niedziela, 7 lipca 2013

ROZDZIAŁ 4


Do słonecznej Portugalii przyleciał miesiąc temu, by znaleźć odpowiedniego lekarza, który byłby w stanie wyleczyć młodszego brata z kalectwa. Niestety szukał na próżno. Odwiedził już większą część ze swojej listy. Nie spał prawie w ogóle. Jadł tylko w tedy, gdy zaistniała potrzeba. Jedynie z higieną był na bieżąco. Codziennie przez kilkanaście godzin przemieszcza się wypożyczonym samochodem, do kolejnych szpitali, lecznic, klinik a nawet podmiejskich przychodni, jednak żadne z tych miejsc nie miało tego, czego on szukał. Historię Sasuke poznał już prawie cały kraj. Itachi zawsze opowiadał o tym, co wydarzyło się jego bratu. Miał nadzieję, że dokładny opis zdarzeń pomoże mu w odnalezieniu lekarza, który specjalizowałby się w takiego typu przypadkach. Niestety. Żaden z medyków nie był w stanie podjąć się tego zadania, które bądź co bądź, równało się z dużym ryzykiem. Po kolejnej i ostatniej wizycie dzisiejszego dnia a raczej wieczoru, Itachi wrócił do wynajmowanego pokoju w jednym z tutejszych hoteli. Od przyjazdu do Portugalii, miejsce pobytu zmieniał aż 20 razy. Mieszkał na przysłowiowych walizkach ale nie przeszkadzało mu to.

- Jak Ci idzie ? – zapytał Fugaku, rozmawiając z synem przez Internet.
- Kiepsko. Nie ma w tym kraju nikogo, kto podjął by się tego zadania. Zostały mi jeszcze dwa miejsca. Później wylatuję do Hiszpanii – odparł, pijąc kawę.
- Rozumiem.
- Jak on się czuje ? – zapytał. Mężczyzna westchnął. Spojrzał na syna i rzekł :
- Tak samo jak na początku. Nie dopuszcza do siebie nikogo, choć na szczęście zaczął już jeść – rzekł Fugaku. Itachi również wypuścił powietrze z płuc. Zdawał sobie sprawę, że jego młodszy braciszek zmienił się nie do poznania.
- Co z fabryką ? – kolejne pytanie.
- Tak jak prosiłeś, nie kazałem jej zamknąć. Naruto stara się wszystko ogarnąć, choć na początku nie chciał tam postawić nogi. Na szczęście Minato go przekonał – odparł.
- Cieszę się. Błędem by było ogłosić jej upadłość bądź też sprzedać. Tyle nad nią pracowali.
- Itachi … Myślisz, że uda Ci się ….
- Jestem tego pewny. Muszę kończyć. Pozdrów mamę ode mnie – rzekł i rozłączył się. Zamknął laptopa. Potrzebował chwili do namysłu. Zamknął na moment oczy, jakby w jakiś sposób miało mu to pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na dręczące go pytania.

MIESIĄC WCZEŚNIEJ

Od wypadku minęły trzy dni. Według zaleceń lekarza, dziś nadszedł dzień, w którym Sasuke ma poznać prawdę na temat swojego stanu. Mikoto a tażke Fugaku zjawili się w szpitalu o wczesnym świcie. Kushina oraz Minato, towarzyszyli im w tak bardzo ważnym a zarazem ciężkim wydarzeniu. Nikt nie wiedział, jak mają to przekazać ciemnookiemu. Bali się jego reakcji i dalszych następstw jakie mogły później powstać.

- Są państwo gotowi ? – zapytał lekarz, po dwóch godzinach od przyjścia państwa Uchiha. Małżeństwo niepewnie przytaknęło głowami – Zatem proszę wejść. 

Para weszła do sali. W niewielkim pomieszczeniu stało łóżko, dwa stoliki oraz mała szafka na najpotrzebniejsze rzeczy. Okna wychodziły na zachód, stąd w pokoju najdłużej świeciło słońce. Mikoto widząc syna uśmiechnęła się blado, oczami wodząc po wnętrzu. Sasuke jeszcze spał, co też ułatwiło im w pewnym sensie sprawę. Mieli trochę więcej czasu na dobranie odpowiednich słów, które pasowały by, do obecnej sytuacji.

Kobieta usiadła na metalowym taborecie, przybliżając się do syna. Złapała go za dłoń a drugą ręką przeczesała jego włosy. Twarz miał spokojną, jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Po chwili powieki zaczęły drgać. Ciemnooki budził się ze snu.

- Sasuke – szepnęła Mikoto, spoglądając raz na syna a raz na męża. Chłopak otworzył oczy, ukazując głęboką czerń swych tęczówek.
- Mama … Tata … - szepnął, ledwo słyszalnym tonem
- Jesteśmy tu kochanie. Już wszystko dobrze – odpowiedziała zatroskanym tonem. Fugaku podszedł do żony, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Ał … Boli mnie głowa… - rzekł, łapiąc się za potylicę.
- To normalne po wypadku – odparł mężczyzna
- Chce mi się pić – głos Sasuke cały czas był zachrypnięty i ledwo słyszalny. Czasami z trudem było odgadnąć, co mówi ciemnooki.
- Proszę kochanie  - podała mu szklankę wody – Tylko pomału – dodała, pomagając mu ugasić pragnienie.

Przez kilka minut panowała cisza. Mikoto i Fugaku nie mieli pojęcia jak przekazać synowi smutną wiadomość na jego temat. Wiedzieli, że Sasuke przeżyje szok, gdy dowie się o swym kalectwie. Jednak musieli poinformować go jak najszybciej, zachowując środki ostrożności. Gdy Fugaku chciał już coś powiedzieć, młody Uchiha wszedł mu w zdanie :

- Co z Naruto ? – zapytał.
- Czuję się trochę lepiej. Dalej tkwi cały w gipsie i w bandażu na głowie – odparła Mikoto.
- Za miesiąc powinni go wypisać ze szpitala – dodał Fugaku. Ciemnooki uniósł kąciku ust do góry w lekkim uśmiechu.
- Sasuke … - Mikoto chciała mieć to za sobą, dlatego postanowiła zacząć trudny temat. Uchiha spojrzał na matkę, nie spodziewając się tego, co zaraz usłyszy – Musimy Ci o czymś powiedzieć – dodała. Głos powoli zaczął ściskać gardło. Musiała być jednak silna. Teraz i później, dopóki Itachi nie znajdzie odpowiedniego lekarza, który pomógłby młodszemu synowi.  Fugaku mocniej ścisnął ramię żony, by w jakiś sposób ją wesprzeć. Młody Uchiha spojrzał pytająco na matkę, w oczekiwaniu na dalszą część rozmowy. Zauważył dziwne napięcie u rodziców. Zastanawiało go, co się dzieje.Mikoto trudno było dobrać odpowiednie słowa, które jak najmniej boleśnie dotknęły by jej syna. W gardle czuła supeł, uniemożliwiający wydobycie żadnego dźwięku, jednak wiedziała, że musi wziąć się w garść i powiadomić Sasuke o następstwach jakie przyniósł wypadek.

- Posłuchaj mnie kochanie – zaczęła – Chodzi o to, że …. – zamilkła na moment – Wasze zderzenie
z tamtym samochodem przyniosły pewne konsekwencje … Wiem, że to nie Twoja wina … Jednak … Kolizja, której byliście ofiarami spowodowała iż …
- Mamo, co chcesz mi powiedzieć ? – zapytał ciemnooki, nie rozumiejąc nic ze słów, które mówiła do niego rodzicielka.
- Itachi już wszystkim się zajmuje, dlatego bądź dobrej myśli …
- Ale o co chodzi ? – dopytywał ciemnooki. Mikoto jeszcze nigdy tak do niego nie mówiła.
- Wypadek spowodował znaczne uszkodzenie kręgosłupa …. – szeptała – Skutkiem tego wszystkiego jest to, że …. Nie będziesz mógł chodzić …. – dodała ledwo słyszalnym głosem. Gdy wymawiała ostatnie zdanie, jednocześnie dławiła się łzami, które zaczęły wylewać się z jej oczu. Fugaku ścisnął ramię kobiety mocniej, by wiedziała, że on nadal tu jest.
- Tato… - ciemnooki zwrócił się do ojca.
- Twoja matka powiedziała przed chwilą, iż wypadek uszkodził Twój kręgosłup, przez co zostałeś sparaliżowany od pasa w dół – rzekł Fugaku, siląc się na normalny ton.
- Chcecie mi powiedzieć, że nie będę mógł chodzić ani prowadzić samochodu ?! – krzyknął w ich stronę. Państwo Uchiha jedynie przytaknęło w odpowiedzi – To chwilowe, prawda ? Powiedzcie, że nie będę do końca życia przykuty do łóżka ! – znów uniósł swój głos.
- Przykro mi kochanie ale lekarze nic więcej nie mogli zrobić … Uraz jest zbyt poważny – szepnęła matka, chcąc ścisnąć dłoń syna.
- To niemożliwe ! Jak będę teraz żył ? Co z moimi planami ? A firma ? Co się z nią stanie ? Tak wiele pracy w nią włożyłem ! – krzyczał.
- Fabryka nadal funkcjonuje. Itachi powiedział, aby jej nie zamykać ze względu na Ciebie oraz Naruto a także pracujących w niej ludzi – odparł Fugaku.
- Ze względu na nas ?! Tylko, że ja do niczego się nie przydam ! Nigdy więcej nie poczuję jak to jest, prowadzić samochód ! Nie będę mógł testować żadnego, nowego modelu !
- Spokojnie kochanie … - odezwała się Mikoto – Itachi obiecał, że zrobi wszystko abyś wyzdrowiał. Trzy dni temu wyjechał do Europy w poszukiwaniu specjalisty – wyjaśniła kobieta.
- Mamo ! Jak mam być spokojny, wiedząc, że zostanę na zawsze w łóżku ! Właśnie zmieniło się całe moje życie !
- Zobaczysz.. Wszystko się ułoży – Pani Uchiha chciała pocieszyć syna, jednak ten, był zbyt wzburzony zaistniałą sytuacją.
- Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie ! Wszystkie moje marzenia, plany. Przyszłość, którą wybrałem sobie już wiele lat temu ! Co ze mną teraz będzie ?! – krzyki Sasuke przeobraziły się w płacz. Mimo iż miał 21 lat, nie potrafił opanować łez. Strach przed utratą marzeń, które tkał od dziecka niczym złote nici, teraz rozpadły się na wiele kawałków, przez jedno wydarzenie, zmieniając drastycznie jego życie. Mikoto usiadła przy synu, przytulając go do klatki piersiowej.
- Płacz, jeśli wiesz, że Ci to pomoże – szeptała mu do ucha kobieta. Sasuke próbował wiele razy odepchnąć kobietę, jednak ta, nie dawała za wygraną. W końcu młodszy Uchiha poddał się, pozwalając aby morze łez plamiło odzież jego matki. Moment ten trwał przez pół godziny. Powoli Sasuke zaczął się uspokajać, jednak gdy docierało do niego, że nie jest w stanie poruszyć dolnymi kończynami, wszystko zaczynało się od początku. Zamiast tego zawitała nieczułość, oschłość, chłód. Kruczowłosy zmienił się całkowicie.
- Czy Naruto także … - Fugaku wiedział o co chce zapytać syn. Zaprzeczył, kręcąc głową – Rozumiem – szepnął do siebie. Ojciec Sasuke, mógłby przysięgnąć, że widział na twarzy ciemnookiego lekki uśmiech – On wie ? – zapytał.
- Tak. Wymusił odpowiedź na lekarzach – odparł mężczyzna – Odkąd się dowiedział, cały czas czuje wyrzuty sumienia, oskarżając siebie o wszystko – dodał Fugaku.
- Ma rację – odparł sucho
- Nie rozumiem -  zdziwił się Pan Uchiha
- Naruto jest wszystkiemu winien – lodowaty głos wydobył się z ust ciemnookiego – Gdyby prowadził, nie byłbym teraz w takim stanie, tylko on – dodał z goryczą.
- Sasuke … Nie możesz obwiniać Naruto za to, co się stało … Wszystkiemu winny jest kierowca, który według policji, wymusił pierwszeństwo – odparła Mikoto.
- Ale to on miał prowadzić te cholerne auto !! To był jego projekt !! – krzyknął na matkę.
- Wystarczy ! – uniósł głos Fugaku – Jesteście najlepszymi przyjaciółmi odkąd pamiętam. Nie możesz przekreślać Waszej przyjaźni, przez coś takiego.
- Dlaczego więc, to nie Naruto a ja, jestem sparaliżowany ?!
- Widocznie tak chciał los – odparł Pan Uchiha.
- Wyjdźcie i zostawcie mnie samego ! – gdyby mógł, wyrzucił by rodziców własnoręcznie, jednak nie był w stanie tego zrobić.
- Choć Mikoto – słowa skierował do żony – Pozwólmy mu się uspokoić – dodał. Kobieta wstała niechętnie. Sasuke nie patrzył na żadne z nich. Miał założone ręce na klatce piersiowej a wzrok skierował w stronę okna. Dopiero gdy usłyszał, jak drzwi zamykają się z drugiej strony, spojrzał w tamtym kierunku. Został sam. Samotna łza, spłynęła po policzku. Od dzisiaj nie jest już tym samym Sasuke, którego wszyscy znali. Tamten umarł razem z jego możnością chodzenia.
Państwo Uchiha pojawili się na korytarzu, gdzie stali rodzice Naruto. Kushina od razu podeszła do Mikoto, otaczając ją ramieniem. Po twarzy kobiety od razu było widać, że nie wszystko poszło tak, jak by tego chciała.
- Wszystko dobrze ? – zapytała Pani Uzumaki
- Nic nie jest w porządku, Kushino. Sasuke całkowicie się załamał – odparła Mikoto, płacząc w ramię przyjaciółki – W dodatku obwinia o wszystko Naruto – dodała, szlochając.
- Dlaczego  ? – zapytał Minato – Przecież winę ponosi tamten kierowca – dodał.
- Sasuke twierdzi, że tamtego dnia, to Wasz syn miał prowadzić ale z jakiegoś powodu, Sasuke usiadł za kierownicą – wyjaśnił Fugaku.
- To by wyjaśniało, dlaczego Naruto ma wyrzuty sumienia odkąd tylko się ocknął – powiedział blond mężczyzna.
- Czyli Sasuke może mieć rację ? – zapytała Mikoto, zalana łzami.
- Nie wiem co Ci odpowiedzieć. Naruto cały czas powtarza, że to jego wina ale nic więcej nie da się od niego wyciągnąć. Lekarz stwierdził u niego szok i wezwał psychologa na pomoc – odparł Minato.

W tym samym czasie w sali, w której przebywał dwudziestojednolatek panowała podobna atmosfera, co w pokoju Uchihy. Różnica polegała na tym, iż blondyn w ciszy powtarzał w kółko te same zdania. Nie krzyczał, nie płakał, po prostu leżał tępo wpatrując się w sufit i recytując cały czas następujące wypowiedzi:

- Moja wina … Gdybym to ja prowadził … Sasuke … Wybacz mi …. – od chwili, gdy dowiedział się o stanie przyjaciela z jego ust nie wychodziło nic innego. Obecność psychologa wcale nie poprawiała jego stanu. Naruto nie zamierzał z nikim rozmawiać. Ignorował personel medyczny a nawet rodziców. Nie potrafił pogodzić się z tym, co miało miejsce trzy dni temu. Nigdy nie przypuszczał, że jego przyjaciel może zostać sparaliżowany i już nigdy nie wsiąść za kółko żadnego samochodu.
- Naruto – po kilkunastu minutach, ktoś wszedł do pomieszczenia. Uzumaki jednak nie zwrócił na tę osobę szczególnej uwagi. Odwrócił jedynie głowę w stronę okna, by nie patrzeć ciągle w sufit – Spójrz na mnie – usłyszał, jednak żadnej reakcji z jego strony nie było – To nie jest Twoja wina. Nie powinieneś się obwiniać – głos nadal wypowiadał kolejne zdania – Na Boga, Naruto ! Powiedz coś. Milczysz i szepczesz na przemian od trzech dni – głos ucichł Ostatnie zdanie jakby zadziałało, gdyż blondyn odwrócił głowę w stronę rozmówcy, którym okazał się być Minato.
- Nie moja wina ?! Tato ! Gdybym to ja prowadził, Sasuke nie byłby dziś sparaliżowany, tylko ja ! Więc nie gadaj, że to nie przeze mnie ! – uniósł się blondyn.
- Nie mogłeś przewidzieć takiego obrotu spraw. Za wszystko odpowiedzialny jest tamten kierowca. To on nie zachował środków ostrożności – tłumaczył Minato, jednak Naruto nadal był odmiennego zdania.
- Jak on się czuje ? – zapytał nagle.
- Jest w szoku. Nie chce nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać – powiedział zgodnie z prawdą starszy Uzumaki.
- Rozumiem …. – szepnął do siebie. To były ostatnie słowa jakie wypowiedział tamtego dnia. Do momentu wypisu ze szpitala, Naruto milczał. Nie chciał z nikim rozmawiać. Zamknął się w sobie. Pomoc psychologa również na nic się zdała. W końcu lekarze odstąpili od tego pomysłu.
21 lipca nadszedł dzień, w którym dwójka przyjaciół mogła opuścić lecznicę. Oboje spotkali się na korytarzu. Choć mieli razem dzielić wspólną salę, nie doszło do tego. Lekarze stwierdzili, iż tak będzie najlepiej.
- Sasuke … - pierwsze słowa, które padły z ust Uzumakiego. Przez chwilę patrzył ciemnowłosemu
w oczy, jednak poczucie winy spowodowało, iż szybko spuścił wzrok. Uchiha nie powiedział nic. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę przyjaciela, po czym rzekł do matki :
- Chodźmy stąd – chłodny głos wyszedł z jego ust.
- Sasuke ! – Uchiha słyszał wołanie, jednak nie był w stanie obejrzeć się za siebie. Nie potrafił spojrzeć w lazurowe tęczówki, które tak bardzo przygasły. Wolał jak najszybciej opuścić miejsce, w którym się znajdował.
- Nie martw się Naruto, on potrzebuje czasu – odparł Fugaku, jakby na pocieszenie.
- Wiem – szepnął do siebie. Serce tak bardzo krwawiło mu z żalu. Poczucie winy stało się jeszcze silniejsze. Po jego twarzy znów potoczyła się samotna łza.
- Gdybyście czegoś potrzebowali, dajcie znać – Minato skierował słowa do przyjaciela. Kushina uścisnęła Mikoto na pożegnanie.
- Dziękuję i wzajemnie – odpowiedział Fugaku. Mężczyźni uścisnęli swoje dłonie. Gdy kobiety również się pożegnały, obie rodziny opuściły szpital, wracając do swych domów.

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Trzydzieści dni. Tyle minęło od feralnego wypadku dwojga przyjaciół. Naruto prawie całkowicie wrócił do zdrowia. Głowa się zagoiła a kości zrosły. Cieleśnie Uzumaki był zupełnie sprawny, jednak duchowo… Nie do końca. Dusza nadal cierpiała a psychika czuła spore obciążenie na sobie. Blondyn nadal nie pogodził się z faktem związanym ze swoim przyjacielem. Dziś po raz pierwszy od miesiąca postanowił odwiedzić fabrykę. Spełnienie ich dziecięcych i młodzieńczych marzeń.
Na miejsce dotarł po godzinie i choć było ono blisko miejsca zamieszkania obu młodzieńców, to Uzumaki wolał znaleźć jak najdłuższą drogę, która zaprowadziła by go do celu. Lazurowym tęczówkom ukazał się tak dobrze znajomy szyld. Połączenie wiru oraz wachlarzu oraz dwa nazwiska „Uchiha&Uzumaki”. Uśmiechnął się pod nosem. Z zewnątrz wszystko wyglądało tak jak przed wypadkiem. No może trochę zarósł trawnik. Przełknął ślinę i zrobił pierwsze kroki. Po chwili stał już pod wielkimi drzwiami. Wyciągnął dłoń w stronę mosiężnej klamki i nacisnął na nią. Wejście otwarło się. Naruto pchnął jedno skrzydło do przodu, wchodząc jednocześnie do środka. Zdziwił się, widząc pogaszone światła i ogromną ciszę, panującą w środku. Był przekonany, że Fugaku nie zamknął fabryki oraz firmy. Przynajmniej tak powiedział mu jego ojciec, więc dlaczego zastał taki a nie inny widok ? Ręką postanowił poszukać włącznika światła. Mniej więcej orientował się, gdzie owy obiekt ma swoje miejsce. Gdy już je znalazł, nacisnął na odpowiedni guzik. Jasność ponownie zawitała do środka budynku. Kolejne zdziwienie pojawiło się na jego twarzy. Wszystko było w takim stanie, jakie zostawili przed wypadkiem, gdy wraz z Sasuke opuszczali fabrykę najnowszym samochodem.

- To dziwne … - szepnął do siebie, robiąc parę kroków ku przodowi. Przez kilka minut przechadzał się po dużej hali, nie zastając ani jednego pracownika – Co tu się stało ? – pytał sam siebie, czekając aż ktoś mu odpowie, jednak nikogo nie było. Uzumakiego naszły pewne myśli, które mogły okazać się bardzo prawdopodobne – Czyżby znaleźli sobie nową pracę ? – znów zapytał sam siebie, jednak ponownie usłyszał tylko ciszę. Po dłuższym czasie, jaki spędził na dole, postanowił udać się na górę. Kręconymi schodami, szedł krok po kroku, aż w końcu znalazł się u celu. Otwarł brązowe drzwi, na których wisiała plakietka z jego nazwiskiem. Był w swoim biurze. Jak zwykle panował tu chaos. Nie był przyzwyczajony do pedanckiego porządku, który panował w gabinecie Sasuke. Wolał gdy wszystko miało chaotyczny nieład. Usiadł na krześle, oczami wodząc po pomieszczeniu. Na ścianie wisiały wspólne zdjęcia z pierwszych sukcesów firmy a także z czasów studiów. Na każdym z nich, był razem z Uchihą. Uśmiechnięci i zadowoleni. Czasami dumni albo też z głupkowatymi minami, które przeważnie stawiał Naruto. Blondyn podszedł do jednego z nich, biorąc je do ręki. Lekki uśmiech zawitał na twarzy.
- Wtedy byliśmy tacy beztroscy – szepnął do siebie – Razem stworzyliśmy tą firmę. Byliśmy świadkami je sukcesów i porażek a teraz ? … Jestem tu sam … Ty nie chcesz tu wracać a inni ? Pewnie znaleźli sobie lepsze warunki do pracy – dodał, wzdychając. Odłożył ramkę ze zdjęciem na miejsce i zszedł na dół. Zgasił światła, opuszczając tak ważne dla niego miejsce.

W tym samym czasie, Sasuke siedział w fotelu na kółkach. Nienawidził tego miejsca, jednak był to jedyny mebel, dzięki któremu mógł poruszać się po swoim pokoju. W tej chwili przebywał na balkonie czerpiąc świeże powietrze dzisiejszego dnia. On również po raz pierwszy od dnia wypadku, wyszedł na zewnątrz. Mimo iż w zupełnie innym stylu niż Naruto. Uchiha nie utrzymywał od miesiąca z nikim kontaktu. Nie chciał rozmawiać z rodzicami ani z bratem. Całkowicie odciął się od społeczeństwa. Całymi dniami przesiadywał w swoim pokoju, zamkniętym od środka na klucz. Mimo wielu prośbom Fugaku czy też Mikoto, Sasuke nie miał zamiaru opuszczać swego azylu, jak miał w zwyczaju go tak nazywać.
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny i ciepły. Niebo wręcz biło błękitem. Ciemnooki spoglądał w górę, zakrywając twarz, by jarząca się kula, nie oślepiała jego oczu. Od razu przypomniał sobie, jak Naruto zawsze narzekał na słońce w czasie jazdy samochodem. Nie lubił, gdy świeciła mu po oczach. Tamtego dnia również tak było. Prześwit wspomnień z 18 lipca przyprawił go o zły nastrój. Chcąc opuścić balkon, kątem oka ujrzał przyjaciela, drepczącego w stronę domu. Nie przyznawał się do tego, jednak Uzumaki wciąż był dla niego kimś ważnym. Niestety wypadek wszystko zmienił a on nie potrafił się przełamać.  Od razu zorientował się, skąd wraca. Był w fabryce. Po miesiącu jeden z nich postanowił odwiedzić to miejsce. Musiał przyznać, że blondyn miał odwagę. 

- Sasuke, przyniosłam Ci obiad – usłyszał wołanie matki, stojącej pod drzwiami.
- Zostaw je tam gdzie zwykle – odparł, nadal spoglądając na postać przyjaciela. Utykał na prawą nogę. To ona najbardziej ucierpiała w całym tym wypadku. Słyszał jak ich ojcowie rozmawiali kiedyś na podwórzu. Naruto czeka długa rehabilitacja aby mógł normalnie funkcjonować. Czasami zazdrościł przyjacielowi tej determinacji, której jemu samemu brakuje. Nagle dostrzegł iż Uzumaki zatrzymał się i spogląda w jego stronę. Dostrzegł lekki uśmiech, jednak w jego oczach nadal był smutek oraz poczucie winy. Nie było tego blasku co kiedyś. Blondyn uniósł rękę ku górze w geście przywitania. Sasuke na początku nie chciał odwzajemnić gestu, jednak coś go pchnęło i również dźwignął dłoń, wykonując dwa krótkie machnięcia. Naruto uniósł lekko kąciki ust, po czym znikł za murem. Sasuke spoglądał jeszcze chwilę w tamto miejsce a później zerknął na rękę, którą niedawno powitał przyjaciela. Czyżby złość zaczęła mu przechodzić ? Tego nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym dłużej. Opuścił balkon, po czym skierował się do drzwi aby odebrać porcję obiadu. Gdy już to zrobił, ponownie zamknął drzwi od środka, zostając całkowicie sam.

W TYM SAMYM CZASIE – PORTUGALIA 

Po sprawdzeniu ostatnich lecznic w tym kraju, wrócił do hotelu i spakował swoje rzeczy. Nie widział dłuższego sensu na przebywanie w tutejszym państwie. Gdy był gotowy, zamknął pokój na klucz i zszedł do recepcji z zamiarem wymeldowania się. 

- Proszę mi zamówić taksówkę na lotnisko – poprosił jedną z recepcjonistek. Po kwadransie przed hotel przyjechał środek lokomocji, który miał go zawieźć w odpowiednie miejsce. Itachi podziękował kobiecie i opuścił budynek. Kierowca samochodu odebrał bagaże długowłosemu i otworzył mu drzwi.
- Dokąd ? – zapytał starszy mężczyzna
- Na lotnisko w Lizbonie, proszę – podał kierunek podróży. Taksówkarz przytaknął i ruszył przed siebie. Itachi ostatni raz spoglądał na Santa Cruz. Za dwie godziny będzie siedział w kolejnym samolocie, dzięki któremu dostanie się do Hiszpanii.
Na lotnisko przyjechał w ciągu piętnastu minut. Kierowca taksówki znał się bardzo dobrze na swoim fachu, gdyż omijał główne i zatłoczone o tej porze drogi. Dlatego podróż zajęła im tylko kwadrans. Itachi w geście podziękowania, dał starszemu mężczyźnie większy napiwek, który z początku nie chciał zostać przyjęty. Na szczęście ciemnookiemu udało się przekonać taksówkarza.
Lotnisko w Lizbonie było ogromne i bardzo zadbane. W holu tłoczyło się mnóstwo ludzi, czekających na odprawy. Swe kroki skierował do jednego stanowisk, by zakupić bilet. Urocza kobieta, trochę młodsza od niego, przywitała go w języku angielskim. Uchiha odwzajemnił gest, po czym poprosił bilet do Hiszpanii a dokładnie do Madrytu. Tym razem postanowił zacząć od większych miast a zakończyć na małych miasteczkach. Przebywając w Portugalii, zdążył zrobić odpowiednią listę potencjalnych kandydatów. Nie zdążył by tego przygotować w czasie lotu do Hiszpanii, gdyż odległość jest zbyt mała.
Po odprawie, ciemnooki udał się do kawiarni, gdyż miał jeszcze 40 minut do samolotu. Zamówił małą kawę z mlekiem. Powoli delektował się napojem. Gdy minęło pół godziny, usłyszał komunikat :
Pasażerowie oczekujący na samolot do Madrytu, proszeni są o przybycie do terminala nr 3. Powtarzam : Pasażerowie oczekujący na samolot do Madrytu, proszeni są o przybycie do terminala nr 3. Dziękujemy”.
Uchiha opuścił kawiarenkę i podążył do wskazanego miejsca. Po sprawdzeniu dokumentów, przez służbę celną, Itachi znalazł się na pokładzie samolotu, zajmując swoje miejsce. Tak samo jak poprzednim razem, wybrał to, przy oknie. Minęło parę chwil a maszyna zaczęła zataczać koła, po czym uniosła się w powietrze. Kilka stewardes przywitało się z pasażerami oraz przedstawiło zasady bezpieczeństwa, na wypadek, gdyby coś miało by się wydarzyć. Na koniec życzyły miłego i spokojnego lotu. Ciemnooki otworzył laptopa, by raz jeszcze przyjrzeć się liście, którą sporządził w Portugalii.

FRANCJA

Sakura oraz Hinata właśnie opuściły salę wykładową. Jeszcze nigdy nie były tak przejęte i zafascynowane jak teraz. Musiały przyznać, że gość specjalny zrobił na nich ogromne wrażenie. Dzięki temu obie przyjaciółki wiedziały już, jaką specjalizację wybiorą.

- Tsunade była niesamowita, prawda ? – zapytała Hyuga
- O tak. Nie sądziłam, że ktoś może posiadać tak ogromną wiedzę medyczną – odparła Sakura.
- To prawda. Profesor pozytywnie mnie zaskoczył – rzekła Hinata.
- Dlatego nie dziwię się, że jest prawie 24:00 a my dopiero teraz wracamy do domu – zauważyła Haruno, spoglądając na zegarek – Dobrze, że jutro mamy wolne.
- Całe szczęście. W innym wypadku, na pewno bym nie wstała – zachichotała biało oka.
- To co ? Widzimy się jutro na kawie ? – zapytała zielonooka.
- Pewnie. Czasami coś nam się należy – uśmiechnęła się granatowłosa.
- W takim razie do zobaczenia o 11:00. Tam gdzie zawsze – rzekła Haruno i pożegnała się z przyjaciółką.
- Do jutra – odpowiedziała Hinata.

Sakura wróciła do niewielkiego mieszkanka na obrzeżach Paryża. Było małe ale za to bardzo przytulne. Znajdowało się w nim wszystko, czego potrzebowała. Kuchnia, łazienka, salonik a także sypialnia. Wszystko urządzone z gustem. Haruno nie lubiła przepychu. Wolała minimalizm. Taka forma odpowiadała jej idealnie.
W dziennym pokoju, znajdowała się biblioteczka a w niej mnóstwo książek, które zielonooka kupowała na różnych bazarkach. Przeważnie były to tytuły dotyczące jej zawodu, jednak wśród nich znalazła się również fantastyka, kilka romansów a także dwa kryminały. Na ścianie wisiał średniej wielkości telewizor a pod nim, na małym stoliku stało DVD. Naprzeciw umieszczone były kremowe sofy i brązowy stół do kawy. Ściany w kolorze beżu z białymi, szerokimi listwami wokół nich. Kilka małych lampek, oświetlających wieczorami całe pomieszczenie oraz miękki dywan, na którym  Sakura lubiła stąpać bosymi stopami.
Sypialnia posiadała jedynie cztery meble. Duże łóżko z podwójnym materacem, kilkoma poduchami oraz kołdrą, przykrytą miłym kocem, średniej wielkości komoda, w której trzymane były ubrania Haruno oraz dwa stoliki nocne, na których stały dwie małe lampki i elektroniczny zegar.
Łazienka wyposażona w wannę, którą wstawiono w podłogę, tak więc wchodziło się, nie musząc podnosić nóg do góry. Umywalka oraz toaleta stały po prawej stronie. Na lewej ścianie umieszczono duże lustro, oświetlone halogenami. Dwie szafeczki na ręczniki oraz niewielka pralka. Wszystko to, znajdowało się w tym jednym pomieszczeniu.
Kuchnia zaś, była wykonana z drewna sosnowego. Każda szafka, stół a także krzesła. Wszystko z tego samego materiału. Oprócz tego kuchenka mikrofalowa, piekarnik, mała lodówka oraz zlew. Ściany w kolorze pistacji. W każdym z okien wisiały białe firanki, nie posiadające żadnego wzorku. Sakura lubiła właśnie taki styl, dlatego gdy tylko zobaczyła to mieszkanie, od razu się na nie zdecydowała.
Od razu po powrocie do domu, zapragnęła kąpieli. Weszła do łazienki, nalewając wody z dodatkiem olejku lawendowego. Przyjemny zapach rozszedł się w całym pomieszczeniu. Gdy wszystko było gotowe, weszła do środka, oddając się przyjemnościom. Po pół godzinnej kąpieli, udała się do łóżka. Nie minął kwadrans a Haruno już spała.
Nawet nie wiedziała, kiedy nadszedł następny dzień. Otworzyła leniwie oczy. Gdy spojrzała na zegarek natychmiast wyskoczyła jak oparzona.
- Cholera ! Już 10:30 ! Spotkanie z Hinatą ! – krzyknęła, biegnąc do łazienki, po drodze wyciągając z komody jakieś ubrania, które ostatecznie cudem do siebie pasowały. Nie zdążyła już zjeść śniadania, tłumacząc się tym, że zrobi to na mieście. Pędem pobiegła na przystanek autobusowy. Na całe szczęście środek lokomocji przyjechał z pięciominutowym opóźnieniem – Uff – powiedziała do siebie, wchodząc do środka.  20 minut później była już na miejscu. Wychodząc z autobusu, dostrzegła czekającą na nią Hinatę.

- Cześć Sakura – uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Witaj – powiedziała na jednym wydechu a widząc pytające spojrzenie, dodała – Mały kłopot z rana.
- Rozumiem. Chodźmy coś zjeść – zaproponowała Hyuga.
- O tak, jestem za – odparła zielonooka. Obie przyjaciółki weszły do stałej kawiarenki, którą zaczęły odwiedzać jeszcze za czasów studiów. Postanowiły, że będzie to ich stałe miejsce pobytu.

Będąc już w środku, dziewczyny dokonały zamówienia, by po chwili delektować się nim, rozmawiając na różne tematy. Gdy podniebienia zostały zaspokojone, udały się do małego centrum handlowego na zakupy a później na spacer po parku.
Szły uliczkami, krocząc wolnymi krokami. Dzisiaj miały dzień wolny i zamierzały z niego skorzystać. Pogoda dopisywała, humor także, dlatego więc, nie było mowy o siedzeniu w domu. Jak to zawsze bywa na takich spotkaniach, Sakura z Hinatą poruszały masę tematów. Nigdy nie potrafiły się nagadać. Wyglądało to tak, jakby nie widziały się kilka miesięcy. Niestety ich przechadzkę zakłóciło pewne wydarzenie.

- Hinata, spójrz ! – powiedziała głośniejszym tonem zielonooka, wskazując pewne miejsce. Hyuga spojrzała w tamtą stronę. Na jednej z parkowych uliczek, leżała staruszka, potrącona przez rowerzystę. Młody chłopak nie zauważył kobiety i wjechał w nią rowerem. Teraz klęczał nad nią, ze strachu nie wiedząc co ma zrobić. Obie dziewczyny podbiegły do owego miejsca, klękając przy poszkodowanej.
- Co się stało ? – zapytała Hyuga – Hej – potrząsnęła młodym chłopakiem, jednak on nie reagował. Był zbyt przejęty. Sakura w tym czasie zajmowała się staruszką, która nie wyglądała najlepiej. Najprawdopodobniej miała pęknięte żebro i stłuczone udo.
- Zadzwonię po karetkę – powiedziała Haruno, wyciągając telefon z torebki – Halo ? Proszę przysłać pogotowie. Potrącona starsza kobieta. Wiek ok. 80 lat. Dobrze, będziemy czekać – rzekła zielonooka po czym zajęła się poszkodowaną.
- Ocknij się – Hinata nadal próbowała nawiązać kontakt z chłopakiem.
- Nie chciałem…. Nie widziałem …. Ona tak nagle …. – jąkał się
- Już dobrze. Wezwaliśmy pogotowie. Zaraz powinno tu być – wyjaśniała Hyuga, chcąc utrzymać młodzika przy rozmowie. Po kwadransie przyjechał ambulans, który szybko znalazł się przy poszkodowanej. Od razu zajęli się staruszką a także chłopakiem, będącym w ciągłym szoku.
- Pojedziemy z Wami – powiedziała Haruno, kierując słowa do sanitariuszy a widząc ich wzrok, dodała – Jesteśmy lekarkami. Pracujemy w pobliskim szpitalu – rzekła.
- Zatem prosimy z nami – rzekł jeden z nich. Hinata, Sakura oraz dwójka poszkodowanych wraz z sanitariuszami, udali się do najbliższej lecznicy, wioząc ich na sygnale.
- I to tyle jeśli chodzi o nasz wolny dzień – uśmiechnęła się Hyuga
- Odbijemy sobie – zielonooka odwzajemniła gest.

HISZPANIA – MADRYT

Itachi wylądował na lotnisku w Madrycie. Słońce prażyło niemiłosiernie. Podobnie jak w Portugalii, odebrał bagaż, wezwał taksówkę i udał się do hotelu aby wynająć pokój. Gdy był już na miejscu, otworzył laptopa i zadzwonił do ojca.

- Właśnie przyjechałem do Madrytu. Odświeżę się i zacznę poszukiwania – powiedział ciemnooki, do mężczyzny, który pojawił się na ekranie.
- Dobrze. Może tu będziesz miał więcej szczęścia – odparł Fugaku
- Co z Sasuke ?
- Cóż … Wciąż nie wychodzi z pokoju, jednak widziałem go dziś siedzącego na balkonie. Odezwał się też do matki. Niby nie wiele ale zawsze coś – poinformował Pan Uchiha.
- Może wkrótce się zmieni – zastanawiał się brat Sasuke.
- Zauważyłem dzisiaj Naruto – powiedział po chwili Fugaku – Był w fabryce.
- Jak się czuje ? Od wizyty w szpitalu, w ogóle go nie widziałem.
- Czeka go długa rehabilitacja. Kuleje na prawą nogę – odparł Fugaku
- Rozumiem.
- Myślę, że Sasuke przechodzi złość na Naruto.
- Dlaczego tak myślisz ?
- Widziałem, jak odkiwnął mu ręką. Kiedy wracał z fabryki, Naruto zatrzymał się pod naszą bramą. Najwyraźniej zauważył Sasuke siedzącego na balkonie. Uniósł do niego rękę w geście przywitania się. Twój brat odwzajemnił gest – wyjaśnił Fugaku.
- Mam nadzieję, że wkrótce Sasuke zrozumie, że to nie była jego wina i że pogodzi się z Naruto. Jestem pewny, że ciężko to znosi. Po za tym jak twierdzi Minato, on cały czas obwinia się za ten wypadek.
- To prawda. Dopóki stan Sasuke się nie polepszy i Twój brat nie wyciągnie do niego ręki, Naruto z pewnością będzie nadal się o wszystko winił.
- Oby szybko to nastąpiło. Muszę kończyć. Pogadamy później. – Itachi pożegnał się i wyłączył komunikator głosowy. Później wydrukował listę, która  była o dwa razy dłuższa od poprzedniej. Położył ją na łóżku a sam udał się pod prysznic. Minęło dwadzieścia minut. Odświeżony długowłosy założył świeże ciuchy i opuścił hotel – Czas zacząć poszukiwania – rzekł do siebie, zatrzymując pierwszą, wolną taksówkę.

*******

Koniec :D Nareszcie udało mi się jakoś napisać fragment o Sasuke i jego nieszczęściu. Być może nie tak to sobie wyobrażaliście ale ja tak. Nie zamierzałam ciągnąć reakcji Uchihy przez kilka rozdziałów, co nie zmienia faktu, że stosunki Naruto i Sasuke, nie poprawią się tak szybko. Trochę czasu minie, zanim Uzumaki postanowi przekroczyć próg domu Uchiha. Cierpliwości. Itaś jak zauważyliście, przeniósł się do innego państwa. Słoneczna Hiszpania to kolejny obiekt jego poszukiwań. Czy znajdzie tam osobę, której szuka, dowiecie się trochę później. Na koniec trochę o Sakurze i Hinacie. Najwyraźniej wolny dzień nie był im pisany. Co będzie się działo dalej, zobaczycie w następnym rozdziale. Tym czasem żegnam się z Wami i do zobaczenia później. Myślę, że następnym razem będzie to na losach. Buźka. Wasza Myszka.

PS. Przypominam też, że jeśli ktoś zapomniał historię napisaną kilka lat temu ( aż wstyd ^^” ) na www.nowy-czas-nowe-zycie-by-myszka.blog.onet.pl zachęcam do nadrobienia zaległości, gdyż po zakończeniu losów, zamierzam odkurzyć ten blog i kontynuować ową historię.
Do zobaczenia i dziękuję za wszystkie komentarze :*****

4 komentarze:

  1. Uhooo Sas poznał prawdę, ale myślalam ze przyjmie tą wiadomość o wiele gorzej :-) chociaż zaskoczyło mnie ze po miesiącu jako tako przywitał się z naruto tym machnieciem reki xd jak to mówią zawsze cos :-)
    No itachi juz w Hiszpanii, a stamtąd do Francji juz niedaleko xd
    Oooo biedna staruszka =.= ale mam nadzieje ze wszystko z nią będzie ok i sakura z hinata jakoś odbija sobie ten dzien wolnego :-)
    Ni nic sus, czekam na new są :-)
    Byeeeeee ;+

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaje**ste :3 to jak,kiedy następna nocia?
    Jak wyżej,francja już nie daleko :3
    Czekamy na nowe nocie jak najszybciej :>

    OdpowiedzUsuń
  3. boska notka.... mam nadzieje na szybko napisany nowy rozdzial i czekam na tego daaaaaaaaaaaaawno zaczetego bloga. cluski :*

    OdpowiedzUsuń
  4. What's Taking place i'm new to this, I stumbled upon this I have found It absolutely useful and
    it has helped me out loads. I hope to contribute
    & assist other users like its aided me. Good job.

    Feel free to surf to my webpage; fartuchy dla serwisów sprzątających

    OdpowiedzUsuń