Do słonecznej Portugalii
przyleciał miesiąc temu, by znaleźć odpowiedniego lekarza, który byłby
w stanie wyleczyć młodszego brata z kalectwa. Niestety szukał na próżno.
Odwiedził już większą część ze swojej listy. Nie spał prawie w ogóle. Jadł
tylko w tedy, gdy zaistniała potrzeba. Jedynie z higieną był na bieżąco. Codziennie
przez kilkanaście godzin przemieszcza się wypożyczonym samochodem, do kolejnych
szpitali, lecznic, klinik a nawet podmiejskich przychodni, jednak żadne z tych
miejsc nie miało tego, czego on szukał. Historię Sasuke poznał już prawie cały
kraj. Itachi zawsze opowiadał o tym, co wydarzyło się jego bratu. Miał
nadzieję, że dokładny opis zdarzeń pomoże mu w odnalezieniu lekarza, który
specjalizowałby się w takiego typu przypadkach. Niestety. Żaden z medyków nie
był
w stanie podjąć się tego zadania, które bądź co bądź, równało się z dużym
ryzykiem. Po kolejnej
i ostatniej wizycie dzisiejszego dnia a raczej wieczoru, Itachi wrócił do
wynajmowanego pokoju
w jednym z tutejszych hoteli. Od przyjazdu do Portugalii, miejsce pobytu
zmieniał aż 20 razy. Mieszkał na przysłowiowych walizkach ale nie przeszkadzało
mu to.
- Jak Ci idzie ? – zapytał
Fugaku, rozmawiając z synem przez Internet.
- Kiepsko. Nie ma w tym kraju
nikogo, kto podjął by się tego zadania. Zostały mi jeszcze dwa miejsca. Później
wylatuję do Hiszpanii – odparł, pijąc kawę.
- Rozumiem.
- Jak on się czuje ? – zapytał.
Mężczyzna westchnął. Spojrzał na syna i rzekł :
- Tak samo jak na początku. Nie
dopuszcza do siebie nikogo, choć na szczęście zaczął już jeść – rzekł Fugaku.
Itachi również wypuścił powietrze z płuc. Zdawał sobie sprawę, że jego młodszy
braciszek zmienił się nie do poznania.
- Co z fabryką ? – kolejne
pytanie.
- Tak jak prosiłeś, nie kazałem
jej zamknąć. Naruto stara się wszystko ogarnąć, choć na początku nie chciał tam
postawić nogi. Na szczęście Minato go przekonał – odparł.
- Cieszę się. Błędem by było
ogłosić jej upadłość bądź też sprzedać. Tyle nad nią pracowali.
- Itachi … Myślisz, że uda Ci się
….
- Jestem tego pewny. Muszę
kończyć. Pozdrów mamę ode mnie – rzekł i rozłączył się. Zamknął laptopa.
Potrzebował chwili do namysłu. Zamknął na moment oczy, jakby w jakiś sposób
miało mu to pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na dręczące go pytania.
MIESIĄC WCZEŚNIEJ
Od wypadku minęły trzy dni.
Według zaleceń lekarza, dziś nadszedł dzień, w którym Sasuke ma poznać prawdę na
temat swojego stanu. Mikoto a tażke Fugaku zjawili się w szpitalu o wczesnym
świcie. Kushina oraz Minato, towarzyszyli im w tak bardzo ważnym a zarazem
ciężkim wydarzeniu. Nikt nie wiedział, jak mają to przekazać ciemnookiemu. Bali
się jego reakcji i dalszych następstw jakie mogły później powstać.
- Są państwo gotowi ? – zapytał
lekarz, po dwóch godzinach od przyjścia państwa Uchiha. Małżeństwo niepewnie
przytaknęło głowami – Zatem proszę wejść.
Para weszła do sali. W niewielkim
pomieszczeniu stało łóżko, dwa stoliki oraz mała szafka na najpotrzebniejsze
rzeczy. Okna wychodziły na zachód, stąd w pokoju najdłużej świeciło słońce.
Mikoto widząc syna uśmiechnęła się blado, oczami wodząc po wnętrzu. Sasuke
jeszcze spał, co też ułatwiło im w pewnym sensie sprawę. Mieli trochę więcej
czasu na dobranie odpowiednich słów, które pasowały by, do obecnej sytuacji.
Kobieta usiadła na metalowym
taborecie, przybliżając się do syna. Złapała go za dłoń a drugą ręką
przeczesała jego włosy. Twarz miał spokojną, jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
Po chwili powieki zaczęły drgać. Ciemnooki budził się ze snu.
- Sasuke – szepnęła Mikoto,
spoglądając raz na syna a raz na męża. Chłopak otworzył oczy, ukazując głęboką
czerń swych tęczówek.
- Mama … Tata … - szepnął, ledwo
słyszalnym tonem
- Jesteśmy tu kochanie. Już
wszystko dobrze – odpowiedziała zatroskanym tonem. Fugaku podszedł do żony,
kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Ał … Boli mnie głowa… - rzekł,
łapiąc się za potylicę.
- To normalne po wypadku – odparł
mężczyzna
- Chce mi się pić – głos Sasuke
cały czas był zachrypnięty i ledwo słyszalny. Czasami z trudem było odgadnąć,
co mówi ciemnooki.
- Proszę kochanie - podała mu szklankę wody – Tylko pomału –
dodała, pomagając mu ugasić pragnienie.
Przez kilka minut panowała cisza.
Mikoto i Fugaku nie mieli pojęcia jak przekazać synowi smutną wiadomość na jego
temat. Wiedzieli, że Sasuke przeżyje szok, gdy dowie się o swym kalectwie.
Jednak musieli poinformować go jak najszybciej, zachowując środki ostrożności.
Gdy Fugaku chciał już coś powiedzieć, młody Uchiha wszedł mu w zdanie :
- Co z Naruto ? – zapytał.
- Czuję się trochę lepiej. Dalej
tkwi cały w gipsie i w bandażu na głowie – odparła Mikoto.
- Za miesiąc powinni go wypisać
ze szpitala – dodał Fugaku. Ciemnooki uniósł kąciku ust do góry
w lekkim uśmiechu.
- Sasuke … - Mikoto chciała mieć
to za sobą, dlatego postanowiła zacząć trudny temat. Uchiha spojrzał na matkę,
nie spodziewając się tego, co zaraz usłyszy – Musimy Ci o czymś powiedzieć –
dodała. Głos powoli zaczął ściskać gardło. Musiała być jednak silna. Teraz i
później, dopóki Itachi nie znajdzie odpowiedniego lekarza, który pomógłby
młodszemu synowi. Fugaku mocniej ścisnął
ramię żony, by w jakiś sposób ją wesprzeć. Młody Uchiha spojrzał pytająco na
matkę, w oczekiwaniu na dalszą część rozmowy. Zauważył dziwne napięcie u
rodziców. Zastanawiało go, co się dzieje.Mikoto trudno było dobrać
odpowiednie słowa, które jak najmniej boleśnie dotknęły by jej syna.
W gardle czuła supeł, uniemożliwiający wydobycie żadnego dźwięku, jednak
wiedziała, że musi wziąć się w garść i powiadomić Sasuke o następstwach jakie
przyniósł wypadek.
- Posłuchaj mnie kochanie –
zaczęła – Chodzi o to, że …. – zamilkła na moment – Wasze zderzenie
z tamtym samochodem przyniosły pewne konsekwencje … Wiem, że to nie Twoja wina … Jednak … Kolizja, której byliście ofiarami spowodowała iż …
z tamtym samochodem przyniosły pewne konsekwencje … Wiem, że to nie Twoja wina … Jednak … Kolizja, której byliście ofiarami spowodowała iż …
- Mamo, co chcesz mi powiedzieć ?
– zapytał ciemnooki, nie rozumiejąc nic ze słów, które mówiła do niego
rodzicielka.
- Itachi już wszystkim się
zajmuje, dlatego bądź dobrej myśli …
- Ale o co chodzi ? – dopytywał
ciemnooki. Mikoto jeszcze nigdy tak do niego nie mówiła.
- Wypadek spowodował znaczne
uszkodzenie kręgosłupa …. – szeptała – Skutkiem tego wszystkiego jest to, że ….
Nie będziesz mógł chodzić …. – dodała ledwo słyszalnym głosem. Gdy wymawiała
ostatnie zdanie, jednocześnie dławiła się łzami, które zaczęły wylewać się z
jej oczu. Fugaku ścisnął ramię kobiety mocniej, by wiedziała, że on nadal tu
jest.
- Tato… - ciemnooki zwrócił się
do ojca.
- Twoja matka powiedziała przed
chwilą, iż wypadek uszkodził Twój kręgosłup, przez co zostałeś sparaliżowany od
pasa w dół – rzekł Fugaku, siląc się na normalny ton.
- Chcecie mi powiedzieć, że nie
będę mógł chodzić ani prowadzić samochodu ?! – krzyknął w ich stronę. Państwo
Uchiha jedynie przytaknęło w odpowiedzi – To chwilowe, prawda ? Powiedzcie, że
nie będę do końca życia przykuty do łóżka ! – znów uniósł swój głos.
- Przykro mi kochanie ale lekarze
nic więcej nie mogli zrobić … Uraz jest zbyt poważny – szepnęła matka, chcąc
ścisnąć dłoń syna.
- To niemożliwe ! Jak będę teraz
żył ? Co z moimi planami ? A firma ? Co się z nią stanie ? Tak wiele pracy w
nią włożyłem ! – krzyczał.
- Fabryka nadal funkcjonuje.
Itachi powiedział, aby jej nie zamykać ze względu na Ciebie oraz Naruto a także
pracujących w niej ludzi – odparł Fugaku.
- Ze względu na nas ?! Tylko, że
ja do niczego się nie przydam ! Nigdy więcej nie poczuję jak to jest, prowadzić
samochód ! Nie będę mógł testować żadnego, nowego modelu !
- Spokojnie kochanie … - odezwała
się Mikoto – Itachi obiecał, że zrobi wszystko abyś wyzdrowiał. Trzy dni temu
wyjechał do Europy w poszukiwaniu specjalisty – wyjaśniła kobieta.
- Mamo ! Jak mam być spokojny,
wiedząc, że zostanę na zawsze w łóżku ! Właśnie zmieniło się całe moje życie !
- Zobaczysz.. Wszystko się ułoży
– Pani Uchiha chciała pocieszyć syna, jednak ten, był zbyt wzburzony zaistniałą
sytuacją.
- Dlaczego to musiało spotkać
właśnie mnie ! Wszystkie moje marzenia, plany. Przyszłość, którą wybrałem sobie
już wiele lat temu ! Co ze mną teraz będzie ?! – krzyki Sasuke przeobraziły się
w płacz. Mimo iż miał 21 lat, nie potrafił opanować łez. Strach przed utratą
marzeń, które tkał od dziecka niczym złote nici, teraz rozpadły się na wiele
kawałków, przez jedno wydarzenie, zmieniając drastycznie jego życie. Mikoto
usiadła przy synu, przytulając go do klatki piersiowej.
- Płacz, jeśli wiesz, że Ci to
pomoże – szeptała mu do ucha kobieta. Sasuke próbował wiele razy odepchnąć
kobietę, jednak ta, nie dawała za wygraną. W końcu młodszy Uchiha poddał się,
pozwalając aby morze łez plamiło odzież jego matki. Moment ten trwał przez pół
godziny. Powoli Sasuke zaczął się uspokajać, jednak gdy docierało do niego, że
nie jest w stanie poruszyć dolnymi kończynami, wszystko zaczynało się od
początku. Zamiast tego zawitała nieczułość, oschłość, chłód. Kruczowłosy
zmienił się całkowicie.
- Czy Naruto także … - Fugaku
wiedział o co chce zapytać syn. Zaprzeczył, kręcąc głową – Rozumiem – szepnął
do siebie. Ojciec Sasuke, mógłby przysięgnąć, że widział na twarzy ciemnookiego
lekki uśmiech – On wie ? – zapytał.
- Tak. Wymusił odpowiedź na
lekarzach – odparł mężczyzna – Odkąd się dowiedział, cały czas czuje wyrzuty
sumienia, oskarżając siebie o wszystko – dodał Fugaku.
- Ma rację – odparł sucho
- Nie rozumiem - zdziwił się Pan Uchiha
- Naruto jest wszystkiemu winien
– lodowaty głos wydobył się z ust ciemnookiego – Gdyby prowadził, nie byłbym
teraz w takim stanie, tylko on – dodał z goryczą.
- Sasuke … Nie możesz obwiniać
Naruto za to, co się stało … Wszystkiemu winny jest kierowca, który według
policji, wymusił pierwszeństwo – odparła Mikoto.
- Ale to on miał prowadzić te
cholerne auto !! To był jego projekt !! – krzyknął na matkę.
- Wystarczy ! – uniósł głos
Fugaku – Jesteście najlepszymi przyjaciółmi odkąd pamiętam. Nie możesz
przekreślać Waszej przyjaźni, przez coś takiego.
- Dlaczego więc, to nie Naruto a
ja, jestem sparaliżowany ?!
- Widocznie tak chciał los –
odparł Pan Uchiha.
- Wyjdźcie i zostawcie mnie
samego ! – gdyby mógł, wyrzucił by rodziców własnoręcznie, jednak nie był w
stanie tego zrobić.
- Choć Mikoto – słowa skierował
do żony – Pozwólmy mu się uspokoić – dodał. Kobieta wstała niechętnie. Sasuke
nie patrzył na żadne z nich. Miał założone ręce na klatce piersiowej a wzrok
skierował w stronę okna. Dopiero gdy usłyszał, jak drzwi zamykają się z drugiej
strony, spojrzał w tamtym kierunku. Został sam. Samotna łza, spłynęła po
policzku. Od dzisiaj nie jest już tym samym Sasuke, którego wszyscy znali.
Tamten umarł razem z jego możnością chodzenia.
Państwo Uchiha pojawili się na
korytarzu, gdzie stali rodzice Naruto. Kushina od razu podeszła do Mikoto,
otaczając ją ramieniem. Po twarzy kobiety od razu było widać, że nie wszystko
poszło tak, jak by tego chciała.
- Wszystko dobrze ? – zapytała
Pani Uzumaki
- Nic nie jest w porządku,
Kushino. Sasuke całkowicie się załamał – odparła Mikoto, płacząc w ramię
przyjaciółki – W dodatku obwinia o wszystko Naruto – dodała, szlochając.
- Dlaczego ? – zapytał Minato – Przecież winę ponosi
tamten kierowca – dodał.
- Sasuke twierdzi, że tamtego
dnia, to Wasz syn miał prowadzić ale z jakiegoś powodu, Sasuke usiadł za
kierownicą – wyjaśnił Fugaku.
- To by wyjaśniało, dlaczego
Naruto ma wyrzuty sumienia odkąd tylko się ocknął – powiedział blond mężczyzna.
- Czyli Sasuke może mieć rację ?
– zapytała Mikoto, zalana łzami.
- Nie wiem co Ci odpowiedzieć.
Naruto cały czas powtarza, że to jego wina ale nic więcej nie da się od niego
wyciągnąć. Lekarz stwierdził u niego szok i wezwał psychologa na pomoc – odparł
Minato.
W tym samym czasie w sali, w
której przebywał dwudziestojednolatek panowała podobna atmosfera, co w pokoju
Uchihy. Różnica polegała na tym, iż blondyn w ciszy powtarzał w kółko te same
zdania. Nie krzyczał, nie płakał, po prostu leżał tępo wpatrując się w sufit i
recytując cały czas następujące wypowiedzi:
- Moja wina … Gdybym to ja
prowadził … Sasuke … Wybacz mi …. – od chwili, gdy dowiedział się
o stanie przyjaciela z jego ust nie wychodziło nic innego. Obecność psychologa
wcale nie poprawiała jego stanu. Naruto nie zamierzał z nikim rozmawiać.
Ignorował personel medyczny a nawet rodziców. Nie potrafił pogodzić się z tym,
co miało miejsce trzy dni temu. Nigdy nie przypuszczał, że jego przyjaciel może
zostać sparaliżowany i już nigdy nie wsiąść za kółko żadnego samochodu.
- Naruto – po kilkunastu
minutach, ktoś wszedł do pomieszczenia. Uzumaki jednak nie zwrócił na tę osobę
szczególnej uwagi. Odwrócił jedynie głowę w stronę okna, by nie patrzeć ciągle
w sufit – Spójrz na mnie – usłyszał, jednak żadnej reakcji z jego strony nie
było – To nie jest Twoja wina. Nie powinieneś się obwiniać – głos nadal
wypowiadał kolejne zdania – Na Boga, Naruto ! Powiedz coś. Milczysz i szepczesz
na przemian od trzech dni – głos ucichł Ostatnie zdanie jakby zadziałało, gdyż
blondyn odwrócił głowę w stronę rozmówcy, którym okazał się być Minato.
- Nie moja wina ?! Tato ! Gdybym
to ja prowadził, Sasuke nie byłby dziś sparaliżowany, tylko ja ! Więc nie
gadaj, że to nie przeze mnie ! – uniósł się blondyn.
- Nie mogłeś przewidzieć takiego
obrotu spraw. Za wszystko odpowiedzialny jest tamten kierowca. To on nie
zachował środków ostrożności – tłumaczył Minato, jednak Naruto nadal był
odmiennego zdania.
- Jak on się czuje ? – zapytał
nagle.
- Jest w szoku. Nie chce nikogo
widzieć ani z nikim rozmawiać – powiedział zgodnie z prawdą starszy Uzumaki.
- Rozumiem …. – szepnął do
siebie. To były ostatnie słowa jakie wypowiedział tamtego dnia. Do momentu
wypisu ze szpitala, Naruto milczał. Nie chciał z nikim rozmawiać. Zamknął się w
sobie. Pomoc psychologa również na nic się zdała. W końcu lekarze odstąpili od
tego pomysłu.
21 lipca nadszedł dzień, w którym
dwójka przyjaciół mogła opuścić lecznicę. Oboje spotkali się na korytarzu. Choć
mieli razem dzielić wspólną salę, nie doszło do tego. Lekarze stwierdzili, iż
tak będzie najlepiej.
- Sasuke … - pierwsze słowa,
które padły z ust Uzumakiego. Przez chwilę patrzył ciemnowłosemu
w oczy, jednak poczucie winy spowodowało, iż szybko spuścił wzrok. Uchiha nie powiedział nic. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę przyjaciela, po czym rzekł do matki :
w oczy, jednak poczucie winy spowodowało, iż szybko spuścił wzrok. Uchiha nie powiedział nic. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę przyjaciela, po czym rzekł do matki :
- Chodźmy stąd – chłodny głos
wyszedł z jego ust.
- Sasuke ! – Uchiha słyszał
wołanie, jednak nie był w stanie obejrzeć się za siebie. Nie potrafił spojrzeć
w lazurowe tęczówki, które tak bardzo przygasły. Wolał jak najszybciej opuścić
miejsce, w którym się znajdował.
- Nie martw się Naruto, on
potrzebuje czasu – odparł Fugaku, jakby na pocieszenie.
- Wiem – szepnął do siebie. Serce
tak bardzo krwawiło mu z żalu. Poczucie winy stało się jeszcze silniejsze. Po
jego twarzy znów potoczyła się samotna łza.
- Gdybyście czegoś potrzebowali,
dajcie znać – Minato skierował słowa do przyjaciela. Kushina uścisnęła Mikoto
na pożegnanie.
- Dziękuję i wzajemnie –
odpowiedział Fugaku. Mężczyźni uścisnęli swoje dłonie. Gdy kobiety również się
pożegnały, obie rodziny opuściły szpital, wracając do swych domów.
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Trzydzieści dni. Tyle minęło od
feralnego wypadku dwojga przyjaciół. Naruto prawie całkowicie wrócił do
zdrowia. Głowa się zagoiła a kości zrosły. Cieleśnie Uzumaki był zupełnie
sprawny, jednak duchowo… Nie do końca. Dusza nadal cierpiała a psychika czuła
spore obciążenie na sobie. Blondyn nadal nie pogodził się z faktem związanym ze
swoim przyjacielem. Dziś po raz pierwszy od miesiąca postanowił odwiedzić
fabrykę. Spełnienie ich dziecięcych i młodzieńczych marzeń.
Na miejsce dotarł po godzinie i
choć było ono blisko miejsca zamieszkania obu młodzieńców, to Uzumaki wolał
znaleźć jak najdłuższą drogę, która zaprowadziła by go do celu. Lazurowym
tęczówkom ukazał się tak dobrze znajomy szyld. Połączenie wiru oraz wachlarzu
oraz dwa nazwiska „Uchiha&Uzumaki”. Uśmiechnął się pod nosem. Z zewnątrz
wszystko wyglądało tak jak przed wypadkiem. No może trochę zarósł trawnik.
Przełknął ślinę i zrobił pierwsze kroki. Po chwili stał już pod wielkimi
drzwiami. Wyciągnął dłoń w stronę mosiężnej klamki i nacisnął na nią. Wejście
otwarło się. Naruto pchnął jedno skrzydło do przodu, wchodząc jednocześnie do
środka. Zdziwił się, widząc pogaszone światła i ogromną ciszę, panującą w
środku. Był przekonany, że Fugaku nie zamknął fabryki oraz firmy. Przynajmniej
tak powiedział mu jego ojciec, więc dlaczego zastał taki a nie inny widok ?
Ręką postanowił poszukać włącznika światła. Mniej więcej orientował się, gdzie
owy obiekt ma swoje miejsce. Gdy już je znalazł, nacisnął na odpowiedni guzik.
Jasność ponownie zawitała do środka budynku. Kolejne zdziwienie pojawiło się na
jego twarzy. Wszystko było w takim stanie, jakie zostawili przed wypadkiem, gdy
wraz z Sasuke opuszczali fabrykę najnowszym samochodem.
- To dziwne … - szepnął do
siebie, robiąc parę kroków ku przodowi. Przez kilka minut przechadzał się po
dużej hali, nie zastając ani jednego pracownika – Co tu się stało ? – pytał sam
siebie, czekając aż ktoś mu odpowie, jednak nikogo nie było. Uzumakiego naszły
pewne myśli, które mogły okazać się bardzo prawdopodobne – Czyżby znaleźli
sobie nową pracę ? – znów zapytał sam siebie, jednak ponownie usłyszał tylko
ciszę. Po dłuższym czasie, jaki spędził na dole, postanowił udać się na górę.
Kręconymi schodami, szedł krok po kroku, aż w końcu znalazł się u celu. Otwarł
brązowe drzwi, na których wisiała plakietka z jego nazwiskiem. Był w swoim
biurze. Jak zwykle panował tu chaos. Nie był przyzwyczajony do pedanckiego
porządku, który panował w gabinecie Sasuke. Wolał gdy wszystko miało chaotyczny
nieład. Usiadł na krześle, oczami wodząc po pomieszczeniu. Na ścianie wisiały
wspólne zdjęcia z pierwszych sukcesów firmy a także z czasów studiów. Na każdym
z nich, był razem
z Uchihą. Uśmiechnięci i zadowoleni. Czasami dumni albo też z głupkowatymi
minami, które przeważnie stawiał Naruto. Blondyn podszedł do jednego z nich,
biorąc je do ręki. Lekki uśmiech zawitał na twarzy.
- Wtedy byliśmy tacy beztroscy –
szepnął do siebie – Razem stworzyliśmy tą firmę. Byliśmy świadkami je sukcesów
i porażek a teraz ? … Jestem tu sam … Ty nie chcesz tu wracać a inni ? Pewnie
znaleźli sobie lepsze warunki do pracy – dodał, wzdychając. Odłożył ramkę ze
zdjęciem na miejsce i zszedł na dół. Zgasił światła, opuszczając tak ważne dla
niego miejsce.
W tym samym czasie, Sasuke
siedział w fotelu na kółkach. Nienawidził tego miejsca, jednak był to jedyny
mebel, dzięki któremu mógł poruszać się po swoim pokoju. W tej chwili przebywał
na balkonie czerpiąc świeże powietrze dzisiejszego dnia. On również po raz
pierwszy od dnia wypadku, wyszedł na zewnątrz. Mimo iż w zupełnie innym stylu
niż Naruto. Uchiha nie utrzymywał od miesiąca z nikim kontaktu. Nie chciał rozmawiać
z rodzicami ani z bratem. Całkowicie odciął się od społeczeństwa. Całymi dniami
przesiadywał w swoim pokoju, zamkniętym od środka na klucz. Mimo wielu prośbom
Fugaku czy też Mikoto, Sasuke nie miał zamiaru opuszczać swego azylu, jak miał
w zwyczaju go tak nazywać.
Dzisiejszy dzień był bardzo
słoneczny i ciepły. Niebo wręcz biło błękitem. Ciemnooki spoglądał w górę,
zakrywając twarz, by jarząca się kula, nie oślepiała jego oczu. Od razu
przypomniał sobie, jak Naruto zawsze narzekał na słońce w czasie jazdy
samochodem. Nie lubił, gdy świeciła mu po oczach. Tamtego dnia również tak
było. Prześwit wspomnień z 18 lipca przyprawił go o zły nastrój. Chcąc opuścić
balkon, kątem oka ujrzał przyjaciela, drepczącego w stronę domu. Nie przyznawał
się do tego, jednak Uzumaki wciąż był dla niego kimś ważnym. Niestety wypadek
wszystko zmienił a on nie potrafił się przełamać. Od razu zorientował się, skąd wraca. Był w
fabryce. Po miesiącu jeden z nich postanowił odwiedzić to miejsce. Musiał
przyznać, że blondyn miał odwagę.
- Sasuke, przyniosłam Ci obiad –
usłyszał wołanie matki, stojącej pod drzwiami.
- Zostaw je tam gdzie zwykle –
odparł, nadal spoglądając na postać przyjaciela. Utykał na prawą nogę. To ona najbardziej
ucierpiała w całym tym wypadku. Słyszał jak ich ojcowie rozmawiali kiedyś na
podwórzu. Naruto czeka długa rehabilitacja aby mógł normalnie funkcjonować.
Czasami zazdrościł przyjacielowi tej determinacji, której jemu samemu brakuje.
Nagle dostrzegł iż Uzumaki zatrzymał się i spogląda w jego stronę. Dostrzegł
lekki uśmiech, jednak w jego oczach nadal był smutek oraz poczucie winy. Nie było
tego blasku co kiedyś. Blondyn uniósł rękę ku górze w geście przywitania. Sasuke
na początku nie chciał odwzajemnić gestu, jednak coś go pchnęło i również
dźwignął dłoń, wykonując dwa krótkie machnięcia. Naruto uniósł lekko kąciki
ust, po czym znikł za murem. Sasuke spoglądał jeszcze chwilę w tamto miejsce a
później zerknął na rękę, którą niedawno powitał przyjaciela. Czyżby złość
zaczęła mu przechodzić ? Tego nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym dłużej.
Opuścił balkon, po czym skierował się do drzwi aby odebrać porcję obiadu. Gdy
już to zrobił, ponownie zamknął drzwi od środka, zostając całkowicie sam.
W TYM SAMYM CZASIE – PORTUGALIA
Po sprawdzeniu ostatnich lecznic
w tym kraju, wrócił do hotelu i spakował swoje rzeczy. Nie widział dłuższego
sensu na przebywanie w tutejszym państwie. Gdy był gotowy, zamknął pokój na
klucz
i zszedł do recepcji z zamiarem wymeldowania się.
- Proszę mi zamówić taksówkę na
lotnisko – poprosił jedną z recepcjonistek. Po kwadransie przed hotel
przyjechał środek lokomocji, który miał go zawieźć w odpowiednie miejsce.
Itachi podziękował kobiecie i opuścił budynek. Kierowca samochodu odebrał
bagaże długowłosemu i otworzył mu drzwi.
- Dokąd ? – zapytał starszy mężczyzna
- Na lotnisko w Lizbonie, proszę –
podał kierunek podróży. Taksówkarz przytaknął i ruszył przed siebie. Itachi
ostatni raz spoglądał na Santa Cruz. Za dwie godziny będzie siedział w kolejnym
samolocie, dzięki któremu dostanie się do Hiszpanii.
Na lotnisko przyjechał w ciągu
piętnastu minut. Kierowca taksówki znał się bardzo dobrze na swoim fachu, gdyż
omijał główne i zatłoczone o tej porze drogi. Dlatego podróż zajęła im tylko
kwadrans. Itachi w geście podziękowania, dał starszemu mężczyźnie większy
napiwek, który z początku nie chciał zostać przyjęty. Na szczęście ciemnookiemu
udało się przekonać taksówkarza.
Lotnisko w Lizbonie było ogromne
i bardzo zadbane. W holu tłoczyło się mnóstwo ludzi, czekających na odprawy.
Swe kroki skierował do jednego stanowisk, by zakupić bilet. Urocza kobieta,
trochę młodsza od niego, przywitała go w języku angielskim. Uchiha odwzajemnił
gest, po czym poprosił bilet do Hiszpanii a dokładnie do Madrytu. Tym razem
postanowił zacząć od większych miast a zakończyć na małych miasteczkach.
Przebywając w Portugalii, zdążył zrobić odpowiednią listę potencjalnych kandydatów.
Nie zdążył by tego przygotować w czasie lotu do Hiszpanii, gdyż odległość jest
zbyt mała.
Po odprawie, ciemnooki udał się
do kawiarni, gdyż miał jeszcze 40 minut do samolotu. Zamówił małą kawę z
mlekiem. Powoli delektował się napojem. Gdy minęło pół godziny, usłyszał
komunikat :
„ Pasażerowie oczekujący na samolot do Madrytu, proszeni są o przybycie
do terminala nr 3. Powtarzam : Pasażerowie oczekujący na samolot do Madrytu,
proszeni są o przybycie do terminala nr 3. Dziękujemy”.
Uchiha opuścił kawiarenkę i
podążył do wskazanego miejsca. Po sprawdzeniu dokumentów, przez służbę celną,
Itachi znalazł się na pokładzie samolotu, zajmując swoje miejsce. Tak samo jak
poprzednim razem, wybrał to, przy oknie. Minęło parę chwil a maszyna zaczęła
zataczać koła, po czym uniosła się w powietrze. Kilka stewardes przywitało się
z pasażerami oraz przedstawiło zasady bezpieczeństwa, na wypadek, gdyby coś
miało by się wydarzyć. Na koniec życzyły miłego i spokojnego lotu. Ciemnooki
otworzył laptopa, by raz jeszcze przyjrzeć się liście, którą sporządził w
Portugalii.
FRANCJA
Sakura oraz Hinata właśnie
opuściły salę wykładową. Jeszcze nigdy nie były tak przejęte
i zafascynowane jak teraz. Musiały przyznać, że gość specjalny zrobił na nich
ogromne wrażenie. Dzięki temu obie przyjaciółki wiedziały już, jaką
specjalizację wybiorą.
- Tsunade była niesamowita,
prawda ? – zapytała Hyuga
- O tak. Nie sądziłam, że ktoś
może posiadać tak ogromną wiedzę medyczną – odparła Sakura.
- To prawda. Profesor pozytywnie
mnie zaskoczył – rzekła Hinata.
- Dlatego nie dziwię się, że jest
prawie 24:00 a my dopiero teraz wracamy do domu – zauważyła Haruno, spoglądając
na zegarek – Dobrze, że jutro mamy wolne.
- Całe szczęście. W innym
wypadku, na pewno bym nie wstała – zachichotała biało oka.
- To co ? Widzimy się jutro na
kawie ? – zapytała zielonooka.
- Pewnie. Czasami coś nam się
należy – uśmiechnęła się granatowłosa.
- W takim razie do zobaczenia o
11:00. Tam gdzie zawsze – rzekła Haruno i pożegnała się z przyjaciółką.
- Do jutra – odpowiedziała
Hinata.
Sakura wróciła do niewielkiego mieszkanka
na obrzeżach Paryża. Było małe ale za to bardzo przytulne. Znajdowało się w nim
wszystko, czego potrzebowała. Kuchnia, łazienka, salonik a także sypialnia.
Wszystko urządzone z gustem. Haruno nie lubiła przepychu. Wolała minimalizm.
Taka forma odpowiadała jej idealnie.
W dziennym pokoju, znajdowała się
biblioteczka a w niej mnóstwo książek, które zielonooka kupowała na różnych
bazarkach. Przeważnie były to tytuły dotyczące jej zawodu, jednak wśród nich
znalazła się również fantastyka, kilka romansów a także dwa kryminały. Na
ścianie wisiał średniej wielkości telewizor a pod nim, na małym stoliku stało
DVD. Naprzeciw umieszczone były kremowe sofy i brązowy stół do kawy. Ściany w
kolorze beżu z białymi, szerokimi listwami wokół nich. Kilka małych lampek,
oświetlających wieczorami całe pomieszczenie oraz miękki dywan, na którym Sakura lubiła stąpać bosymi stopami.
Sypialnia posiadała jedynie cztery
meble. Duże łóżko z podwójnym materacem, kilkoma poduchami oraz kołdrą,
przykrytą miłym kocem, średniej wielkości komoda, w której trzymane były
ubrania Haruno oraz dwa stoliki nocne, na których stały dwie małe lampki i
elektroniczny zegar.
Łazienka wyposażona w wannę, którą
wstawiono w podłogę, tak więc wchodziło się, nie musząc podnosić nóg do góry.
Umywalka oraz toaleta stały po prawej stronie. Na lewej ścianie umieszczono
duże lustro, oświetlone halogenami. Dwie szafeczki na ręczniki oraz niewielka
pralka. Wszystko to, znajdowało się w tym jednym pomieszczeniu.
Kuchnia zaś, była wykonana z
drewna sosnowego. Każda szafka, stół a także krzesła. Wszystko z tego samego
materiału. Oprócz tego kuchenka mikrofalowa, piekarnik, mała lodówka oraz zlew.
Ściany
w kolorze pistacji. W każdym z okien wisiały białe firanki, nie posiadające
żadnego wzorku. Sakura lubiła właśnie taki styl, dlatego gdy tylko zobaczyła to
mieszkanie, od razu się na nie zdecydowała.
Od razu po powrocie do domu,
zapragnęła kąpieli. Weszła do łazienki, nalewając wody z dodatkiem olejku
lawendowego. Przyjemny zapach rozszedł się w całym pomieszczeniu. Gdy wszystko
było gotowe, weszła do środka, oddając się przyjemnościom. Po pół godzinnej
kąpieli, udała się do łóżka. Nie minął kwadrans a Haruno już spała.
Nawet nie wiedziała, kiedy
nadszedł następny dzień. Otworzyła leniwie oczy. Gdy spojrzała na zegarek
natychmiast wyskoczyła jak oparzona.
- Cholera ! Już 10:30 ! Spotkanie
z Hinatą ! – krzyknęła, biegnąc do łazienki, po drodze wyciągając
z komody jakieś ubrania, które ostatecznie cudem do siebie pasowały. Nie
zdążyła już zjeść śniadania, tłumacząc się tym, że zrobi to na mieście. Pędem
pobiegła na przystanek autobusowy. Na całe szczęście środek lokomocji
przyjechał z pięciominutowym opóźnieniem – Uff – powiedziała do siebie,
wchodząc do środka. 20 minut później
była już na miejscu. Wychodząc z autobusu, dostrzegła czekającą na nią Hinatę.
- Cześć Sakura – uśmiechnęła się
do przyjaciółki.
- Witaj – powiedziała na jednym
wydechu a widząc pytające spojrzenie, dodała – Mały kłopot z rana.
- Rozumiem. Chodźmy coś zjeść –
zaproponowała Hyuga.
- O tak, jestem za – odparła zielonooka.
Obie przyjaciółki weszły do stałej kawiarenki, którą zaczęły odwiedzać jeszcze
za czasów studiów. Postanowiły, że będzie to ich stałe miejsce pobytu.
Będąc już w środku, dziewczyny
dokonały zamówienia, by po chwili delektować się nim, rozmawiając na różne
tematy. Gdy podniebienia zostały zaspokojone, udały się do małego centrum
handlowego na zakupy a później na spacer po parku.
Szły uliczkami, krocząc wolnymi
krokami. Dzisiaj miały dzień wolny i zamierzały z niego skorzystać. Pogoda
dopisywała, humor także, dlatego więc, nie było mowy o siedzeniu w domu. Jak to
zawsze bywa na takich spotkaniach, Sakura z Hinatą poruszały masę tematów.
Nigdy nie potrafiły się nagadać. Wyglądało to tak, jakby nie widziały się kilka
miesięcy. Niestety ich przechadzkę zakłóciło pewne wydarzenie.
- Hinata, spójrz ! – powiedziała głośniejszym
tonem zielonooka, wskazując pewne miejsce. Hyuga spojrzała w tamtą stronę. Na
jednej z parkowych uliczek, leżała staruszka, potrącona przez rowerzystę. Młody
chłopak nie zauważył kobiety i wjechał w nią rowerem. Teraz klęczał nad nią, ze
strachu nie wiedząc co ma zrobić. Obie dziewczyny podbiegły do owego miejsca,
klękając przy poszkodowanej.
- Co się stało ? – zapytała Hyuga
– Hej – potrząsnęła młodym chłopakiem, jednak on nie reagował. Był zbyt
przejęty. Sakura w tym czasie zajmowała się staruszką, która nie wyglądała
najlepiej. Najprawdopodobniej miała pęknięte żebro i stłuczone udo.
- Zadzwonię po karetkę –
powiedziała Haruno, wyciągając telefon z torebki – Halo ? Proszę przysłać
pogotowie. Potrącona starsza kobieta. Wiek ok. 80 lat. Dobrze, będziemy czekać –
rzekła zielonooka po czym zajęła się poszkodowaną.
- Ocknij się – Hinata nadal
próbowała nawiązać kontakt z chłopakiem.
- Nie chciałem…. Nie widziałem ….
Ona tak nagle …. – jąkał się
- Już dobrze. Wezwaliśmy
pogotowie. Zaraz powinno tu być – wyjaśniała Hyuga, chcąc utrzymać młodzika
przy rozmowie. Po kwadransie przyjechał ambulans, który szybko znalazł się przy
poszkodowanej. Od razu zajęli się staruszką a także chłopakiem, będącym w
ciągłym szoku.
- Pojedziemy z Wami – powiedziała
Haruno, kierując słowa do sanitariuszy a widząc ich wzrok, dodała – Jesteśmy lekarkami.
Pracujemy w pobliskim szpitalu – rzekła.
- Zatem prosimy z nami – rzekł
jeden z nich. Hinata, Sakura oraz dwójka poszkodowanych wraz
z sanitariuszami, udali się do najbliższej lecznicy, wioząc ich na sygnale.
- I to tyle jeśli chodzi o nasz
wolny dzień – uśmiechnęła się Hyuga
- Odbijemy sobie – zielonooka odwzajemniła
gest.
HISZPANIA – MADRYT
Itachi wylądował na lotnisku w
Madrycie. Słońce prażyło niemiłosiernie. Podobnie jak w Portugalii, odebrał
bagaż, wezwał taksówkę i udał się do hotelu aby wynająć pokój. Gdy był już na
miejscu, otworzył laptopa i zadzwonił do ojca.
- Właśnie przyjechałem do
Madrytu. Odświeżę się i zacznę poszukiwania – powiedział ciemnooki, do
mężczyzny, który pojawił się na ekranie.
- Dobrze. Może tu będziesz miał
więcej szczęścia – odparł Fugaku
- Co z Sasuke ?
- Cóż … Wciąż nie wychodzi z
pokoju, jednak widziałem go dziś siedzącego na balkonie. Odezwał się też do
matki. Niby nie wiele ale zawsze coś – poinformował Pan Uchiha.
- Może wkrótce się zmieni –
zastanawiał się brat Sasuke.
- Zauważyłem dzisiaj Naruto –
powiedział po chwili Fugaku – Był w fabryce.
- Jak się czuje ? Od wizyty w
szpitalu, w ogóle go nie widziałem.
- Czeka go długa rehabilitacja.
Kuleje na prawą nogę – odparł Fugaku
- Rozumiem.
- Myślę, że Sasuke przechodzi
złość na Naruto.
- Dlaczego tak myślisz ?
- Widziałem, jak odkiwnął mu
ręką. Kiedy wracał z fabryki, Naruto zatrzymał się pod naszą bramą.
Najwyraźniej zauważył Sasuke siedzącego na balkonie. Uniósł do niego rękę w
geście przywitania się. Twój brat odwzajemnił gest – wyjaśnił Fugaku.
- Mam nadzieję, że wkrótce Sasuke
zrozumie, że to nie była jego wina i że pogodzi się z Naruto. Jestem pewny, że
ciężko to znosi. Po za tym jak twierdzi Minato, on cały czas obwinia się za ten
wypadek.
- To prawda. Dopóki stan Sasuke
się nie polepszy i Twój brat nie wyciągnie do niego ręki, Naruto z pewnością
będzie nadal się o wszystko winił.
- Oby szybko to nastąpiło. Muszę
kończyć. Pogadamy później. – Itachi pożegnał się i wyłączył komunikator
głosowy. Później wydrukował listę, która
była o dwa razy dłuższa od poprzedniej. Położył ją na łóżku a sam udał
się pod prysznic. Minęło dwadzieścia minut. Odświeżony długowłosy założył
świeże ciuchy i opuścił hotel – Czas zacząć poszukiwania – rzekł do siebie,
zatrzymując pierwszą, wolną taksówkę.
*******
Koniec :D Nareszcie udało mi się jakoś napisać fragment o Sasuke i jego
nieszczęściu. Być może nie tak to sobie wyobrażaliście ale ja tak. Nie
zamierzałam ciągnąć reakcji Uchihy przez kilka rozdziałów, co nie zmienia
faktu, że stosunki Naruto i Sasuke, nie poprawią się tak szybko. Trochę czasu
minie, zanim Uzumaki postanowi przekroczyć próg domu Uchiha. Cierpliwości. Itaś
jak zauważyliście, przeniósł się do innego państwa. Słoneczna Hiszpania to
kolejny obiekt jego poszukiwań. Czy znajdzie tam osobę, której szuka, dowiecie
się trochę później. Na koniec trochę o Sakurze i Hinacie. Najwyraźniej wolny
dzień nie był im pisany. Co będzie się działo dalej, zobaczycie w następnym
rozdziale. Tym czasem żegnam się z Wami i do zobaczenia później. Myślę, że
następnym razem będzie to na losach. Buźka. Wasza Myszka.
PS. Przypominam też, że jeśli ktoś zapomniał historię napisaną kilka
lat temu ( aż wstyd ^^” ) na www.nowy-czas-nowe-zycie-by-myszka.blog.onet.pl
zachęcam do nadrobienia zaległości, gdyż po zakończeniu losów, zamierzam
odkurzyć ten blog i kontynuować ową historię.
Do zobaczenia i dziękuję za wszystkie komentarze :*****
Uhooo Sas poznał prawdę, ale myślalam ze przyjmie tą wiadomość o wiele gorzej :-) chociaż zaskoczyło mnie ze po miesiącu jako tako przywitał się z naruto tym machnieciem reki xd jak to mówią zawsze cos :-)
OdpowiedzUsuńNo itachi juz w Hiszpanii, a stamtąd do Francji juz niedaleko xd
Oooo biedna staruszka =.= ale mam nadzieje ze wszystko z nią będzie ok i sakura z hinata jakoś odbija sobie ten dzien wolnego :-)
Ni nic sus, czekam na new są :-)
Byeeeeee ;+
Zaje**ste :3 to jak,kiedy następna nocia?
OdpowiedzUsuńJak wyżej,francja już nie daleko :3
Czekamy na nowe nocie jak najszybciej :>
boska notka.... mam nadzieje na szybko napisany nowy rozdzial i czekam na tego daaaaaaaaaaaaawno zaczetego bloga. cluski :*
OdpowiedzUsuńWhat's Taking place i'm new to this, I stumbled upon this I have found It absolutely useful and
OdpowiedzUsuńit has helped me out loads. I hope to contribute
& assist other users like its aided me. Good job.
Feel free to surf to my webpage; fartuchy dla serwisów sprzątających