JAPONIA
- Itachi ! – Mikoto zerwała się z
łóżka z głośnym krzykiem, budząc męża. Fugaku aż podskoczył, gdy usłyszał
wrzask żony. Gdy na nią spojrzał, trzęsła się, obejmując ciało ramionami. Nie
była w stanie się uspokoić ani na chwilę. Cały czas drżała, powtarzając imię
starszego syna – Itachi, Itachi – szeptała.
- To tylko zły sen – rzekł,
obejmując ją ramieniem, jednak Mikoto odepchnęła go. Spojrzała na stolik nocny.
Była 3:00 w nocy. Od razu sięgnęła po telefon, chcąc zadzwonić do syna.
Wystukała właściwy numer na klawiaturze i czekała na połączenie, które niestety
nie zostało nawiązane. Spróbowała kolejny i następny raz. Zero efektu. Ponownie
się rozpłakała, trzymając w dłoni słuchawkę telefonu.
- Fugaku … Coś się stało … Ja to
wiem … - szeptała między szlochem – Itachi zawsze odbierał komórkę. Nie ważne,
o której bym nie zadzwoniła – kontynuowała.
- Spokojnie, Mikoto. Na pewno nic
mu nie jest – uspokajał ją – Połóż się i spróbuj zasnąć. Rano zadzwonimy do
niego i zobaczysz, że wszystko będzie w porządku – dodał, kładąc żonę na łóżko.
Okrył ją kołdrą, gładząc po włosach. Gdy nareszcie udało się jej zasnąć,
wyszedł powoli z sypialni, krocząc w stronę gabinetu. Kiedy był już w środku,
sam złapał za telefon i wybrał numer syna. Sytuacja powtórzyła się. Po drugiej
stronie nikt nie odbierał. Spróbował jeszcze parokrotnie, po czym wrócił do
sypialni. Jego żona na całe szczęście wciąż spała ale wiedział, że gdy rano się
obudzi, będzie próbowała skontaktować się z synem. Miał nadzieję, że Itachi
odbierze.
FRANCJA
Na lotnisku Air France trwa akcja
ratownicza rozbitego samolotu pasażerskiego, który leciał
z Kopenhagi do Japonii. Maszyna wpadła w wir turbulencji, uszkadzając silnik
oraz jedno ze skrzydeł. Pilotom nie udało się nad nią zapanować, czego skutkiem
było przymusowe lądowanie awaryjne. Niestety samolot uderzył o płytę lotniska,
za nim na dobre wysunął koła z podwozia. Spory huk oraz płomienie wywołane
wybuchem, zaangażowały do pracy wszystkie służby ratunkowe jakie obecnie się
tam znajdowały. Pięć zastępów straży pożarnej, siedem karetek a także wozy
policyjne wjechały na płytę, by pomóc pasażerom opuścić samolot. Sytuacja była
dość ciężka, gdyż niektórzy pasażerowie zostali uwięzieni w maszynie, stan
niektórych nie pozwalał na udzielenie natychmiastowej pomocy. Wszyscy słyszeli
wołania o pomoc. Ratownicy musieli działać na tyle szybko ale również i wolno,
by nie doprowadzić do eksplozji, co skutkowało by większą ilością ofiar. Płomienie
gaszono specjalną pianą – podobną do tej, która znajduje się w gaśnicach – oraz
wodą
z wozów strażackich. Mniej ranni
pomagali w ewakuacji bardziej poszkodowanym. Na całe szczęście nie znaleziono
osób martwych.
- Tutaj ! Potrzebna jest pomoc !
– jeden z ratowników zawołał w stronę kolegów. Oni od razu skierowali się z
noszami i podręcznym sprzętem. Pasażer został przygnieciony poprzedzającym go
fotelem. Strażak, który podbiegł do owego miejsca, musiał użyć specjalnych
szczypiec a także noża, by rozciąć a następnie odsunąć siedzisko na tyle do
przodu, aby można było wyciągnąć rannego. Gdy im się to udało, sprawdzili
wstępny stan poszkodowanego. Złamana noga, stłuczone żebra, lekki uraz głowy
oraz kilka sińców. Po wyciągnięciu
mężczyzny z samolotu, przetransportowano go na nosze
a stamtąd do karetki, która zawiezie do pobliskiego szpitala, tak jak i
pozostałych rannych.
PARYŻ - SZPITAL
Południe. Większość Francuzów o
tej porze udaje się na lunch, aby zregenerować siły na dalszą pracę, która
przeważnie trwa do godzin późno popołudniowych.
Tak samo było z przyjaciółkami, które również postanowiły coś zjeść.
Wybrały się do pobliskiej kawiarenki, gdzie podawali przepyszne rogaliki wraz z
kawą gratis. Uwielbiały to miejsce. Należało do jednych z ulubionych. Sakura tradycyjnie zajęła ten sam
stolik co zawsze, zaś Hinata poszła złożyć zamówienie. Pracownicy owego miejsca,
doskonale znały ów młode kobiety, gdyż przychodziły tu każdego dnia.
- Dzień dobry – przywitała się
Hyuga. Za ladą stał młody chłopak, szykujący już codzienne zamówienie.
- Standardowy zestaw – rzekł
młodzieniec, podając tacę.
- Dziękuję – Hinata z uśmiechem
odebrała lunch i skierowała się ku przyjaciółce – Ależ jestem głodna.
- Ja też – rzekła Haruno –
Zjedzmy póki mamy przerwę – dodała, sięgając po dużego croissanta. Gdy już
miała włożyć go do ust, w kieszeni rozbrzmiał dźwięk pager’a. Z niechęcią
odstawiła rogalika, sięgając do fartucha. Na wyświetlaczu migała informacja „
Sala Operacyjna – Nagły Wypadek” – To tyle jeśli chodzi o nasz lunch –
westchnęła zielonooka, wstając od stolika.
- Nie martw się. Odrobimy to –
uśmiechnęła się Hinata. Sakura jednak nie miała zamiaru zmarnować jedzenia,
więc w pośpiechu złapała rogalika i wepchnęła go w usta, po czym razem z
przyjaciółką wybiegły z restauracji w stronę szpitala.
Czas jaki miały do pokonania,
wyniósł kilkadziesiąt sekund. Gdy tylko znalazły się w środku, ujrzały jak
starsze koleżanki oraz koledzy, czekają w pogotowiu. Najwyraźniej coś
niedobrego musiało się wydarzyć. Po chwili dołączyły do grona, nie wiedząc co
ich dokładnie czeka. Jedyna wskazówka to ta, że mają asystować na sali
operacyjnej. Oprócz tego, niczego się nie dowiedziały.
Upłynęło dziesięć minut, gdy
ogromne drzwi wejściowe otwarły się szeroko a przez nie, wbiegło ośmioro
sanitariuszy, pchając w parach łóżka na kółkach z poszkodowanymi. Wszystko
dzieje się dość prędko. Na miejscu jest ordynator, który przydziela do każdego
rannego po małej grupie medyków
a także parze praktykantów, aby przyglądali się zabiegom. Haruno i Hyuga nie
muszą długo czekać, gdyż główny lekarz bierze je pod swoje skrzydła oraz
jednego z pacjentów i wraz z pielęgniarzami kieruje się do najbliższej sali
operacyjnej.
- Sakura ! Hinata ! Stańcie tutaj
! – rozkazał mężczyzna, zajmując odpowiednią dla niego pozycję. Obie kobiety
wypełniły polecenie, stając tam, gdzie im kazano. Sanitariusze na trzy,
przenieśli nieprzytomnego oraz ciężko rannego mężczyznę, na łóżko szpitalne, po
czym przygotowali pierwszą dawkę znieczulenia.
- Jaki jest jego stan ? –
zapytała Haruno, młodego medyka. Ten spoglądając w zapiski, opowiedział
najważniejsze szczegóły.
- Wszyscy, którzy są tu
przywożeni, to ofiary katastrofy lotniczej, która miała miejsce niedawno na
lotnisku Air France. To pierwsza grupa. Wiozą nam jeszcze dwie. Jedna osoba
zostanie dostarczona helikopterem. Powinni być lada moment – dodał.
- Jak wielu przewoził samolot ?
- 150 osób. Wszystkich kierujemy
do Was, gdyż jesteście najbliżej – wyjaśnił ratownik – Przepraszam, ale muszę
jechać – dodał i opuścił salę.
- W takim razie do roboty –
odezwał się ordynator, dając sygnał podopiecznym.
Przez kilkanaście godzin, cały
szpital był postawiony na nogi. Do późnej nocy medycy przyjęli dwustu rannych i
przeprowadzili sto dwadzieścia operacji oraz trzydzieści lżejszych zabiegów.
Śmiało można było zaliczyć ten dzień do najbardziej pracowitych. Jeszcze nigdy
nie zdarzyło się coś takiego. Oczywiście lekarze mają styczność z wieloma
wypadkami ale tak ogromnej jeszcze nie przyjmowali. Cóż. Zawsze musi być ten
pierwszy raz. Zajęć było na tyle dużo, iż ordynator prosił by Ci, którzy mogą
zostać dłużej w pracy, pomogli przy akcjach ratunkowych. Doszło do tego, że wielu
pracowników z rannej zmiany zdecydowało się zostać
na dyżur nie tylko w godzinach popołudniowych ale także wieczornych oraz
nocnych. Wszystko uspokoiło się dopiero o drugiej nad ranem. Wtedy każdy mógł
choć na chwilę odetchnąć.
- Przyniosę kawy –rzekła zmęczona
Haruno, która przed chwilą skończyła ostatni zabieg.
- Dzięki – odparła Hinata, która
tak samo jak jej przyjaciółka, pozostała w szpitalu. Zielonooka wróciła po
dwóch minutach. Opadła na wolne krzesło, podając kubek z kofeiną granatowłosej.
- To najgorszy dzień jaki miałam
od czasu, gdy tu pracuję – rzekła Haruno – Mam nadzieję, że wszystko dobrze się
skończy i większość z nich będzie mogła wrócić jutro do domu – dodała,
ziewając.
- Miejmy taką nadzieję –
uśmiechnęła się biało oka, biorąc łyk kawy.
- Dobrze się spisałyście –
usłyszały nagły, damski głos. Gdy zobaczyły kto stoi przed nimi, natychmiast
zerwały się z krzeseł, prawie je wywracając. Kobieta widząc ich reakcję,
pokręciła głową, nakazując im usiąść, gdyż rozumiała, że po tym wszystkim obie przyjaciółki
są bardzo zmęczone.
- Pani Tsunade … - zaczęła Haruno
– Dziękujemy za wielką pomoc. Gdyby nie to, na pewno ciężko było by nam ogarnąć
wszystko – dodała, kłaniając się nisko. Blondynka uśmiechnęła się lekko, kładąc
dłoń na ramieniu zielonookiej:
- To również Wasza zasługa a
teraz odpocznijcie – rzekła. Dziewczyny przytaknęły i udały się do dyżurki
lekarskiej, aby naładować akumulatory, gdyż były pewne, że rano czeka ich
również sporo pracy.
Obudził się w środku nocy, czując
jak wszystko go boli. Próbował się
unieść choć na milimetr, jednak nie był w stanie. Od razu poczuł skutki
wypadku, w którym uczestniczył kilka godzin temu. Na całe szczęście nie został
aż tak poważnie ranny, mimo to jego ciało nie nadawało się w tej chwili do
większego użycia. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, jedyne co mu pozostało, to
sen. Nie czekając długo, zamknął oczy i zasnął, mając nadzieję, że rano będzie
mógł opuścić szpital, by kontynuować poszukiwania.
Nie mogła dłużej spać. Mimo iż
dzień dał jej ostro w kość, to cztery godziny snu w zupełności jej wystarczyły.
Tłumaczyła to nadmiarem adrenaliny, którą organizm otrzymał w ciągu ostatnich
dwudziestu godzin i pewnie dlatego, czuje się już w miarę wypoczęta.
Spojrzała na zegarek. Była
trzecia nad ranem. Ubrała sweter i opuściła dyżurkę lekarską. Skoro już nie
spała, postanowiła zajrzeć do pacjentów, aby sprawdzić czy niczego nie
potrzebują. Przynajmniej rano inni jej koledzy, będą mieli mniej do roboty.
Wolnym krokiem przechadzała się po korytarzach, zaglądając do sal, w których
umieszczono pacjentów wczorajszego wypadku. Czasami wchodziła do środka,
poprawiając kołdrę, bądź podnosząc misia, leżącego na podłodze. Wszystko
wyglądało
w porządku aż do czasu, gdy nie dotarła do ostatniej sali. Na początku myślała,
że jej się wydaje, jednak sytuacja kilka razy się powtórzyła. Zielonooka
podeszła bliżej drzwi, nadstawiając ucho. Słyszała ciche wołanie. Weszła do
środka i zobaczyła, iż leżący w łóżku mężczyzna, majaczy przez sen, jedno i to
samo zdanie, które ku jej zdziwieniu, dotyczyło kobiety znajdującej się obecnie
w tym szpitalu. Położyła dłoń na jego czole. Było gorące. Natychmiast
postanowiła zbić gorączkę. Nalała zimnej wody do małej miseczki, mocząc w niej
grubszą warstwę bandaży, po czym wilgotny materiał ułożyła na głowie chorego.
- Już dobrze – szeptała, by w
jakiś sposób uspokoić i pomóc mu ponownie zasnąć. Gdy osiągnęła cel,
stwierdziła, że zostanie z nim aż do rana, gdyby powróciła gorączka. Nawet nie
zdała sobie sprawy, kiedy zasnęła przy jego łóżku. Obudziły ją dopiero
promienie słoneczne, rażąc w twarz.
Otworzyła powieki. Spojrzała na
śpiącego mężczyznę. Dłonią dotknęła jego czoła. Na szczęście temperatura spadła
i już wszystko było w porządku. Uśmiechnęła się do siebie. Wstała powoli
z krzesła, zabierając miskę oraz zużyty bandaż.
- Dziękuję – usłyszała
zachrypnięty głos. Prawie upuściła trzymane przedmioty. Odwróciła się za siebie
i zobaczyła, iż śpiący mężczyzna właśnie
otworzył powieki i patrzy w jej stronę.
- Nie musi mi Pan dziękować. To
był mój obowiązek. Cieszę się, że mogłam pomóc – odparła tak szybko, jak tylko
dała radę – Proszę teraz odpoczywać. Przyjdę później zobaczyć, jak się Pan
czuje – dodała i wyszła z pomieszczenia,
zostawiając pacjenta samego.
Gdy znalazła się w dyżurce
lekarskiej, czekało już na nią śniadanie oraz świeża kawa. Tym razem Hinata
postanowiła przygotować posiłek dla nich obu. Aromat kofeiny rozprzestrzeniał
się po całym pomieszczeniu. Haruno wdychała zachłannie pobudzający zapach. Od
razu sięgnęła po swój kubek, biorąc zachłanny łyk.
- Ostrożnie, bo się poparzysz –
zwróciła uwagę, przyjaciółce. Zielonooka posłała lekki uśmiech dziewczynie i
usiadła na fotelu.
- Dzięki za śniadanie. Tego było
mi trzeba – rzekła, wgryzając się w ciepłego rogalika – Jestem głodna jak wilk
– dodała, przełykając ciężko.
- Nie ma sprawy.
Gdy dziewczyny zjadły już
posiłek, postanowiły zrobić obchód i sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie
potrzebuje pomocy. Później czekała ich papierkowa robota. Musiały wypisać
dokumenty wszystkich wczorajszych pacjentów a następnie podzielić na
odpowiednie grupy, zaczynając od tych najmniej poszkodowanych a kończąc na
osobach, które najbardziej ucierpiały w katastrofie lotniczej.
JAPONIA
Mikoto od rana zachowywała się
bardzo nerwowo. Wciąż trzymała telefon w dłoni, chodząc z nim dokładnie
wszędzie. Od momentu, gdy tylko wyszła z łóżka,
próbowała skontaktować się ze starszym synem. Niestety, bezskutecznie.
Telefon po drugiej stronie milczał. Z tego właśnie powodu, Pani Uchiha nie
rozstawała się z urządzeniem ani na krok, mając nadzieję, że wkrótce usłyszy
znajomy sygnał dzwoniącego dzwonka.
- Zadzwoń…. Proszę … - szeptała
do siebie, chodząc wokół sypialni. Nie mogła się skupić na niczym innym.
- Kochanie, zbytnio się
przejmujesz- rzekł Fugaku – Itachi z pewnością jest pochłonięty szukaniem tej
kobiety, o której Ci mówiłem i dlatego nie odbiera telefonu. Musisz się
uspokoić – dodał, przytulając ją. Niestety to nie był wystarczający argument
aby Mikoto zmieniła zachowanie. Nadal
ściskała urządzenie w dłoni – Może pooglądaj telewizję – zaproponował,
włączając odbiornik – Muszę iść do pracy. Kocham Cię – dodał, całując żonę w
czoło, po czym opuścił sypialnię a następnie dom. Pani Uchiha usiadła w fotelu,
próbując się choć na chwilę zrelaksować i skorzystać z rady męża. Wzięła do
ręki pilot i zaczęła przerzucać kanały, gdy nagle …
Sasuke widział jak ojciec
wyjeżdża do pracy. Zdziwił się tylko, że matka nie odprowadziła go, tak jak
było to w jej zwyczaju. Każdego dnia Mikoto żegnała się z mężem tuż przy bramie
wjazdowej
a później wracała do domu, przygotowując się do pracy w swoim ulubionym
ogródku. Dziś było zupełnie inaczej. Kobieta nie wyszła z mężem na podjazd ani
nie pojawiła się w swym „azylu”. Coś tu nie pasowało. Młodszy Uchiha dałby
wszystko aby poznać odpowiedź, jednak nie miał zamiaru wychodzić z pokoju,
pokazując się reszcie domownikom w takim stanie. Niestety los chciał całkiem
inaczej. Tuż po wyjeździe Fugaku w całym domu usłyszano krzyk, który należał do
Pani Uchiha. Ciemnooki nie wiedział dlaczego matka krzyknęła, ale jednego był
pewien – to nie oznaczało niczego dobrego, tylko co takiego mogło się stać ?
Chciała obejrzeć film w
telewizji, aby na chwilę zapomnieć o tym, że starszy syn nie odezwał się od
momentu, gdy zostawił informację ojcu, iż leci do Japonii, gdyż podobno ów
medyk, ma być obecny na jakimś sympozjum naukowym, który odbędzie się za kilka
dni. Od tego czasu, Itachi nie zadzwonił ani razu. Mikoto bardzo kochała swego
starszego syna, z którym zawsze była w
kontakcie. Wiedziała, że może do niego zadzwonić nawet w środku nocy, gdy
zaszła by taka potrzeba. Ustalili to zaraz po wypadku Sasuke. Długowłosy
zapewniał ich, że mogą na niego liczyć, nie ważne gdzie właśnie się znajduje. W
końcu chodziło o dobro najmłodszego członka rodziny Uchiha.
Czekając na film, oglądała
reklamy, które zawsze puszczano przed danym programem. Głównie pokazywali nowe
promocje w hipermarketach bądź nowinki technologiczne. Tym razem też tak było,
jednak do momenty, kiedy na ekranie pojawiła się informacja :
Samolot lecący z Kopenhagi do Japonii, rozbił się na lotnisku w Paryżu,
przy awaryjnym podchodzeniu do lądowania. Na pokładzie znajdowało się 150 osób
oraz załoga.
Mikoto natychmiast wstała na
równe nogi. Od razu dotarło do niej, że to właśnie tym samolotem leciał jej
starszy syn.
- ITACHI !!!!!! – rozpaczliwy
głos rozszedł się po całej posiadłości, niosąc echem imię długowłosego. Pani
Uchiha upadła na podłogę, gorzko płacząc a potok słonych łez wylewały się
niczym strumień na bordowy dywanik. Do sypialni kobiety wbiegła jedna z pokojówek,
która widząc swoją panią, natychmiast się nią zajęła.
- Co się stało ? – zapytała,
pomagając kobiecie wstać
- Itachi … - szeptała. Więcej nie
była w stanie z siebie wykrztusić. Nadal wpatrywała się w ekran telewizora,
chcąc usłyszeć więcej informacji.
- Zadzwonię po pana Fugaku –
rzekła dziewczyna, sadzając Panią Uchiha w fotelu. Od razu podeszła do telefonu
i wykonała odpowiedni telefon. W słuchawce usłyszała krótkie „już jadę”, po czym połączenie zostało
przerwane.
Pół godziny po rozmowie
telefonicznej w całym domu, można było usłyszeć pospieszne kroki, kierujące się
na pierwsze piętro, do jednych z pokoi a konkretnie sypialni, w której
znajdowała się Pani Uchiha wraz z pokojówką. Gdy mężczyzna wszedł do środka,
ujrzał zapłakaną żonę skuloną
w fotelu. Na widok męża, od razu zerwała się z mebla i wpadła w jego ramiona,
łkając jak dziecko, bełkocząc niezrozumiałe słowa.
- Beatrice, co się stało mojej
żonie ? – zapytał Uchiha. Pokojówka opowiedziała wszystko, co wiedziała. Resztę
musiał w jakiś sposób wydostać z kobiety – Zostaw nas – poprosił a gdy
dziewczyna wyszła, postanowił wypytać o przyczynę całego zdarzenia – Kochanie,
co się dzieje ? – zapytał, lecz nie dostał odpowiedzi. Dopiero po kilku
minutach, Mikoto zaczęła mówić :
- Zadzwoń …. Zadzwoń do Paryża …
- wyjąkała
- Po co ? Powiedz mi, co się
dzieje ?
- Oh, Fugaku …. – załkała –
Błagam Cię ! Zadzwoń na lotnisko w Paryżu ! – krzyknęła
- Dobrze – odparł i wziął do ręki
telefon
- Zapytaj … Zapytaj czy nasz syn
żyje … - szepnęła, jednak mężczyzna usłyszał
- Mikoto, co Ty mówisz ?
- Samolot Itachi’ego rozbił się w
Paryżu ! – wykrzyczała – Błagam ! Sprawdź, czy nasz syn … Czy …
- Spokojnie, już dzwonię –
odparł, tuląc do siebie żonę. Gdy wybierał numer, zauważył informację na
ekranie telewizora, który na bieżąco podawał wiadomości na temat wypadku
samolotowego.
- Itachi … Itachi … Nie zniosę
tej niepewności … Wiedziałam, że coś się stało ! Czułam to ! Ale Ty … Mówiłeś,
że wszystko w porządku ! A teraz …. Już możemy go nie zobaczyć ! – krzyczała na
męża, bijąc pięściami w jego tors. Fugaku rozumiał samopoczucie żony. Więc to
dlatego obudziła się nerwowo w nocy. Wyczuła, że coś jest nie tak. Jednak to
prawda co mówią o więzi matki z dziećmi.
- Halo ? Lotnisko Air de France ?
Mówi Fugaku Uchiha. Wczoraj rozbił się u Was samolot lecący
z Kopenhagi do Japonii. Chciałbym się dowiedzieć, czy wśród pasażerów są osoby
śmiertelne ? Będę wdzięczny za informację – rzekł do słuchawki. Czuł na sobie
wyczekujący wzrok żony, która chciała poznać odpowiedzi na pytania.
- Według naszych informacji
wszyscy podróżni zostali przetransportowani do pobliskiego szpitala
w Paryżu. Aby dowiedzieć się więcej,
musi Pan zadzwonić właśnie tam. Podam numer – usłyszał po drugiej stronie.
Wziął kartkę i długopis, zapisując dokładnie wszystkie podane cyfry. Na koniec
podziękował i rozłączył się.
- I co ? Itachi żyje ? Co mówiła
ta kobieta ?
- Wszyscy trafili do paryskiego
szpitala. Dostałem numer. Już dzwonię – rzekł, wybierając odpowiednie liczby na
klawiaturze. Po kilki sekundach odezwała się jakaś osoba. Fugaku od razu
przeszedł do sedna. Milczenie drugiej strony doprowadzało obojga do krańców
wytrzymałości. Niestety aby uzyskać informacje, musieli najpierw podać dane
pasażera. Gdy wszystko zostało ustalone, usłyszeli odpowiedź :
- Uchiha Itachi ? Proszę się nie
martwić. Ma uraz głowy i żeber, ale wyjdzie z tego. Za jakiś tydzień wyjdzie ze
szpitala – rzekła osoba po drugiej stronie, najprawdopodobniej był to
pielęgniarz.
- Dziękujemy bardzo –
odpowiedział Fugaku – Do widzenia – dodał i rozłączył się.
- Co powiedzieli ? Czy Itachi
żyje ? Co z nim ?!
- Spokojnie, kochanie. Żyje i ma
się dobrze. Został na obserwacji – rzekł Fugaku.
- Dzięki Bogu … - westchnęła
Mikoto, przytulając się do męża. Gdy chciała spojrzeć na niego, coś innego
rzuciło się jej w oczy – Sasuke … - szepnęła, widząc młodszego syna przy
drzwiach sypialni. Fugaku od razu odwrócił się w tamtą stronę. Kobieta miała
rację. Ciemnooki siedział na wózku
z rozszerzonymi tęczówkami. Najprawdopodobniej usłyszał całą ich rozmowę –
Sasuke .. – powtórzyła kobieta, widząc zszokowanego chłopaka.
FRANCJA – PARYŻ – SZPITAL
Tak jak obiecała, wróciła do
mężczyzny, przy którym czuwała większość nocy, by zbić gorączkę. Gdy weszła do
środka, ciemnooki siedział na łóżku, oparty o wezgłowie, spoglądając w okno.
Dźwięk otwieranych przez nią drzwi, zwrócił jego uwagę. Uśmiechnęła się lekko i
podeszła bliżej.
- Jak się Pan czuje ? – zapytała –
Czy jest potrzebna pomoc psychologa ? Odczuwa Pan gdzieś dokuczliwy ból ?
Wszystkie odruchy w normie ? – zapytała - Oczywiście po za tymi opatrzonymi –
dodała prędko.
- Jestem Itachi. Możesz mi mówić
po imieniu – odparł z uśmiechem – Czuję się znakomicie, czego nie mogą
powiedzieć moje żebra – dodał, wskazując kciukiem na klatkę piersiową – Jak ma
na imię moja opiekunka ? – zapytał, posyłając kolejny z uśmiechów.
- Sakura. Jestem Haruno Sakura –
odpowiedziała, podchodząc bliżej.
- Ładne imię – odparł,
doprowadzając dziewczynę do rumieńców – Przepraszam. Nie chciałem Cię
zawstydzić – dodał, pokazując dłonie w geście obronnym.
- Dokąd leciałeś ? – zapytała a
gdy zdała sobie sprawę ze swojego nietaktu, natychmiast przeprosiła.
- Wracałem do Japonii –
odpowiedział zgodnie z prawdą – Będę mógł wyjść dzisiaj ? – zapytał, mając
nadzieję, że wypuszczą go prędzej.
- Nic z tego. Opuścisz szpital
dopiero wtedy, gdy Twoje rany głowy a także żebra zagoją się – odparła stanowczo.
- Muszę wrócić do Tokio jak
najprędzej – rzekł Uchiha, chcąc wstać z łóżka – Nie mogę tutaj zostać. Mam coś
ważnego do załatwienia i to moja jedyna szansa – dodał, kładąc stopę na zimnej
posadzce.
- Przykro mi, ale nie możesz
wyjść – stała twardo przy swoim, próbując posadzić pacjenta ponownie na łóżku.
Gdyby nie uszkodzone żebra, użyła by więcej siły, jednak musiała uważać.
- Posłuchaj mnie …
- Nie mogę Ci na to pozwolić.
Jesteś dopiero dobę w szpitalu i kilka godzin po założeniu opatrunków. Bądź tak
miły i nie sprawiaj kłopotów – odparła, wymuszając na pacjencie powrót do
łóżka. Itachi nie chętnie spełnił prośbę Haruno, jednak miał zamiar wymyślić
plan, aby jeszcze dziś wydostać się z tego miejsca i złapać najbliższy lot do
Japonii.
- Czy wszystkie pielęgniarki są
takie ?
- Tylko wtedy, gdy pacjent nie
rozumie słowa „NIE” – odparła i wyszła – Będę Cię miała na oku – dodała i
wyszła.
Tego dnia praca w szpitalu była
trochę lżejsza, choć wszystkich czekało sporo papierkowej roboty. Każdy
otrzymał swój przydział, który musiał zrobić. Personel od razu zaczął wypełniać
karty pacjenta, gdy upewnili się, że mają chwilę wolnego czasu. Najlepiej zająć
się tym od razu, aby nie brać później pracy do domu. Sakura wśród wszystkich
teczek znalazła imię i nazwisko pacjenta, z którym dzisiaj rozmawiała :
- Uchiha Itachi – rzekła do
siebie, otwierając medyczną dokumentację. W środku były zawarte te same informacje,
które są w karcie pacjenta. Praca
polegała na tym, iż trzeba było spisać dane
z dokumentu tożsamości a także kilka innych istotnych spraw. Postanowiła, że tym przypadkiem zajmie się od
razu, choć dopiero była u niego kilka godzin temu. Westchnęła, wstając z
krzesła.
- Wszystko w porządku ? –
zapytała Hinata
- Tak. Idę do sali nr 211, gdyby
ktoś mnie szukał – odpowiedziała, obdarowując przyjaciółkę uśmiechem, po czym
zostawiła ją samą. Za oknem zaczął zapadać zmierzch, co oznacza kolejny koniec
dnia, który Haruno spędziła w szpitalu. Po kilku minutach znalazła się przed
odpowiednimi drzwiami. Weszła do środka, chcąc wykonać swoją pracę. Jakież było
jej zdziwienie, gdy zastała puste łóżko. Przez chwilę stała z otwartymi ustami,
lecz szybko doszła do siebie, krzycząc na całą salę „ UCHIHA ITACHI !!!”, po
czym szybko wybiegła. Miała nadzieję, że znajdzie go zanim ktokolwiek
zorientuje się, iż jej przydzielony pacjent najzwyczajniej w świecie dał nogę.
Tego jeszcze brakowało. Sprawdzała dyskretnie każde możliwe miejsce, w które
mógłby się udać. Niestety nigdzie go nie znalazła. Była wściekła. Znała go
dopiero półtora dnia a ten już zdążył wyprowadzić ją z równowagi i na dodatek
uciec ze szpitala. Niech go tylko znajdzie. Przysięga, że odechce mu się
kolejnych ucieczek. Ostatnie miejsce, które przyszło jej na myśl, to wyjście z
placówki. Jest tam postój taksówek, więc istnieje możliwość, że udał się
właśnie tam. Gdy wybiegła z budynku, dopadł ją zimny wiatr. Przeklęła cicho.
Nie zamierzała jednak wracać. Później będzie się martwić swoim zdrowiem i
łykaniem miliona witamin na przeziębienie. Wzrokiem omiotła cały podjazd ale
nie zauważyła nikogo podobnego do swojego pacjenta. Gdy już chciała wracać,
usłyszała znajomy, kobiecy głos :
- Jego szukasz ? – odwróciła się
a przed nią stała Senju we własnej osobie, trzymając pod ramię szukanego
mężczyzny.
- Pani Tsunade, ja …. – Haruno zrobiło
się głupio. Poczuła jak właśnie zawiodła tą kobietę. Dopuściła do tego, że
zniknął jej pacjent i….
- Nie martw się. Miałam tak samo,
gdy zaczynałam – odparła – Wejdźmy do środka – dodała – A Ty przystojniaczku,
wracasz do łóżka – zagrzmiała, patrząc na niego. Blondynka wciągnęła mężczyznę do budynku i
razem z Sakurą, zaprowadziła do pokoju 211, umieszczając w łóżku – Jeśli nie
będzie grzeczny, przywiąż go pasami – zażartowała, puszczając zielonookiej
oczko.
- Jesteś Tsunade ? – usłyszały nagle
– Senju Tsunade ? – zapytał ponownie, aby mieć pewność. Kobieta przytaknęła.
- Pójdę już. Jutro wylatuję do
Japonii – odezwała się do Sakury – Naprawdę dobrze się spisałaś. Możesz być z siebie dumna – dodała, kładąc dłoń na
ramieniu zielonookiej. Gdy chciała opuścić pomieszczenie, usłyszała :
- Nareszcie Cię znalazłem –
rzekł, co wywołało kolejne zdziwienie na twarzach obu kobiet.
********
Voila ! Rozdzialik napisany. Jak widzieliście, Itachi znalazł osobę,
której szukał. Wszystko dzięki wypadkowi i zbiegom okoliczności, mające
miejsce. Jednak co będzie dalej ? Tylko ja to wiem, choć w czasie pisania, mogę
zmienić swoje zamiary :P W każdym bądź
razie, mam nadzieję, że ósemka przypadła Wam do gustu. Zmieniłam też wygląd,
gdyż zaczyna się nowy etap historii, po za tym tamten przestał mi się podobać.
Myślę, że to już wszystko co chciałam napisać. Chyba xD Życzę Wam
miłego wieczoru i do zobaczenia następnym razem J
Przypomnę jeszcze, że na www.losy-sasuke-i-sakury.blog.onet.pl
ukazał się 50-ty i ostatni rozdział przygód Sakury i Sasuke. Następny rozdział
będzie już Epilogiem, co za tym idzie, pożegnam się z „Losami” na dobre, które
istnieją już ponad trzy lata.
Trzymajcie się cieplutko i do następnego razu.
Kochana rozdział cudny :) Ładny szablon, i w końcu zaczęło się coś dziać , mam nadzieję że Sakura pojedzie razem z nimi do Japonii i tam Się spodka z Saskiem :) Nie mogę się doczekać nexta tutaj i epilogu na losach(chociaż żałuje że to już koniec bo kocham tego bloga). Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :) Najwyższy czas aby historia zaczęła nabierać rumieńców :) Sakura pojedzie do Japonii ale wszystko w swoim czasie :) Spotkanie z Saskiem oraz przebywanie w jego towarzystwie, mam już zaplanowane i wizualnie je widzę :P Nad epilogiem będę siedziała pewnie spory kawał czasu ale do końca roku się wygrzebię :P Nic nie może trwać wiecznie. Gdybym nadal pisała na Losy, zrobiła by się z tego Moda na Sukces a blog stracił by swój urok. Też darzę go sentymentem :) Wszak jest to moje 1-e dziecko :P Jak będziesz za nim tęskniła, zawsze możesz przeczytać od nowa :) Po za tym, jak tylko napiszę epilog, wskrzeszam www.nowy-czas-nowe-zycie-by-myszka.blog.onet.pl , na który już serdecznie Cię zapraszam :) Jeszcze raz dziękuję za komentarz i do zobaczenia :)
UsuńOstatnio zaczęłam czytać od nowa :D A co do wskrzeszenia to dobrze że brdziesz tam dalej pisać ju nie mogę się doczekać a co do tego bloga to naprawdę miałaś świetny pomysł. Pozdrawiam i życzę szybkiej weny :*
UsuńNareszcie ja znalazl! Szczescie w nieszczesciu jak to mowia ;D
OdpowiedzUsuńAle najpierw sis opieprz... Po pierwsze jesli Isiek mialby leciec z Kopenhagi do Japonii to lot nie bylby przez Francje... no chyba ze chcialby wydluzyc sobie podroz o dobre kilkanascie dodatkowych godzin :P Po drugie sis Air France to linie lotnicze, nie lotnisko ;D Wybacz ale musiałam ;D W końcu jestem ekspertem w tej dziedzinie i aż mnie to raziło ;D
Co do rozdziału, to wreszcie przeszłaś do konkretów ;P Itachi nareszcie znalazl Tsunade, teraz tylko blagam cie niech Itachi nie meczy jej przez nastepne piec rozdzialow o operacje na jego bracie bo chyba cie ukatrupie ;P
Ah to matczyny przeczucie... i w tym wypadku rowniez nie zawiodlo. Chociaz moze byloby lepiej gdyby Mikoto nie denerwowala sie od srodka nocy. Ale jest plus w postaci Sasuke. Ciekawe jak zareaguje na to wszystko i czy bedzie sie obwinial teraz on o wypadek brata?
No nic sis, czekam na newsa ;P
byeee ;*
Świetnie. no a ciągle zastanawiałam się jak to się wszystko potoczy. Zrobiłaś to na 5+. Cudownie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam czytać i tak mnie to opowiadanie zafascynowało, że od razu przeczytałam całe. Podoba mi się sposób w jaki piszesz. Tak trzymaj. Czekam na następny rozdział. Pozdrawia Nowa Czytelniczka
OdpowiedzUsuńYuki-chan
twoje blogi mnie wciągają, piszesz je ciepło i pełnie jakbyś przekładała emocje na bloga. Mam nadzieje że mojego też z chęcią przeczytasz i będziesz komentować oto on: http://omoi-love-tayuya-love-hidan.blog.pl/ Nowa czytelniczka :D
OdpowiedzUsuńtwoje blogi mnie wciągają, piszesz je ciepło i pełnie jakbyś przekładała emocje na bloga. Mam nadzieje że mojego też z chęcią przeczytasz i będziesz komentować oto on: http://omoi-love-tayuya-love-hidan.blog.pl/ Nowa czytelniczka :D
OdpowiedzUsuńYay :D
OdpowiedzUsuńTen blog czyta się normalnie tak, jak ogląda się serial medyczny. :D Ale już pomijając medyczny humor sytuacyjny, chciałam zwrócić uwagę na pewne nieścisłości obliczeniowe: po pierwsze - napisałaś, że interwencje i operacje trwały do drugiej w nocy, Sakura położyła się spać, spała 4 godziny, i obudziła się o trzeciej... o.O Po dwa jest chyba fizycznie niemożliwe przeprowadzenie 120 operacji w ciągu kilkunastu godzin w jednym szpitalu. (no chyba że zliczyłaś wszystkie procedury medyczne ;) ). Ale generalnie liczby jeżą włosy na głowie i wzmagają grozę sytuacji. Po trzecie, to już z obserwacji - na ogół kiedy podają takie wiadomości w telewizji, to mówią o ofiarach śmiertelnych (nie było żadnych! super :) ) i osobno o liczbie rannych, ale ok, zwalę to na panikę Mikoto i niedoinformowanie mediów. Jeśli ten gość wyciągany za pomocą szczypiec na początku to Itachi, to zapomniałaś w dalszej części ficka o tym, że ma złamaną nogę.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, fajno. Zabawnie, ale fajnie. :)