niedziela, 10 listopada 2013

ROZDZIAŁ 8

JAPONIA

- Itachi ! – Mikoto zerwała się z łóżka z głośnym krzykiem, budząc męża. Fugaku aż podskoczył, gdy usłyszał wrzask żony. Gdy na nią spojrzał, trzęsła się, obejmując ciało ramionami. Nie była w stanie się uspokoić ani na chwilę. Cały czas drżała, powtarzając imię starszego syna – Itachi, Itachi – szeptała.
- To tylko zły sen – rzekł, obejmując ją ramieniem, jednak Mikoto odepchnęła go. Spojrzała na stolik nocny. Była 3:00 w nocy. Od razu sięgnęła po telefon, chcąc zadzwonić do syna. Wystukała właściwy numer na klawiaturze i czekała na połączenie, które niestety nie zostało nawiązane. Spróbowała kolejny i następny raz. Zero efektu. Ponownie się rozpłakała, trzymając w dłoni słuchawkę telefonu.
- Fugaku … Coś się stało … Ja to wiem … - szeptała między szlochem – Itachi zawsze odbierał komórkę. Nie ważne, o której bym nie zadzwoniła – kontynuowała.
- Spokojnie, Mikoto. Na pewno nic mu nie jest – uspokajał ją – Połóż się i spróbuj zasnąć. Rano zadzwonimy do niego i zobaczysz, że wszystko będzie w porządku – dodał, kładąc żonę na łóżko. Okrył ją kołdrą, gładząc po włosach. Gdy nareszcie udało się jej zasnąć, wyszedł powoli z sypialni, krocząc w stronę gabinetu. Kiedy był już w środku, sam złapał za telefon i wybrał numer syna. Sytuacja powtórzyła się. Po drugiej stronie nikt nie odbierał. Spróbował jeszcze parokrotnie, po czym wrócił do sypialni. Jego żona na całe szczęście wciąż spała ale wiedział, że gdy rano się obudzi, będzie próbowała skontaktować się z synem. Miał nadzieję, że Itachi odbierze.

 FRANCJA

Na lotnisku Air France trwa akcja ratownicza rozbitego samolotu pasażerskiego, który leciał z Kopenhagi do Japonii. Maszyna wpadła w wir turbulencji, uszkadzając silnik oraz jedno ze skrzydeł. Pilotom nie udało się nad nią zapanować, czego skutkiem było przymusowe lądowanie awaryjne. Niestety samolot uderzył o płytę lotniska, za nim na dobre wysunął koła z podwozia. Spory huk oraz płomienie wywołane wybuchem, zaangażowały do pracy wszystkie służby ratunkowe jakie obecnie się tam znajdowały. Pięć zastępów straży pożarnej, siedem karetek a także wozy policyjne wjechały na płytę, by pomóc pasażerom opuścić samolot. Sytuacja była dość ciężka, gdyż niektórzy pasażerowie zostali uwięzieni w maszynie, stan niektórych nie pozwalał na udzielenie natychmiastowej pomocy. Wszyscy słyszeli wołania o pomoc. Ratownicy musieli działać na tyle szybko ale również i wolno, by nie doprowadzić do eksplozji, co skutkowało by większą ilością ofiar. Płomienie gaszono specjalną pianą – podobną do tej, która znajduje się w gaśnicach – oraz wodą  z wozów strażackich. Mniej ranni pomagali w ewakuacji bardziej poszkodowanym. Na całe szczęście nie znaleziono osób martwych.
- Tutaj ! Potrzebna jest pomoc ! – jeden z ratowników zawołał w stronę kolegów. Oni od razu skierowali się z noszami i podręcznym sprzętem. Pasażer został przygnieciony poprzedzającym go fotelem. Strażak, który podbiegł do owego miejsca, musiał użyć specjalnych szczypiec a także noża, by rozciąć a następnie odsunąć siedzisko na tyle do przodu, aby można było wyciągnąć rannego. Gdy im się to udało, sprawdzili wstępny stan poszkodowanego. Złamana noga, stłuczone żebra, lekki uraz głowy oraz kilka sińców.  Po wyciągnięciu mężczyzny z samolotu, przetransportowano go na nosze a stamtąd do karetki, która zawiezie do pobliskiego szpitala, tak jak i pozostałych rannych.

PARYŻ - SZPITAL 

Południe. Większość Francuzów o tej porze udaje się na lunch, aby zregenerować siły na dalszą pracę, która przeważnie trwa do godzin późno popołudniowych.  Tak samo było z przyjaciółkami, które również postanowiły coś zjeść. Wybrały się do pobliskiej kawiarenki, gdzie podawali przepyszne rogaliki wraz z kawą gratis. Uwielbiały to miejsce. Należało do jednych z ulubionych. Sakura tradycyjnie zajęła ten sam stolik co zawsze, zaś Hinata poszła złożyć zamówienie. Pracownicy owego miejsca, doskonale znały ów młode kobiety, gdyż przychodziły tu każdego dnia.
- Dzień dobry – przywitała się Hyuga. Za ladą stał młody chłopak, szykujący już codzienne zamówienie.
- Standardowy zestaw – rzekł młodzieniec, podając tacę.
- Dziękuję – Hinata z uśmiechem odebrała lunch i skierowała się ku przyjaciółce – Ależ jestem głodna.
- Ja też – rzekła Haruno – Zjedzmy póki mamy przerwę – dodała, sięgając po dużego croissanta. Gdy już miała włożyć go do ust, w kieszeni rozbrzmiał dźwięk pager’a. Z niechęcią odstawiła rogalika, sięgając do fartucha. Na wyświetlaczu migała informacja „ Sala Operacyjna – Nagły Wypadek” – To tyle jeśli chodzi o nasz lunch – westchnęła zielonooka, wstając od stolika.
- Nie martw się. Odrobimy to – uśmiechnęła się Hinata. Sakura jednak nie miała zamiaru zmarnować jedzenia, więc w pośpiechu złapała rogalika i wepchnęła go w usta, po czym razem z przyjaciółką wybiegły z restauracji w stronę szpitala.
Czas jaki miały do pokonania, wyniósł kilkadziesiąt sekund. Gdy tylko znalazły się w środku, ujrzały jak starsze koleżanki oraz koledzy, czekają w pogotowiu. Najwyraźniej coś niedobrego musiało się wydarzyć. Po chwili dołączyły do grona, nie wiedząc co ich dokładnie czeka. Jedyna wskazówka to ta, że mają asystować na sali operacyjnej. Oprócz tego, niczego się nie dowiedziały.
Upłynęło dziesięć minut, gdy ogromne drzwi wejściowe otwarły się szeroko a przez nie, wbiegło ośmioro sanitariuszy, pchając w parach łóżka na kółkach z poszkodowanymi. Wszystko dzieje się dość prędko. Na miejscu jest ordynator, który przydziela do każdego rannego po małej grupie medyków a także parze praktykantów, aby przyglądali się zabiegom. Haruno i Hyuga nie muszą długo czekać, gdyż główny lekarz bierze je pod swoje skrzydła oraz jednego z pacjentów i wraz z pielęgniarzami kieruje się do najbliższej sali operacyjnej.
- Sakura ! Hinata ! Stańcie tutaj ! – rozkazał mężczyzna, zajmując odpowiednią dla niego pozycję. Obie kobiety wypełniły polecenie, stając tam, gdzie im kazano. Sanitariusze na trzy, przenieśli nieprzytomnego oraz ciężko rannego mężczyznę, na łóżko szpitalne, po czym przygotowali pierwszą dawkę znieczulenia.
- Jaki jest jego stan ? – zapytała Haruno, młodego medyka. Ten spoglądając w zapiski, opowiedział najważniejsze szczegóły.
- Wszyscy, którzy są tu przywożeni, to ofiary katastrofy lotniczej, która miała miejsce niedawno na lotnisku Air France. To pierwsza grupa. Wiozą nam jeszcze dwie. Jedna osoba zostanie dostarczona helikopterem. Powinni być lada moment – dodał.
- Jak wielu przewoził samolot ?
- 150 osób. Wszystkich kierujemy do Was, gdyż jesteście najbliżej – wyjaśnił ratownik – Przepraszam, ale muszę jechać – dodał i opuścił salę.
- W takim razie do roboty – odezwał się ordynator, dając sygnał podopiecznym.
Przez kilkanaście godzin, cały szpital był postawiony na nogi. Do późnej nocy medycy przyjęli dwustu rannych i przeprowadzili sto dwadzieścia operacji oraz trzydzieści lżejszych zabiegów. Śmiało można było zaliczyć ten dzień do najbardziej pracowitych. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się coś takiego. Oczywiście lekarze mają styczność z wieloma wypadkami ale tak ogromnej jeszcze nie przyjmowali. Cóż. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Zajęć było na tyle dużo, iż ordynator prosił by Ci, którzy mogą zostać dłużej w pracy, pomogli przy akcjach ratunkowych. Doszło do tego, że wielu pracowników z rannej zmiany zdecydowało się zostać na dyżur nie tylko w godzinach popołudniowych ale także wieczornych oraz nocnych. Wszystko uspokoiło się dopiero o drugiej nad ranem. Wtedy każdy mógł choć na chwilę odetchnąć.
- Przyniosę kawy –rzekła zmęczona Haruno, która przed chwilą skończyła ostatni zabieg.
- Dzięki – odparła Hinata, która tak samo jak jej przyjaciółka, pozostała w szpitalu. Zielonooka wróciła po dwóch minutach. Opadła na wolne krzesło, podając kubek z kofeiną granatowłosej.
- To najgorszy dzień jaki miałam od czasu, gdy tu pracuję – rzekła Haruno – Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i większość z nich będzie mogła wrócić jutro do domu – dodała, ziewając.
- Miejmy taką nadzieję – uśmiechnęła się biało oka, biorąc łyk kawy.
- Dobrze się spisałyście – usłyszały nagły, damski głos. Gdy zobaczyły kto stoi przed nimi, natychmiast zerwały się z krzeseł, prawie je wywracając. Kobieta widząc ich reakcję, pokręciła głową, nakazując im usiąść, gdyż rozumiała, że po tym wszystkim obie przyjaciółki są bardzo zmęczone.
- Pani Tsunade … - zaczęła Haruno – Dziękujemy za wielką pomoc. Gdyby nie to, na pewno ciężko było by nam ogarnąć wszystko – dodała, kłaniając się nisko. Blondynka uśmiechnęła się lekko, kładąc dłoń na ramieniu zielonookiej:
- To również Wasza zasługa a teraz odpocznijcie – rzekła. Dziewczyny przytaknęły i udały się do dyżurki lekarskiej, aby naładować akumulatory, gdyż były pewne, że rano czeka ich również sporo pracy.

Obudził się w środku nocy, czując jak wszystko go boli.  Próbował się unieść choć na milimetr, jednak nie był w stanie. Od razu poczuł skutki wypadku, w którym uczestniczył kilka godzin temu. Na całe szczęście nie został aż tak poważnie ranny, mimo to jego ciało nie nadawało się w tej chwili do większego użycia. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, jedyne co mu pozostało, to sen. Nie czekając długo, zamknął oczy i zasnął, mając nadzieję, że rano będzie mógł opuścić szpital, by kontynuować poszukiwania.

Nie mogła dłużej spać. Mimo iż dzień dał jej ostro w kość, to cztery godziny snu w zupełności jej wystarczyły. Tłumaczyła to nadmiarem adrenaliny, którą organizm otrzymał w ciągu ostatnich dwudziestu godzin i pewnie dlatego, czuje się już w miarę wypoczęta.
Spojrzała na zegarek. Była trzecia nad ranem. Ubrała sweter i opuściła dyżurkę lekarską. Skoro już nie spała, postanowiła zajrzeć do pacjentów, aby sprawdzić czy niczego nie potrzebują. Przynajmniej rano inni jej koledzy, będą mieli mniej do roboty. Wolnym krokiem przechadzała się po korytarzach, zaglądając do sal, w których umieszczono pacjentów wczorajszego wypadku. Czasami wchodziła do środka, poprawiając kołdrę, bądź podnosząc misia, leżącego na podłodze. Wszystko wyglądało w porządku aż do czasu, gdy nie dotarła do ostatniej sali. Na początku myślała, że jej się wydaje, jednak sytuacja kilka razy się powtórzyła. Zielonooka podeszła bliżej drzwi, nadstawiając ucho. Słyszała ciche wołanie. Weszła do środka i zobaczyła, iż leżący w łóżku mężczyzna, majaczy przez sen, jedno i to samo zdanie, które ku jej zdziwieniu, dotyczyło kobiety znajdującej się obecnie w tym szpitalu. Położyła dłoń na jego czole. Było gorące. Natychmiast postanowiła zbić gorączkę. Nalała zimnej wody do małej miseczki, mocząc w niej grubszą warstwę bandaży, po czym wilgotny materiał ułożyła na głowie chorego.
- Już dobrze – szeptała, by w jakiś sposób uspokoić i pomóc mu ponownie zasnąć. Gdy osiągnęła cel, stwierdziła, że zostanie z nim aż do rana, gdyby powróciła gorączka. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy zasnęła przy jego łóżku. Obudziły ją dopiero promienie słoneczne, rażąc w twarz. 

Otworzyła powieki. Spojrzała na śpiącego mężczyznę. Dłonią dotknęła jego czoła. Na szczęście temperatura spadła i już wszystko było w porządku. Uśmiechnęła się do siebie. Wstała powoli z krzesła, zabierając miskę oraz zużyty bandaż.
- Dziękuję – usłyszała zachrypnięty głos. Prawie upuściła trzymane przedmioty. Odwróciła się za siebie i zobaczyła, iż śpiący mężczyzna właśnie  otworzył powieki i patrzy w jej stronę.
- Nie musi mi Pan dziękować. To był mój obowiązek. Cieszę się, że mogłam pomóc – odparła tak szybko, jak tylko dała radę – Proszę teraz odpoczywać. Przyjdę później zobaczyć, jak się Pan czuje  – dodała i wyszła z pomieszczenia, zostawiając pacjenta samego.
Gdy znalazła się w dyżurce lekarskiej, czekało już na nią śniadanie oraz świeża kawa. Tym razem Hinata postanowiła przygotować posiłek dla nich obu. Aromat kofeiny rozprzestrzeniał się po całym pomieszczeniu. Haruno wdychała zachłannie pobudzający zapach. Od razu sięgnęła po swój kubek, biorąc zachłanny łyk.
- Ostrożnie, bo się poparzysz – zwróciła uwagę, przyjaciółce. Zielonooka posłała lekki uśmiech dziewczynie i usiadła na fotelu.
- Dzięki za śniadanie. Tego było mi trzeba – rzekła, wgryzając się w ciepłego rogalika – Jestem głodna jak wilk – dodała, przełykając ciężko.
- Nie ma sprawy.
Gdy dziewczyny zjadły już posiłek, postanowiły zrobić obchód i sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Później czekała ich papierkowa robota. Musiały wypisać dokumenty wszystkich wczorajszych pacjentów a następnie podzielić na odpowiednie grupy, zaczynając od tych najmniej poszkodowanych a kończąc na osobach, które najbardziej ucierpiały w katastrofie lotniczej.

JAPONIA

Mikoto od rana zachowywała się bardzo nerwowo. Wciąż trzymała telefon w dłoni, chodząc z nim dokładnie wszędzie. Od momentu, gdy tylko wyszła z łóżka,  próbowała skontaktować się ze starszym synem. Niestety, bezskutecznie. Telefon po drugiej stronie milczał. Z tego właśnie powodu, Pani Uchiha nie rozstawała się z urządzeniem ani na krok, mając nadzieję, że wkrótce usłyszy znajomy sygnał dzwoniącego dzwonka.
- Zadzwoń…. Proszę … - szeptała do siebie, chodząc wokół sypialni. Nie mogła się skupić na niczym innym.
- Kochanie, zbytnio się przejmujesz- rzekł Fugaku – Itachi z pewnością jest pochłonięty szukaniem tej kobiety, o której Ci mówiłem i dlatego nie odbiera telefonu. Musisz się uspokoić – dodał, przytulając ją. Niestety to nie był wystarczający argument aby Mikoto zmieniła zachowanie.  Nadal ściskała urządzenie w dłoni – Może pooglądaj telewizję – zaproponował, włączając odbiornik – Muszę iść do pracy. Kocham Cię – dodał, całując żonę w czoło, po czym opuścił sypialnię a następnie dom. Pani Uchiha usiadła w fotelu, próbując się choć na chwilę zrelaksować i skorzystać z rady męża. Wzięła do ręki pilot i zaczęła przerzucać kanały, gdy nagle …

Sasuke widział jak ojciec wyjeżdża do pracy. Zdziwił się tylko, że matka nie odprowadziła go, tak jak było to w jej zwyczaju. Każdego dnia Mikoto żegnała się z mężem tuż przy bramie wjazdowej a później wracała do domu, przygotowując się do pracy w swoim ulubionym ogródku. Dziś było zupełnie inaczej. Kobieta nie wyszła z mężem na podjazd ani nie pojawiła się w swym „azylu”. Coś tu nie pasowało. Młodszy Uchiha dałby wszystko aby poznać odpowiedź, jednak nie miał zamiaru wychodzić z pokoju, pokazując się reszcie domownikom w takim stanie. Niestety los chciał całkiem inaczej. Tuż po wyjeździe Fugaku w całym domu usłyszano krzyk, który należał do Pani Uchiha. Ciemnooki nie wiedział dlaczego matka krzyknęła, ale jednego był pewien – to nie oznaczało niczego dobrego, tylko co takiego mogło się stać ?

Chciała obejrzeć film w telewizji, aby na chwilę zapomnieć o tym, że starszy syn nie odezwał się od momentu, gdy zostawił informację ojcu, iż leci do Japonii, gdyż podobno ów medyk, ma być obecny na jakimś sympozjum naukowym, który odbędzie się za kilka dni. Od tego czasu, Itachi nie zadzwonił ani razu. Mikoto bardzo kochała swego starszego syna, z którym zawsze była  w kontakcie. Wiedziała, że może do niego zadzwonić nawet w środku nocy, gdy zaszła by taka potrzeba. Ustalili to zaraz po wypadku Sasuke. Długowłosy zapewniał ich, że mogą na niego liczyć, nie ważne gdzie właśnie się znajduje. W końcu chodziło o dobro najmłodszego członka rodziny Uchiha.

Czekając na film, oglądała reklamy, które zawsze puszczano przed danym programem. Głównie pokazywali nowe promocje w hipermarketach bądź nowinki technologiczne. Tym razem też tak było, jednak do momenty, kiedy na ekranie pojawiła się informacja :

Samolot lecący z Kopenhagi do Japonii, rozbił się na lotnisku w Paryżu, przy awaryjnym podchodzeniu do lądowania. Na pokładzie znajdowało się 150 osób oraz załoga. 

Mikoto natychmiast wstała na równe nogi. Od razu dotarło do niej, że to właśnie tym samolotem leciał jej starszy syn.
- ITACHI !!!!!! – rozpaczliwy głos rozszedł się po całej posiadłości, niosąc echem imię długowłosego. Pani Uchiha upadła na podłogę, gorzko płacząc a potok słonych łez wylewały się niczym strumień na bordowy dywanik. Do sypialni kobiety wbiegła jedna z pokojówek, która widząc swoją panią, natychmiast się nią zajęła.
- Co się stało ? – zapytała, pomagając kobiecie wstać
- Itachi … - szeptała. Więcej nie była w stanie z siebie wykrztusić. Nadal wpatrywała się w ekran telewizora, chcąc usłyszeć więcej informacji.
- Zadzwonię po pana Fugaku – rzekła dziewczyna, sadzając Panią Uchiha w fotelu. Od razu podeszła do telefonu i wykonała odpowiedni telefon. W słuchawce usłyszała krótkie „już jadę”, po czym połączenie zostało przerwane.

Pół godziny po rozmowie telefonicznej w całym domu, można było usłyszeć pospieszne kroki, kierujące się na pierwsze piętro, do jednych z pokoi a konkretnie sypialni, w której znajdowała się Pani Uchiha wraz z pokojówką. Gdy mężczyzna wszedł do środka, ujrzał zapłakaną żonę skuloną w fotelu. Na widok męża, od razu zerwała się z mebla i wpadła w jego ramiona, łkając jak dziecko, bełkocząc niezrozumiałe słowa.
- Beatrice, co się stało mojej żonie ? – zapytał Uchiha. Pokojówka opowiedziała wszystko, co wiedziała. Resztę musiał w jakiś sposób wydostać z kobiety – Zostaw nas – poprosił a gdy dziewczyna wyszła, postanowił wypytać o przyczynę całego zdarzenia – Kochanie, co się dzieje ? – zapytał, lecz nie dostał odpowiedzi. Dopiero po kilku minutach, Mikoto zaczęła mówić :
- Zadzwoń …. Zadzwoń do Paryża … - wyjąkała
- Po co ? Powiedz mi, co się dzieje ?
- Oh, Fugaku …. – załkała – Błagam Cię ! Zadzwoń na lotnisko w Paryżu ! – krzyknęła
- Dobrze – odparł i wziął do ręki telefon
- Zapytaj … Zapytaj czy nasz syn żyje … - szepnęła, jednak mężczyzna usłyszał
- Mikoto, co Ty mówisz ?
- Samolot Itachi’ego rozbił się w Paryżu ! – wykrzyczała – Błagam ! Sprawdź, czy nasz syn … Czy …
- Spokojnie, już dzwonię – odparł, tuląc do siebie żonę. Gdy wybierał numer, zauważył informację na ekranie telewizora, który na bieżąco podawał wiadomości na temat wypadku samolotowego.
- Itachi … Itachi … Nie zniosę tej niepewności … Wiedziałam, że coś się stało ! Czułam to ! Ale Ty … Mówiłeś, że wszystko w porządku ! A teraz …. Już możemy go nie zobaczyć ! – krzyczała na męża, bijąc pięściami w jego tors. Fugaku rozumiał samopoczucie żony. Więc to dlatego obudziła się nerwowo w nocy. Wyczuła, że coś jest nie tak. Jednak to prawda co mówią o więzi matki z dziećmi.
- Halo ? Lotnisko Air de France ? Mówi Fugaku Uchiha. Wczoraj rozbił się u Was samolot lecący z Kopenhagi do Japonii. Chciałbym się dowiedzieć, czy wśród pasażerów są osoby śmiertelne ? Będę wdzięczny za informację – rzekł do słuchawki. Czuł na sobie wyczekujący wzrok żony, która chciała poznać odpowiedzi na pytania.
- Według naszych informacji wszyscy podróżni zostali przetransportowani do pobliskiego szpitala  w Paryżu. Aby dowiedzieć się więcej, musi Pan zadzwonić właśnie tam. Podam numer – usłyszał po drugiej stronie. Wziął kartkę i długopis, zapisując dokładnie wszystkie podane cyfry. Na koniec podziękował i rozłączył się.
- I co ? Itachi żyje ? Co mówiła ta kobieta ?
- Wszyscy trafili do paryskiego szpitala. Dostałem numer. Już dzwonię – rzekł, wybierając odpowiednie liczby na klawiaturze. Po kilki sekundach odezwała się jakaś osoba. Fugaku od razu przeszedł do sedna. Milczenie drugiej strony doprowadzało obojga do krańców wytrzymałości. Niestety aby uzyskać informacje, musieli najpierw podać dane pasażera. Gdy wszystko zostało ustalone, usłyszeli odpowiedź :
- Uchiha Itachi ? Proszę się nie martwić. Ma uraz głowy i żeber, ale wyjdzie z tego. Za jakiś tydzień wyjdzie ze szpitala – rzekła osoba po drugiej stronie, najprawdopodobniej był to pielęgniarz.
- Dziękujemy bardzo – odpowiedział Fugaku – Do widzenia – dodał i rozłączył się.
- Co powiedzieli ? Czy Itachi żyje ? Co z nim ?!
- Spokojnie, kochanie. Żyje i ma się dobrze. Został na obserwacji – rzekł Fugaku.
- Dzięki Bogu … - westchnęła Mikoto, przytulając się do męża. Gdy chciała spojrzeć na niego, coś innego rzuciło się jej w oczy – Sasuke … - szepnęła, widząc młodszego syna przy drzwiach sypialni. Fugaku od razu odwrócił się w tamtą stronę. Kobieta miała rację. Ciemnooki siedział na wózku z rozszerzonymi tęczówkami. Najprawdopodobniej usłyszał całą ich rozmowę – Sasuke .. – powtórzyła kobieta, widząc zszokowanego chłopaka.

FRANCJA – PARYŻ – SZPITAL 

Tak jak obiecała, wróciła do mężczyzny, przy którym czuwała większość nocy, by zbić gorączkę. Gdy weszła do środka, ciemnooki siedział na łóżku, oparty o wezgłowie, spoglądając w okno. Dźwięk otwieranych przez nią drzwi, zwrócił jego uwagę. Uśmiechnęła się lekko i podeszła bliżej.
- Jak się Pan czuje ? – zapytała – Czy jest potrzebna pomoc psychologa ? Odczuwa Pan gdzieś dokuczliwy ból ? Wszystkie odruchy w normie ? – zapytała - Oczywiście po za tymi opatrzonymi – dodała prędko.
- Jestem Itachi. Możesz mi mówić po imieniu – odparł z uśmiechem – Czuję się znakomicie, czego nie mogą powiedzieć moje żebra – dodał, wskazując kciukiem na klatkę piersiową – Jak ma na imię moja opiekunka ? – zapytał, posyłając kolejny z uśmiechów.
- Sakura. Jestem Haruno Sakura – odpowiedziała, podchodząc bliżej.
- Ładne imię – odparł, doprowadzając dziewczynę do rumieńców – Przepraszam. Nie chciałem Cię zawstydzić – dodał, pokazując dłonie w geście obronnym.
- Dokąd leciałeś ? – zapytała a gdy zdała sobie sprawę ze swojego nietaktu, natychmiast przeprosiła.
- Wracałem do Japonii – odpowiedział zgodnie z prawdą – Będę mógł wyjść dzisiaj ? – zapytał, mając nadzieję, że wypuszczą go prędzej.
- Nic z tego. Opuścisz szpital dopiero wtedy, gdy Twoje rany głowy a także żebra zagoją się – odparła stanowczo.
- Muszę wrócić do Tokio jak najprędzej – rzekł Uchiha, chcąc wstać z łóżka – Nie mogę tutaj zostać. Mam coś ważnego do załatwienia i to moja jedyna szansa – dodał, kładąc stopę na zimnej posadzce.
- Przykro mi, ale nie możesz wyjść – stała twardo przy swoim, próbując posadzić pacjenta ponownie na łóżku. Gdyby nie uszkodzone żebra, użyła by więcej siły, jednak musiała uważać.
- Posłuchaj mnie …
- Nie mogę Ci na to pozwolić. Jesteś dopiero dobę w szpitalu i kilka godzin po założeniu opatrunków. Bądź tak miły i nie sprawiaj kłopotów – odparła, wymuszając na pacjencie powrót do łóżka. Itachi nie chętnie spełnił prośbę Haruno, jednak miał zamiar wymyślić plan, aby jeszcze dziś wydostać się z tego miejsca i złapać najbliższy lot do Japonii.
- Czy wszystkie pielęgniarki są takie ?
- Tylko wtedy, gdy pacjent nie rozumie słowa „NIE” – odparła i wyszła – Będę Cię miała na oku – dodała i wyszła.

Tego dnia praca w szpitalu była trochę lżejsza, choć wszystkich czekało sporo papierkowej roboty. Każdy otrzymał swój przydział, który musiał zrobić. Personel od razu zaczął wypełniać karty pacjenta, gdy upewnili się, że mają chwilę wolnego czasu. Najlepiej zająć się tym od razu, aby nie brać później pracy do domu. Sakura wśród wszystkich teczek znalazła imię i nazwisko pacjenta, z którym dzisiaj rozmawiała :
- Uchiha Itachi – rzekła do siebie, otwierając medyczną dokumentację. W środku były zawarte te same informacje, które są w karcie pacjenta.  Praca polegała na tym, iż trzeba było spisać dane z dokumentu tożsamości a także kilka innych istotnych spraw.  Postanowiła, że tym przypadkiem zajmie się od razu, choć dopiero była u niego kilka godzin temu. Westchnęła, wstając z krzesła.
- Wszystko w porządku ? – zapytała Hinata
- Tak. Idę do sali nr 211, gdyby ktoś mnie szukał – odpowiedziała, obdarowując przyjaciółkę uśmiechem, po czym zostawiła ją samą. Za oknem zaczął zapadać zmierzch, co oznacza kolejny koniec dnia, który Haruno spędziła w szpitalu. Po kilku minutach znalazła się przed odpowiednimi drzwiami. Weszła do środka, chcąc wykonać swoją pracę. Jakież było jej zdziwienie, gdy zastała puste łóżko. Przez chwilę stała z otwartymi ustami, lecz szybko doszła do siebie, krzycząc na całą salę „ UCHIHA ITACHI !!!”, po czym szybko wybiegła. Miała nadzieję, że znajdzie go zanim ktokolwiek zorientuje się, iż jej przydzielony pacjent najzwyczajniej w świecie dał nogę. Tego jeszcze brakowało. Sprawdzała dyskretnie każde możliwe miejsce, w które mógłby się udać. Niestety nigdzie go nie znalazła. Była wściekła. Znała go dopiero półtora dnia a ten już zdążył wyprowadzić ją z równowagi i na dodatek uciec ze szpitala. Niech go tylko znajdzie. Przysięga, że odechce mu się kolejnych ucieczek. Ostatnie miejsce, które przyszło jej na myśl, to wyjście z placówki. Jest tam postój taksówek, więc istnieje możliwość, że udał się właśnie tam. Gdy wybiegła z budynku, dopadł ją zimny wiatr. Przeklęła cicho. Nie zamierzała jednak wracać. Później będzie się martwić swoim zdrowiem i łykaniem miliona witamin na przeziębienie. Wzrokiem omiotła cały podjazd ale nie zauważyła nikogo podobnego do swojego pacjenta. Gdy już chciała wracać, usłyszała znajomy, kobiecy głos :
- Jego szukasz ? – odwróciła się a przed nią stała Senju we własnej osobie, trzymając pod ramię szukanego mężczyzny.
- Pani Tsunade, ja …. – Haruno zrobiło się głupio. Poczuła jak właśnie zawiodła tą kobietę. Dopuściła do tego, że zniknął jej pacjent i….
- Nie martw się. Miałam tak samo, gdy zaczynałam – odparła – Wejdźmy do środka – dodała – A Ty przystojniaczku, wracasz do łóżka – zagrzmiała, patrząc na niego.  Blondynka wciągnęła mężczyznę do budynku i razem z Sakurą, zaprowadziła do pokoju 211, umieszczając w łóżku – Jeśli nie będzie grzeczny, przywiąż go pasami – zażartowała, puszczając zielonookiej oczko.
- Jesteś Tsunade ? – usłyszały nagle – Senju Tsunade ? – zapytał ponownie, aby mieć pewność. Kobieta przytaknęła.
- Pójdę już. Jutro wylatuję do Japonii – odezwała się do Sakury – Naprawdę dobrze się spisałaś. Możesz być  z siebie dumna – dodała, kładąc dłoń na ramieniu zielonookiej. Gdy chciała opuścić pomieszczenie, usłyszała :
- Nareszcie Cię znalazłem – rzekł, co wywołało kolejne zdziwienie na twarzach obu kobiet.

********

Voila ! Rozdzialik napisany. Jak widzieliście, Itachi znalazł osobę, której szukał. Wszystko dzięki wypadkowi i zbiegom okoliczności, mające miejsce. Jednak co będzie dalej ? Tylko ja to wiem, choć w czasie pisania, mogę zmienić  swoje zamiary :P W każdym bądź razie, mam nadzieję, że ósemka przypadła Wam do gustu. Zmieniłam też wygląd, gdyż zaczyna się nowy etap historii, po za tym tamten przestał mi się podobać.
Myślę, że to już wszystko co chciałam napisać. Chyba xD Życzę Wam miłego wieczoru i do zobaczenia następnym razem J Przypomnę jeszcze,  że na www.losy-sasuke-i-sakury.blog.onet.pl ukazał się 50-ty i ostatni rozdział przygód Sakury i Sasuke. Następny rozdział będzie już Epilogiem, co za tym idzie, pożegnam się z „Losami” na dobre, które istnieją już ponad trzy lata.
Trzymajcie się cieplutko i do następnego razu.

10 komentarzy:

  1. Kochana rozdział cudny :) Ładny szablon, i w końcu zaczęło się coś dziać , mam nadzieję że Sakura pojedzie razem z nimi do Japonii i tam Się spodka z Saskiem :) Nie mogę się doczekać nexta tutaj i epilogu na losach(chociaż żałuje że to już koniec bo kocham tego bloga). Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :) Najwyższy czas aby historia zaczęła nabierać rumieńców :) Sakura pojedzie do Japonii ale wszystko w swoim czasie :) Spotkanie z Saskiem oraz przebywanie w jego towarzystwie, mam już zaplanowane i wizualnie je widzę :P Nad epilogiem będę siedziała pewnie spory kawał czasu ale do końca roku się wygrzebię :P Nic nie może trwać wiecznie. Gdybym nadal pisała na Losy, zrobiła by się z tego Moda na Sukces a blog stracił by swój urok. Też darzę go sentymentem :) Wszak jest to moje 1-e dziecko :P Jak będziesz za nim tęskniła, zawsze możesz przeczytać od nowa :) Po za tym, jak tylko napiszę epilog, wskrzeszam www.nowy-czas-nowe-zycie-by-myszka.blog.onet.pl , na który już serdecznie Cię zapraszam :) Jeszcze raz dziękuję za komentarz i do zobaczenia :)

      Usuń
    2. Ostatnio zaczęłam czytać od nowa :D A co do wskrzeszenia to dobrze że brdziesz tam dalej pisać ju nie mogę się doczekać a co do tego bloga to naprawdę miałaś świetny pomysł. Pozdrawiam i życzę szybkiej weny :*

      Usuń
  2. Nareszcie ja znalazl! Szczescie w nieszczesciu jak to mowia ;D
    Ale najpierw sis opieprz... Po pierwsze jesli Isiek mialby leciec z Kopenhagi do Japonii to lot nie bylby przez Francje... no chyba ze chcialby wydluzyc sobie podroz o dobre kilkanascie dodatkowych godzin :P Po drugie sis Air France to linie lotnicze, nie lotnisko ;D Wybacz ale musiałam ;D W końcu jestem ekspertem w tej dziedzinie i aż mnie to raziło ;D
    Co do rozdziału, to wreszcie przeszłaś do konkretów ;P Itachi nareszcie znalazl Tsunade, teraz tylko blagam cie niech Itachi nie meczy jej przez nastepne piec rozdzialow o operacje na jego bracie bo chyba cie ukatrupie ;P
    Ah to matczyny przeczucie... i w tym wypadku rowniez nie zawiodlo. Chociaz moze byloby lepiej gdyby Mikoto nie denerwowala sie od srodka nocy. Ale jest plus w postaci Sasuke. Ciekawe jak zareaguje na to wszystko i czy bedzie sie obwinial teraz on o wypadek brata?
    No nic sis, czekam na newsa ;P
    byeee ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie. no a ciągle zastanawiałam się jak to się wszystko potoczy. Zrobiłaś to na 5+. Cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj zaczęłam czytać i tak mnie to opowiadanie zafascynowało, że od razu przeczytałam całe. Podoba mi się sposób w jaki piszesz. Tak trzymaj. Czekam na następny rozdział. Pozdrawia Nowa Czytelniczka
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  5. twoje blogi mnie wciągają, piszesz je ciepło i pełnie jakbyś przekładała emocje na bloga. Mam nadzieje że mojego też z chęcią przeczytasz i będziesz komentować oto on: http://omoi-love-tayuya-love-hidan.blog.pl/ Nowa czytelniczka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. twoje blogi mnie wciągają, piszesz je ciepło i pełnie jakbyś przekładała emocje na bloga. Mam nadzieje że mojego też z chęcią przeczytasz i będziesz komentować oto on: http://omoi-love-tayuya-love-hidan.blog.pl/ Nowa czytelniczka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten blog czyta się normalnie tak, jak ogląda się serial medyczny. :D Ale już pomijając medyczny humor sytuacyjny, chciałam zwrócić uwagę na pewne nieścisłości obliczeniowe: po pierwsze - napisałaś, że interwencje i operacje trwały do drugiej w nocy, Sakura położyła się spać, spała 4 godziny, i obudziła się o trzeciej... o.O Po dwa jest chyba fizycznie niemożliwe przeprowadzenie 120 operacji w ciągu kilkunastu godzin w jednym szpitalu. (no chyba że zliczyłaś wszystkie procedury medyczne ;) ). Ale generalnie liczby jeżą włosy na głowie i wzmagają grozę sytuacji. Po trzecie, to już z obserwacji - na ogół kiedy podają takie wiadomości w telewizji, to mówią o ofiarach śmiertelnych (nie było żadnych! super :) ) i osobno o liczbie rannych, ale ok, zwalę to na panikę Mikoto i niedoinformowanie mediów. Jeśli ten gość wyciągany za pomocą szczypiec na początku to Itachi, to zapomniałaś w dalszej części ficka o tym, że ma złamaną nogę.

    A tak poza tym, fajno. Zabawnie, ale fajnie. :)

    OdpowiedzUsuń