dla Unnamed :)
W Kartaginie otrzymał cień nadziei, który podniósł go lekko na duchu. Dzięki temu, odzyskał część siły, by dalej walczyć. To nie tak, że zaczynał się poddawać, lecz w pewnych chwilach czuł, jak bardzo jest bezsilny. Brat jest dla niego najważniejszy na świecie i zrobi dosłownie wszystko, byle tylko Sasuke zaczął być taki, jak dawniej. Szalony, zabawny, cieszący się z życia młodym mężczyzną, przed którym jest jeszcze tak wiele.
Nie czekał długo. O świcie
wyruszył w stronę lotniska. Zastanawiał się jedynie, które państwo wybrać najpierw.
Lekarz w Kartaginie wymienił dwa, więc ciężko było podjąć decyzję. W końcu
postanowił zacząć od Danii. Być może tamtejsi medycy jeszcze pamiętają kobietę,
której tak bardzo szuka. Gdy tylko znalazł się na miejscu, zakupił bilet i
czekał na swój lot. Po dwóch godzinach nadeszła ta chwila. Wraz z pozostałymi
pasażerami, udał się do samolotu, zajmując przydzielone mu miejsce. Gdy już
wszyscy byli na pokładzie a stewardessy zapoznały ludzi z zasadami
bezpieczeństwa, maszyna odpaliła silniki i wzbiła się w powietrze.
Po trzech godzinach wylądowali na
płycie lotniska w Kopenhadze. Itachi odebrał swój bagaż, po czym zamówił
taksówkę, która zawiezie go do hotelu. O tej porze roku w Danii panowała
kapryśna pogoda. W obecnej chwili z nieba lał się deszcz, mocząc wszystko na
swej drodze. Ciemne niebo, którego skutkiem były ciężkie i ciemnoszare chmury,
przysłaniały najmniejsze promienie słońca. Cały krajobraz przypominał stan
żałoby narodowej. Ludzie tłoczyli się po uliczkach z otwartymi parasolami,
zahaczając czasami o siebie, dzieci w kaloszach biegały od jednej do drugiej
kałuży, mając z tego nie jedną frajdę. Pobliskie ogródki należące do
restauracji, świeciły teraz pustkami. Kto chciałby w taką pogodę pić kawę na
zewnątrz, narażając się na zmoknięcie oraz przeziębienie.
Zatrzymał się przed Palace Hotel
Copenhagen, jednym z lepszych miejsc w mieście. Wszedł do ogromnego holu, po
czym skierował się do recepcji, by potwierdzić rezerwację, której dokonał
jeszcze na lotnisku w Kartaginie. Młoda kobieta potwierdziła ją i podała klucze
do pokoju. Itachi podziękował, po czym udał się na piętnaste piętro. Znalazł
się przed drzwiami z numerem 1711. Używając magnetycznej karty, wszedł do
środka. Nie rozglądał się w środku. Położył bagaż na ziemi, wyciągnął zestaw do
higieny osobistej i udał się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
Pomieszczenie było dość duże.
Białe kafelki, wykonane z marmuru, przeplatające się z brązem, tego samego
materiału. Duża, kwadratowa wanna ze srebrnymi bateriami oraz kabina prysznicowa, mogąca pomieścić nawet
trzy osoby, spore lustro oświetlone dookoła halogenami a także firmowe, miękkie ręczniki i pachnące
lawendą mydła. Okna wychodzące na północ, okryte delikatnymi firankami. Na
podłodze zaś, leżały puszyste, beżowe dywaniki, w których ginęła stopa, kiedy
tylko została na nim postawiona. Gdyby Uchiha byłby tu w celach rekreacyjnych,
z pewnością zachwycił by się wystrojem wszystkich wnętrz, jednak nie miał na to
czasu. Musiał jak najszybciej znaleźć tą kobietę.
Po kwadransie był już odświeżony
i gotowy do wyjścia. Powstrzymywały go tylko dwie sprawy. Pierwszą z nich, jest
fakt iż od przylotu nic nie jadł, czego skutkiem stało się burczenie w brzuchu,
druga rzecz – musi skontaktować się z ojcem i poinformować, że właśnie przebywa
w Danii. Otworzył więc laptopa i zaczął nawiązywać połączenie. Niestety, nikt
go nie odebrał. Uchiha domyślił się, że ojciec z pewnością jest zajęty, dlatego
postanowił wysłać mu e-meila.
„ Jestem w Danii. Mam nadzieję się czegoś dowiedzieć. Później polecę do
Niemiec, gdzie ostatnio przebywała Tsunade. Odezwę się wieczorem. Pozdrów matkę
i Sasuke”.
Tak brzmiała wiadomość od
ciemnookiego. Gdy tylko zakończył, wyłączył komputer i wyszedł
z pokoju, kierując się w stronę hotelowej restauracji, by zaspokoić głód.
JAPONIA
- Sasuke ! Śniadanie ! – wołała
Mikoto, stojąc pod drzwiami do pokoju syna. Nie usłyszawszy żadnego odzewu,
nacisnęła na klamkę, jednak jak zwykle nie udało się wejść do środka. Młodszy
Uchiha od czasu wypadku, zamykał się na klucz, nie chcąc, by ktokolwiek
wchodził do jego sypialni – Sasuke, otwórz drzwi … - prosiła kobieta, jednak
nie doczekała się żadnej reakcji. Ostatecznie poddała się, mówiąc jeszcze na
odchodne – Zostawiam tacę przy drzwiach – rzekła, po czym zeszła na dół.
Ciemnooki nadal mieszkał na piętrze. Nie chciał, aby zmieniali mu pokój. To był
jego azyl. Miejsce, gdzie miał ciszę i spokój. Gdyby przenieśli go na parter, z
pewnością nie jedna osoba dobijałaby się do środka. Tego właśnie nie chciał,
dlatego wymógł na rodzicach, aby zostawili go tam, gdzie mieszkał przed
wypadkiem. Ostatecznie Mikoto i Fugaku zgodzili się, przystając na żądanie
syna.
Słyszał wołanie matki, jednak nie
odezwał się. Dzisiejsza noc nie należała do najlepszych. Znów miał ten sam
koszmar. Samochód, oślepiające słońce, wypadek. Dalej nie pamiętał. Kolejne
wspomnienie było już ze szpitala. Nienawidził tamtego dnia. Dlaczego dręczą go
złe sny ? Tak bardzo chciał
o wszystkim zapomnieć, jednak nie potrafi.
Praktycznie każdej nocy zła mara przychodziła do niego, przypominając o
wydarzeniach sprzed pół roku. Tyle czasu już minęło a on nadal nie potrafi
pogodzić się z rzeczywistością. Jego jedynym kontaktem ze światem jest duży
balkon, który należy do jego pokoju a także dostęp do Internetu. Już nie
pamięta, kiedy ostatnio był w ogrodzie, nie wspominając o firmie, założonej
wraz z Naruto, jeszcze za czasów studiów. Nie wie, czy jeszcze kiedyś tam
wróci. Może sprzeda swoją część, wystawiając na aukcję. Na pewno ktoś
odpowiedział by na ogłoszenie. Ich firma należy do jednej z najlepszych na
rynku.
Rozmyślanie nad tą sprawą,
przerwało burczenie w brzuchu. Podjechał na wózku do drzwi, po czym zabrał tacę
z holu. Jedzenie jak zwykle było przygotowane, tak jak lubił. Co prawda trochę
wystygło, jednak jemu to nie przeszkadzało. Wraz ze śniadaniem udał się na
balkon. Słońce świeciło pełną mocą, ogrzewając wszystko wokół. Sasuke zajął
standardowe miejsce, z którego miał widok na fabrykę a także ogród, gdzie
dostrzegł swą matkę, pielęgnującą ulubione kwiaty. Gdy wziął pierwszy kęs do
ust, zauważył blond czuprynę. Bez wątpienia był to Uzumaki, który kierował się
do dużego budynku.
- Dzień dobry, Pani Mikoto ! –
przywitał się przez bramę. Ciemnooki widział jak nadal utyka na jedną nogę.
Słyszał, że niebieskooki poddał się rehabilitacji, która pomogła by mu wrócić
do zdrowia, jednak wymaga ona sporego czasu.
- Witaj, Naruto – uśmiechnęła się
kobieta – Co u Ciebie ? – zapytała, podchodząc do furtki.
- Cóż … Nadal ciężko mi chodzić
normalnie ale lekarz mówi, że jeśli będę codziennie ćwiczył, to za pół roku
wrócę do pełnej formy – odparł.
- Cieszę się – odparła
- Jak Sasuke ? – zapytał Uzumaki.
Twarz Pani Uchiha lekko posmutniała. Wiedziała, że jej syn bardzo się zmienił.
Jest uparty, prawie z nikim nie rozmawia a także całymi dniami przesiaduje w
pokoju.
- Bez zmian – rzekła – Nadal nie
chce widywać żadnego z nas – dodała.
- Rozumiem … Gdybym to ja
prowadził … Powinienem być na miejscu Sasuke … - stwierdził, spuszczają wzrok.
- Nie obwiniaj się, Naruto –
rzekła kobieta, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka – To nie była Twoja wina, już
Ci to mówiliśmy – dodała, widząc jak błękitne oczy, znów przestają błyszczeć.
- Tak, ale …
- Nie martw się. Itachi sprowadzi
dobrego lekarza, który pomoże Sasuke wyzdrowieć – zapewniała go kobieta.
- Ma pani rację – uśmiech znów
zagościł na twarzy blondyna – Muszę być dobrej myśli i nie poddawać się ! –
dodał radośniej.
- Właśnie – Mikoto odwzajemniła
gest – Dokąd idziesz ? – zapytała
- Do naszej fabryki. Chcemy aby
dalej funkcjonowała. Po za tym zmienimy trochę rodzaj naszych produkcji,
tworząc samochody dla osób niepełnosprawnych – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Cieszę się – rzekła krótko –
Życzę Wam powodzenia – dodała z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję – odparł a gdy chciał
już się pożegnać, ujrzał na balkonie przyjaciela. Zauważył jak im się
przygląda, spożywając posiłek – Czy … mógłbym wejść ? – zapytał nagle. Pani
Uchiha idąc za wzrokiem Uzumakiego zorientowała się o co chodzi.
- Proszę, choć nie wiem, czy …
- Nie wejdę na górę. Tylko się
przywitam – rzekł, kierując się w stronę młodszego Uchiha. Po chwili stał pod
balkonem, należącym do przyjaciela. Mikoto przyglądała się z daleka.
Widział przyjaciela jak rozmawiał
z matką. Nie słyszał o czym, jednak po zachowaniu owej dwójki, można było
wywnioskować, że na pewno kilka zdań dotyczyło jego osoby. Szkoda, że nie
wiedział o czym mówili. Dałby wiele, aby się tego dowiedzieć. Gdy skończyli,
zauważył jak Uzumaki patrzy na niego a następnie kieruje się w jego stronę, by
po chwili stanąć pod balkonem.
- Cześć … - przywitał się
blondyn, lekko drżącym głosem. Na twarzy widniał bardzo słaby uśmiech. Nie był
on oznaką niezadowolenia, jednak przejawem bólu, jaki gościł w jego duszy – Jak
się masz ? – zapytał, choć wiedział, że nie powinien.
- Przecież widzisz – odparł Uchiha,
bez najmniejszej empatii – Po co przyszedłeś ? - zapytał
- Chciałem przeprosić .. –
szepnął. Oschły ton ciemnookiego był jak cierń, który wbił się głęboko
w serce, raniąc przy każdej wymówionej
sylabie – Nie powinienem odrzucać tych kluczyków, tylko sam prowadzić samochód
… - dodał, bojąc się spojrzeć przyjacielowi w oczy. Nie wiedział nawet, czy po
tym wszystkim, nadal nimi są -
Przepraszam … Gdybym wiedział …
- Właśnie .. Trzeba było zrobić
tak jak trzeba i nie oddawać mi kluczy, tylko usiąść po stronie kierowcy.
Gdybyś tak zrobił, nie byłbym przykuty do tego cholernego wózka !! – krzyknął
Uchiha, pozwalając aby długo skrywane emocje, znalazły ujście.
- Nie miałem pojęcia, że …
- Wszystko przez Ciebie ! Całymi
dniami tkwię w pokoju albo na balkonie ! Nie mogę swobodnie wyjść tak jak Ty.
Cały czas jest uzależniony od czyjejś pomocy !
- Sasuke.. – Uzumaki nadal nie
spoglądał na przyjaciela. Stał ze spuszczoną głową i z zaciśniętymi pięściami.
Próbował jakoś sobie poradzić z tym, co przed chwilą usłyszał – Przecież możesz
wyjść… Wystarczy tylko tego chcieć – zaczął – Jesteś tylko w połowie
sparaliżowany … Jeśli pozwolisz …
- Dość ! Nie chcę Cię słuchać …
Zostaw mnie samego … - ciemnooki obniżył tonację głosu. Tak, jakby jemu również
było przykro z tego, co powiedział przed chwilą, jednak nie potrafił inaczej.
Musiał to wykrzyczeć. Niestety nie poczuł ulgi.
- Zamierzamy na nowo otworzyć
fabrykę – szepnął, zastanawiając się, czy Sasuke w ogóle go usłyszał
i chyba tak było, gdyż zatrzymał wózek w połowie drogi do pokoju – Oprócz
przeprosin, chciałem abyś i to wiedział – dodał, odchodząc ze smutnym wyrazem
twarzy. Przy wyjściu dostrzegł zatroskaną twarz Mikoto.
- Przepraszam za niego – rzekła.
- Nic nie szkodzi … Pójdę już
–odparł i opuścił podwórze Państwa Uchiha, obdarzając kobietę lekkim uśmiechem.
Matka Sasuke odprowadziła chłopaka wzrokiem a gdy zniknął, postanowiła
porozmawiać z synem. Odłożyła kopaczkę oraz rękawice i udała się do domu.
Przez chwilę patrzył jak odchodzi
ze spuszczoną głową i rękoma w kieszeni. Gdy znikł mu z widoku, wrócił do
pokoju, zasłaniając okna przed światłem dziennym. To co powiedział Naruto
zaskoczyło go. Myślał, że po tym wszystkim, blondyn nie powróci więcej do
fabryki, nawet jeśli była ona ważna dla ich obojga. Jak widać, pomylił się, co
oznacza, że nie może jej sprzedać. Mimo wszystko, pracują w niej wszyscy ich
przyjaciele. Nie chciał pozbawiać każdego z nich źródła utrzymania. Z resztą
Uzumaki nigdy by na to nie pozwolił. Po
chwili usłyszał kroki na korytarzu. Doskonale wiedział, kto to był. Mikoto
przyszła aby z nim porozmawiać. Najwyraźniej nie podobało jej się, jego
zachowanie
w stosunku do przyjaciela.
- Sasuke, otwórz drzwi – usłyszał
słowa matki na przemian z pukaniem do drzwi.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia –
odparł sucho.
- Źle potraktowałeś Naruto.
Chciał tylko …
- Zostaw mnie samego – odparł,
wcinając się w połowie zdania.
- Nie powinieneś tak postępować …
Przyszedł Cię przeprosić …
- Przeprosiny nie przywrócą mi
władzy w nogach – warknął
- Nie bądź dziecinny. Zamiast
takiego zachowania, mógłbyś zacząć brać przykład z Naruto.
- Powiedziałem już, żebyś
zostawiła mnie samego. Po prostu odejdź ! – krzyknął. Pierwszy raz podniósł
głos na matkę. Mikoto aż drgnęła pod drzwiami. W głosie syna usłyszała lekkie
drżenie. Postanowiła, że nie będzie więcej naciskać.
- Dobrze … Zatem pójdę sobie, ale
powinieneś przemyśleć swoje zachowanie – szepnęła, po czym zeszła na dół.
Uchiha słyszał jak matka oddala się. Znów został sam w czterech ścianach. Samotna łza spłynęła po policzku.
FRANCJA
Po upewnieniu się, że ze
staruszką wszystko w porządku, Sakura oraz Hinata wróciły do spędzania wolnego
czasu na świeżym powietrzu. Odetchnęły z
ulgą, gdy dowiedziały się, że starsza pani wyjdzie ze szpitala za dwa dni.
- Cieszę się, że ta historia
miała dobre zakończenie – rzekła Hinata.
- Ja również. Widziałaś minę tego
chłopaka ? Wyglądał niczym duch. W ogóle nie mógł się pozbierać. Zachowywał się
tak, jakby starsza pani powędrowała na drugi świat – odpowiedziała Haruno.
- Całe szczęście, że skończyło się
tylko na lekkich obrażeniach – odparła. Obie przyjaciółki przez jakiś czas
rozmawiały na temat wcześniejszego wypadku, który miał miejsce dzisiejszego poranka.
Później ich myśli przeszły zupełnie na inny tor. Nie chciały cały dzień nawijać
o pracy, tylko cieszyć się wolnym i gorącym dniem.
- Co powiesz na basen ? –
zapytała Hinata, czując jak skóra nagrzewa się od silnych promieni słonecznych.
- Może lepiej wybrzeże ? –
zaproponowała – Morska bryza wpłynie na nas o wiele lepiej, niż zatłoczony,
sztuczny akwen – dodała zielonooka.
- Racja. Zatem wróćmy do domu i
spotkajmy się za godzinę przy zegarze – rzekła Hyuga. Zielonooka przytaknęła,
po czym obie przyjaciółki rozeszły się w swoje strony.
Haruno wbiegła szybko do swego
mieszkania, pakując po drodze najpotrzebniejsze rzeczy. Miała tylko godzinę aby
znów spotkać się z przyjaciółką. Gdy była już gotowa, wnet zadzwonił telefon.
Z głębin swej torby, wygrzebała różowy telefon komórkowy. Na wyświetlaczu pojawił się znajomy numer. Skrzywiła się, widząc rząd liczb. Początkowo myślała o odrzuceniu połączenia, jednak ostatecznie zadecydowała, że odbierze. Gdy urządzenie wydało z siebie piąty sygnał, Sakura nacisnęła na zieloną słuchawkę :
Z głębin swej torby, wygrzebała różowy telefon komórkowy. Na wyświetlaczu pojawił się znajomy numer. Skrzywiła się, widząc rząd liczb. Początkowo myślała o odrzuceniu połączenia, jednak ostatecznie zadecydowała, że odbierze. Gdy urządzenie wydało z siebie piąty sygnał, Sakura nacisnęła na zieloną słuchawkę :
- Halo ? – odezwała się pierwsza
- Nareszcie odebrałaś – usłyszała
męski głos.
- Jestem bardzo zajęta. Czego
chcesz ? – zapytała
- Porozmawiać
- Nie mamy o czym. Wszystko
powiedzieliśmy sobie ostatnim razem – odpowiedziała oschle.
- Chciałbym wyjaśnić …
- Miałeś swoje pięć minut –
przerwała mu – Nie dzwoń do mnie więcej. Między nami już dawno wszystko
skończone – dodała i rozłączyła się, chowając komórkę do torby. Gdy wychodziła
z mieszkania, dźwięk dzwoniącego telefonu roznosił się jeszcze kilka razy, po
czym ucichł całkowicie. Haruno nie chciała wracać do przeszłości. Od kilku lat
miała nowe i szczęśliwe życie a o starym wolałaby zapomnieć. Miała nadzieję, że
już nigdy nie ujrzy owego numeru.
Opuściwszy budynek, pospiesznym
krokiem udała się na przystanek autobusowy. Gdy tylko znalazła się na miejscu,
po dwóch minutach z zakrętu wyjechał oczekiwany pojazd. Weszła do niego i
zajęła wolne miejsce przy oknie. Czekało ją kilkanaście minut jazdy, dlatego
pozwoliła sobie na zamyślenie. Los chciał aby motywem przewodnim, była właśnie
osoba, z którą rozmawiała niedawno przez telefon. Próbowała się skupić na czymś
innym, jednak wszystko spełzło na niczym. Nadal słyszała jego głos.
- Niech Cię – warknęła do siebie.
Mogła nie odbierać tego telefonu. Nie wiedziała, co ją do tego podkusiło. Teraz
sama jest sobie winna. Na szczęście przyszła jej pora do wysiadki. Wstała z
miejsca
i opuściła pojazd, kierując się w umówione miejsce. Hinata już na nią czekała –
Jak zwykle jesteś pierwsza – zauważyła zielonooka. Hyuga uśmiechnęła się lekko,
przytakując z małym rumieńcem na twarzy.
- Idziemy ? – zapytała granatowłosa
- Chodźmy – uśmiechnęła się
zielonooka, po czym obie przyjaciółki udały się w kierunku plaży. Bardzo szybko
dotarły na miejsce. Plaża roiła się nie tylko od miejscowych ale również
turystów, chcących znaleźć nieco ochłody dzisiejszego dnia.
- Musimy znaleźć coś wolnego –
rzekła Hinata.
- Nie sądziłam, że będzie taki
tłok – jęknęła Haruno, rozglądając się za jakimś skrawkiem dla nich.
- Najwyraźniej każdy miał taki
sam pomysł jak my – zachichotała biało oka.
- Ta .. – krótka odpowiedź po
czym – Mam ! – zawołanie – Znalazłam ! – krzyknęła Haruno
i pociągnęła przyjaciółkę za rękę. Po krótkiej chwili leżały na ręcznikach, delektując się słońcem oraz morską bryzą. Przyjemny wypoczynek obu przyjaciółek zakłócił dźwięk telefonu.
i pociągnęła przyjaciółkę za rękę. Po krótkiej chwili leżały na ręcznikach, delektując się słońcem oraz morską bryzą. Przyjemny wypoczynek obu przyjaciółek zakłócił dźwięk telefonu.
- To chyba Twój – zauważyła Hinata.
Sakura sięgnęła ręką do dużej torby a gdy zobaczyła numer, od razu się
rozłączyła, po czym wrzuciła urządzenie do najgłębszej kieszeni – Nie
odbierzesz? - zapytała zdziwiona Hyuga.
- Nie. To z pewnością nic
ważnego, po za tym mamy się bawić a nie wisieć na telefonie – zażartowała,
chcąc uniknąć dodatkowych pytań, których na całe szczęście, nie usłyszała –
Chodźmy się ochłodzić do wody ! – zaproponowała zielonooka, biegnąc w stronę
błękitnego oceanu. Po chwili obie przyjaciółki, zanurzyły się w chłodnej
cieczy.
DANIA - Kopenhaga
Po solidnym posiłku, Itachi
opuścił hotel i udał się do szpitala Riget, od którego postanowił zacząć
poszukiwania. Na miejscu był po 40 minutach. Od razu wszedł do środka.
Standardowo ujrzał ogromny parter, podzielony na recepcję, gabinety lekarskie
oraz sale przyjęć.
- Dzień dobry – przywitał się z
tutejszą pielęgniarką – Chciałbym rozmawiać z ordynatorem bądź dyrektorem
tutejszej placówki – rzekł. Kobieta chwilę wpatrywała się w Uchihę, po czym
zapytała :
- W jakim celu ? Przepraszam, ale
zawsze ….
- Rozumiem. Po prostu chciałbym
uzyskać pewne informacje na temat lekarki, która kiedyś tu pracowała – odparł.
- Proszę poczekać – poprosiła i
udała się do jednego z pokoi. Po krótkiej chwili, przed Itachi’m stanął wysoki
mężczyzna.
- Jestem dyrektorem szpitala. W
czym mogę pomóc ? – zapytał, wyciągając rękę ku ciemnookiemu, który od razu
odwzajemnił gest.
- Możemy porozmawiać w spokojnym
miejscu ?
- Proszę za mną – odparł i
zaprowadził Uchihę do gabinetu a gdy zamknął za sobą drzwi, zapytał –
O co chodzi ?
O co chodzi ?
- Szukam informacji o pewnej
lekarce, która ostatnio była widziana w Danii – zaczął Itachi – Konkretnie chodzi
mi o Tsunade Senjuu – dodał. Brew dyrektora lekko uniosła się ku górze, co
oznacza, że mężczyzna ją znał.
- Skąd pomysł, że przebywała
akurat w moim szpitalu ? – zapytał
- Stwierdziłem, że jest to dość
spora placówka, więc może ….
- Cóż … Pani Senjuu faktycznie
kiedyś dla nas pracowała, ale z niewiadomych przyczyn, złożyła wymówienie –
rzekł mężczyzna.
- Nie podała żadnego powodu ?
- Niestety. Muszę przyznać, że
była to dla nas ogromna strata. Tsunade jak nikt, znał się na swojej robocie –
odparł dyrektor.
- Słyszałem, że widziano ją też w
Niemczech.
- To prawda, jednak było to, za
nim do nas przybyła.
- Rozumiem – Itachi zamyślił się
na moment. Właśnie zdał sobie sprawę, że utknął w martwym punkcie. Nie miał po
co wyjeżdżać do Berna, skoro z góry było wiadomo, iż nie zastanie tam kobiety.
- Niestety nie wiem, gdzie w tej
chwili może być, jednakże … - Uchiha natychmiast uniósł głowę
w górę – Mam numer telefonu do jej znajomego. Może on będzie wiedział, gdzie w tej chwili się znajduje. Nie obiecuję jednak, że coś panu powie – dodał.
w górę – Mam numer telefonu do jej znajomego. Może on będzie wiedział, gdzie w tej chwili się znajduje. Nie obiecuję jednak, że coś panu powie – dodał.
- Mimo to, zaryzykuje.
Znalezienie tej kobiety, jest dla mnie bardzo ważna – odparł. Mężczyzna
przytaknął i zapisał numer na białej kartce.
- Proszę i powodzenia – rzekł.
- Dziękuję bardzo za pomoc –
odparł Itachi, chowając skrawek papieru do kieszeni i wychodząc
z gabinetu.
z gabinetu.
Wychodząc z Riget, od razu
wystukał zapisany numer na klawiaturze telefonu, chcąc jak najszybciej się
połączyć. Niestety nikt się nie odezwał. Spróbował jeszcze kilka razy, po czym
schował komórkę oraz kartkę do kieszeni. Wsiadł do samochodu i wrócił do
hotelu. Gdy znalazł się w pokoju, uruchomił laptopa, chcąc połączyć się z
ojcem. Niestety on również nie odbierał.
- Zmówili się, czy co ? –
powiedział do siebie, odkładając komputer
na stolik. Opadł na łóżko, zastanawiając się nad dalszymi ruchami. Na pewno pierwszym
krokiem będzie skontaktowanie się
z tamtym mężczyzną a później się zobaczy.
JAPONIA
Wrócił do domu, po całym dniu
spędzonym w firmie. W salonie zastał żonę, która siedziała zmartwiona na
kanapie. Nawet nie zauważyła jak wszedł.
- Mikoto ? – odezwał się.
Spojrzała na niego ciemnymi tęczówkami, jakby trochę przymglonymi, nieobecnymi –
Co się stało ? Płakałaś ? – zadawał pytania, kucając przy niej.
- Fugaku … Nasz syn …
- Co z Sasuke ? – zaniepokoił się
– Zrobił coś ?
- On … jest inny … Oschły … Rozgoryczony…
Smutny i taki …
- Czy powiedział coś nie miłego ?
– Mikot pokręciła przecząco głową.
- Naruto nas odwiedził. Chciał
przeprosić Sasuke za to, co się stało, choć to nie jego wina – zaczęła opowiadać
historię z rana – Widziałam jak jest mu ciężko – zacisnęła dłonie na spódnicy.
Jedna łza spłynęła po policzku.
- Nie płacz … Co się potem stało
?
- Sasuke miał takie zimne
spojrzenie, gdy rozmawiał z Naruto. Nawrzeszczał na niego, obwinił
o wypadek i całą resztę. Kazał mu stąd odejść. – rzekła – Ale przecież on nie
jest niczemu winien. Miał tylko więcej szczęścia niż nasz syn. Oh, Fugaku. Tak
bardzo się boję, że ich przyjaźń już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Nie
chcę, aby Sasuke tak postępował. Rani swojego przyjaciela, który wyciąga do
niego pomocną dłoń. Gdybyś go widział …
Wyszedł jeszcze smutniejszy niż był, choć udawał, że wszystko jest w porządku –
rzekła Mikoto, wtulając się w ramię męża.
- Nie płacz kochanie … Wszystko
się ułoży. Ich przyjaźń została wystawiona na bardzo ciężką próbę
i to czas pokaże, czy ją przetrwają – rzekł mężczyzna – Pójdę z nim porozmawiać
– dodał.
- Nadal zamyka się w pokoju.
Raczej nie zamienisz z nim ani słowa. Próbowałam, zaraz po tym, jak Naruto
poszedł do fabryki, jednak nic nie wskórałam. Sasuke kazał mi odejść –
wyjaśniła.
- Moment. Powiedziałaś : fabryka
? – zapytał, chcąc się upewnić, że dobrze słyszał.
- Tak. Naruto powiedział, że
zamierza wznowić jej działalność, wprowadzając pewne poprawki.
- Tzn ?
- Oprócz szybkich samochodów,
chcą zacząć projektować też takie, które będą mogły służyć osobom
niepełnosprawnym – wyjaśniła, patrząc w oczy męża. Fugaku przez chwilę nic nie
powiedział. Musiał przyznać, że był zaskoczony. Co prawda fabryka funkcjonowała
przez cały czas, gdy Sasuke oraz Naruto byli w szpitalu, jednak w okrojonym stylu.
- Zaraz wracam – powiedział i
wyszedł z salonu. Wszedł do gabinetu,
zamykają za sobą drzwi. Sięgnął po telefon i wystukał znajomy numer. Po trzech
sygnałach odezwał się męski głos.
- Halo ?
- Minato ? To ja, Fugaku – przedstawił
się – Słyszałeś, że Twój syn wraca do fabryki ?
- Tak. Podjął tę decyzję
wczorajszego dnia. Chciałem Cię powiadomić, ale nie umiałem się z Tobą
skontaktować – odparł Uzumaki.
- Więc to prawda – rzekł w
połowie do siebie i do blondyna – A czy wiesz też, że nieco zmienia jej
działalność ?
- Chodzi Ci o pojazdy dla
niepełnosprawnych ? – Fugaku przytaknął, mimo iż Minato tego nie widział.
Chwila ciszy, po czym w słuchawce znów odezwał się głos – Naruto wpadł na ten
pomysł
z przyjaciółmi. Nadal dręczy go ten
wypadek oraz stan Sasuke. W jakiś sposób chciałby mu pomóc. Dobrze wie, że Twój
syn kocha samochody, więc postanowił, że pierwszy będzie dla niego a następne
dla osób, które są w podobnej sytuacji – wyjaśnił Uzumaki.
- Rozumiem …
- Fugaku, mojemu synowi naprawdę
jest bardzo ciężko. Często słyszę jak krzyczy w nocy i obwinia się o wszystko,
co przydarzyło się Sasuke. Najchętniej zamienił by się miejscami, gdyby była
taka możliwość – rzekł blondyn.
- Wiem … Dziękuję Minato – odparł
Fugaku.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że
możecie na nas liczyć – rzekł.
- Tak i doceniam to.
- Itachi znalazł już tego lekarza
?
- Jeszcze nie, choć znalazł
pewien trop do jednej lekarki o dość bogatych umiejętnościach – odparł Fugaku –
Wczoraj poleciał do Danii aby dowiedzieć się o niej więcej – dodał.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że ją
znajdzie. W razie czego, dzwoń – rzekł Uzumaki.
- Dziękuję Minato. Do usłyszenia –
odparł i rozłączył się. Jeszcze chwilę spędził w gabinecie, by poukładać myśli,
po czym wrócił do salonu. W pomieszczeniu znalazł śpiącą żonę. Podszedł do
niej, układając ją wygodniej na sofie i okrywając kocem. Widział zmęczenie
wymalowane na twarzy. To wszystko zaczęło ją przerastać, chociaż próbowała
udawać silną. Pocałował policzek kobiety i po cichu opuścił pomieszczenie,
zasuwając za sobą drzwi.
Wrócił do gabinetu i włączył
laptopa, chcąc zobaczyć czy są jakieś wiadomości od starszego syna. Gdy
zalogował się w sieci, dostrzegł nieodebrane połączenia oraz jednego e-meila.
Natychmiast przeczytał treść :
„ Jestem w Danii. Mam nadzieję się czegoś dowiedzieć. Później polecę do
Niemiec, gdzie ostatnio przebywała Tsunade. Odezwę się wieczorem. Pozdrów matkę
i Sasuke”.
- Więc już jesteś na miejscu –
rzekł do siebie. Uruchomił komunikator, chcąc połączyć się z synem, jednak ten
miał wyłączony komputer, co jednoznacznie oznaczało, iż był offline – Itachi …
Ciekawe, czy dowiedziałeś się czegoś … - zamyślił się na moment, zamykając
wieko laptopa. Ponownie opuścił gabinet, kierując się tym razem na piętro a
konkretnie do pokoju młodszego syna.
- Sasuke, otwórz mi – zaczął,
stukając kilka razy po drzwiach, jednak nie było żadnej reakcji z jego strony –
Musimy porozmawiać – dodał.
- Nie mamy o czym. Zostaw mnie w
spokoju – odpowiedział po chwili.
- Słyszałem, że Naruto był u
Ciebie i o tym, jak go potraktowałeś – kontynuował, mając nadzieję, że Sasuke
ostatecznie go wpuści.
- Widzę, że plotki szybko się
roznoszą – odparł sucho.
- Dlaczego go tak potraktowałeś ?
Przecież jesteście przyjaciółmi od zawsze. Nie powi … - w tym momencie dębowe
drzwi otwarły się a w nich Sasuke :
- Przyjaciółmi ?! Zobacz jak
wyglądam ?! Kto by chciał mieć przyjaciela – kalekę !! Po za tym, gdyby
naprawdę nim był, prowadził by wtedy to cholerne auto !!! Nie byłbym teraz tym,
kim jestem ! To przez niego nie mogę chodzić, prowadzić samochodu ani normalnie
żyć !! – krzyczał na cały głos, wyrzucając z siebie wszystko to, co trzymał w sobie przez pół roku.
- Przeprosił Cię i to nie
pierwszy raz – rzekł spokojnie Fugaku. Nie uciszał syna. Pozwolił mu na chwilę
złości – Po za tym, to nie wina Naruto , lecz tamtego kierowcy, który odpowie
za wszystko – dodał.
- Co z tego ?! Żadne przeprosiny
czy wyrok sądowy nie przywróci mi władzy w nogach ! Będę sparaliżowany do końca
życia !
- Wystarczy ! – tym razem to
Fugaku uniósł głos – Gdzie się podział mój prawdziwy syn ?! Ten, który nigdy
się nie poddawał. Sasuke przepełniony marzeniami oraz zawziętością. Sasuke,
potrafiący przekonać starego ojca, do czegoś, co wydawało mu się wręcz
absurdalne. Gdzie jest prawdziwy Sasuke Uchiha, który udowodnił mi, że ciężką
pracą, można zrealizować wszystkie marzenia. Co się stało z chłopakiem, który zbudował
fabrykę z najlepszym przyjacielem od podstaw, nie mając grosza przy duszy, lecz
pomysły i wiarę w swoje możliwości ?! – Fugaku nie wytrzymał. Chciał aby do
jego syna dotarło, że świat dla niego wcale się nie skończył i wciąż może
działać, lecz musi tego chcieć. Młodszy Uchiha spojrzał na ojca, po czym
szepnął :
- Umarł w dniu wypadku – to było
ostatnie zdanie jakie wypowiedział, przy otwartych drzwiach. Gdy skończył,
ponownie zamknął się w pokoju. Kilka łez chciało spłynąć po policzkach, jednak
szybko wytarł je wierzchem dłoni. Fugaku stał po drugiej stronie. Jemu również
chciało się płakać. Zachowanie Sasuke rozdzierało jego serce. Nie wiedział co
ma zrobić, aby w jakiś sposób wpłynąć na syna. Choć było mu ciężko, musiał być
silny. Nie tylko dla młodszego syna ale również dla Mikoto, ukochanej żony.
Jeśli on się podda, to ona również a wtedy pęknie jej serce, czego nie chciał
zobaczyć za żadne skarby. Cała nadzieja w starszym synu. Tylko on może sprawić,
że Sasuke znów zacznie się uśmiechać i zachowywać tak, jak przed wypadkiem.
KOPENHAGA
Musiał zasnąć, gdyż za oknem
słońce powoli zachodziło za horyzont. Przetarł oczy i spojrzał na zegarek,
który wskazywał 17:00. Skrzywił się z niezadowolenia. Chciał tylko na chwilę
się położyć, by później zadzwonić pod zdobyty numer.
- Cholera ! – krzyknął, gdyż zdał
sobie sprawę, że zmarnował sporo czasu. Pospiesznie wyciągnął zapisaną kartkę z
kieszeni i sięgnął po telefon. Wystukał odpowiednie numery na klawiaturze
komórki i czekał na połączenie. Trzy sygnały i nic. Rozłączył się i spróbował
ponownie. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, dopiero przy 10-ej próbie
usłyszał męski głos po drugiej stronie :
- Halo ?
- Dobry wieczór. Z kim rozmawiam
? – zapytał Itachi
- To raczej ja powinienem zapytać
pierwszy
- Przepraszam. Uchiha Itachi –
przedstawił się.
- Jiraya. W czym mogę pomóc ? –
zapytał.
- Chciałbym z panem porozmawiać w
cztery oczy, na pewien temat – zaczął, oczekując jakiejś reakcji.
- To znaczy ?
- Chodzi mi o pańską dobrą
znajomą – Tsunadę Senjuu – odpowiedział na pytanie a w słuchawce zapanowała
cisza.
******
Voila :D Specjalnie dla Unnamed, która wręcz nie mogła się doczekać kolejnego
rozdziału, zaparłam się w sobie i napisałam szósteczkę. O dziwo wszystko jest tak,
jak chciałam :D :D Zwłaszcza końcówka, która wyszła dość ciekawie. Mam
nadzieję, że treść przypadnie Wam do gustu. Przyznam, że przy takim upale ciężko
się skupić, ale jakoś się udało :D Zapraszam Was do śledzenia moich poczynań na
specjalnej stronie stworzonej na facebook’u. Tam znajdziecie wszystkie
informacje dotyczące moich blogów oraz etapów tworzenia następnych rozdziałów
:D
Tym czasem życzę przyjemnej lekturki oraz dla tych, którzy je mają,
udanych wakacji. Buziaczki i do zobaczenia następnym razem :D
Rozdział świetny,ale...
OdpowiedzUsuńjestem chłopakiem xdd
Czekam na następną nocie,twoje opka są najlepsze,
życzę dużo veny xd
O.O SZOK. Gomene ^^" Nie wiedziałam ^^" Dziękuję :) Następna dopiero w sierpniu :)
Usuń:o którego sierpnia? xd
OdpowiedzUsuńCzekam,jak zwykle z niecierpliwością xd
Nie mam pojęcia :P Najpierw muszę napisać losy :P Po za tym to opowiadanie będzie miał ok 30 rozdziałów więc lepiej nie poganiaj bo opowieść szybciej się skończy :P
UsuńWiem wiem xd
UsuńAh sis! Rozdzial smutny ;(
OdpowiedzUsuńWidac ze Sasek cierpi i ze zamknal sie sam w sobie na trzy spusty, nie dopuszczajac nikogo do siebie... Ale ja wiem ze Saku jak sie pojawi, to pewnie da mu niezle popalic, co? xD
Uuu... Saku eks nie daje zyc? nie ladnie, oj nie ladnie.
Zal mi nieco Naruciaka... ale wiem ze to dopiero poczatek opowiadania, wiec jestem dobrej mysli ;)
Czekam na next sis ;)
Byeee ;*
Nominowałam cie do Liebster Award więcej informacji u mnie blogu ...Czekam na NN z twojej strony .
OdpowiedzUsuńhttp://mylifeinrelaword.blogspot.com/
Yes Yes Yes ! Wreszcie kolejny rozdzialik... :* Uh już nie mogłam się doczekać tego co będzie, a teraz jeszcze bardziej się niecierpliwię :) Ciekawi mnie to jak rozegrasz akcję, by Sakura znalazła się w Japonii skoro Itachi szuka Tsunade...??? Tak, ten wątek jest zagadką.
OdpowiedzUsuńW każdym razie życzę weny :*
Kochająca Czytelniczka
GDZIE JEST 7 ROZDZIAŁ ._.
OdpowiedzUsuńJest w trakcie pisania :) proponuję zapoznać się z nowym rozdziałem na www.losy-sakury-i-sasuke.blog.onet.pl w ramach oczekiwań na tutejszą notkę :)
UsuńRAGE MODE : OFF
UsuńYay ^^