Noc w domu
Państwa Uchiha minęła spokojnie, no może jeśli pominiemy fakt dwójki młodych
osób, które miały problem ze zmrużeniem oka.
Sakura cały
czas zastanawiała się nad tym, jak zachęcić młodszego Uchichę do udziału w
rehabilitacji oraz do zmiany zachowania względem najbliższych mu osób a także
pozostałych. Zachowanie karookiego doprowadzało
ją do frustracji. Niejednokrotnie miała ochotę mu przyłożyć, ale ze względu na
szacunek do jego rodziny, nie zrobiła tego, chociaż ręka świerzbiła ją
niemiłosiernie. Będzie musiała znaleźć odpowiedni sposób na zachętę dla tego
uparciucha i już ona się postara , aby codzienna rehabilitacja weszła mu krew.
Wyciśnie z niego siódme poty.
Gdy spojrzała
na zegarek, wskazówki wskazywały 5:30. Idealna godzina na pobudkę. Minutę
później była już w łazience , planując dzisiejszy dzień.
Sasuke również
nie spał tej nocy. Jego głowę zaprzątała zielonooka dziewczyna , która
wprowadziła się do ich domu i chce zawracać mu głowę swoimi racjami na temat
zdrowia . Jakby sam nie wiedział co mu dolega. Widok różowowłosej sprawiał, że ciśnienie kilka razy przekraczało swoją
normę i gdyby działo się tak jak w głupich kreskówkach dla dzieci, to wszyscy z
pewnością ujrzeli by dymiące się uszy a także bujną parę wychodzącą z unoszącej
się czaszki. Sasuke nie mógł znieść widoku tej dziewczyny a jej zachowanie w
stosunku do niego działała niczym płachta na byka. Gdyby tylko mógł wstać i ….
Na samą myśl kąciki ust uniosły się do góry. Już on się postara aby uprzykrzyć
jej życie w tym domu. Nie pozwoli się tknąć ani jednym palcem. Miłym i uprzejmym również
nie zamierza być. To będzie walka, którą wygra on.
Spotkali się
na korytarzu w tym samym momencie ,
wymieniając spojrzenia mówiące „ nie dam się tak łatwo”. Napięcie między nimi
było tak gęste, że niemal namacalne i gdyby nie nagłe pojawienie się Itachi’ego
, z pewnością doszło by do spięcia.
- Dzień dobry
– przywitał się, spoglądając na jednego
i drugiego, wyczuwając ciężką atmosferę, jaka panowała na piętrze – Śniadanko ?
– zapytał, próbując okiełznać sytuację.
- Umieram z
głodu – odparła zielonooka, obdarzając starszego Uchihę, ciepłym uśmiechem.
- Świetnie a
Ty braciszku ?
- Nie jestem
głodny – rzekł, jednak w tym momencie jego brzuch „stwierdził coś innego”.
- Radzę Ci coś
zjeść, bo następny Twój posiłek to dopiero obiad. Lepiej najedz się porządnie.
Przerw na posiłek nie ma w moim harmonogramie – wtrąciła Haruno.
- Pilnuj
swojego nosa –warknął. Oboje mierzyli się wzrokiem a napięcie wokół nich znów
wzrosło.
- To ja idę
przygotować śniadanie a Wy bądźcie gotowi za dwadzieścia minut.
- Pomogę Ci –
rzekła Sakura, uśmiechając się diabelsko – Lepiej się pospiesz. Nie będziemy
czekać wieki – odparła w stronę Sasuke, który zacisnął pięści.
W dwójkę
zeszli do kuchni , po drodze witając się z Panem Uchiha, który właśnie szykował
się do pracy.
- Dzień dobry
– przywitała go zielonooka.
- Nie zjesz z
nami śniadania ? – zapytał Itachi, widząc jak jego ojciec otwiera drzwi do wyjścia.
- Przykro mi.
Mam pilne spotkanie ale wpadnę na obiad – odparł – Sakuro, powodzenia z moim
synem. Mam nadzieję, że zrobicie dziś pierwsze postępy.
- Dziękuję –
uśmiechnęła się – Zrobię co w mojej mocy – dodała
- W takim
razie do zobaczenia na obiedzie – odparł Fugaku i wyszedł. Dwadzieścia
minut później, cała czwórka spotkała się na śniadaniu.
- Gdzie Fugaku
? – zapytała Mikoto, nie widząc męża przy stole.
- Wyszedł do
pracy ale wróci na obiad – odparł Itachi.
- Rozumiem.
Sasuke, jak się czujesz ?
- Zwyczajnie –
rzekł, nie racząc matki spojrzeniem ani dobrym tonem.
-Książę wstał
lewą nogą ? – stwierdziła niż zapytała. Uchiha uniósł wzrok, wpatrując się w
Sakurę niczym dzikie zwierzę w ofiarę.
- Za to
księżniczce zaszkodził groch pod materacem – zielonooka tylko prychnęła na tę
uszczypliwość, która dla Sasuke była całkowicie normalna.
- Dziękuję za
śniadanie. Było przepyszne.
- Sama w
połowie je zrobiłaś – przypomniał Itachi.
- No tak –
zachichotała, po czym spoglądając na Sasuke, rzekła – Zbieraj się książę. Czas
zacząć rehabilitację.
- Jeszcze nie
skończyłem – warknął. Nie lubił, gdy ktoś go poganiał.
- Dokończysz
na zewnątrz a teraz rusz się – odparła.
- Nie jestem
Twoim pieskiem, żebym za Tobą chodził.
- W takim
razie siedź tu sobie przy stole, zajadając śniadanko i pozwól aby operacja ,
nad którą Tsunade spędziła tyle godzin poszła na marne tylko dlatego, że
ślimaczysz się z jedzeniem. Ja tymczasem wrócę do szpitala, gdzie są osoby
bardziej potrzebujące mojej pomocy i z całą pewnością wdzięczniejsze niż jakiś
rozkapryszony książę, który wszystkich obwinia o swój los ale nie robi zupełnie
nic, aby go odmienić – wypowiedziawszy swój monolog, opuściła jadalnię i
teatralnie trzasnęła drzwiami. Mikoto od razu pobiegła za Sakurą, aby przekonać
ją do zmiany zdania, zaś Itachi postanowił przemówić bratu do rozsądku.
Haruno stała z
tyłu domu, zachwycając się pięknem ogrodu. Ktoś kto się tym zajmował, musiał
włożyć w niego sporo serca. Dookoła rosły przeróżne drzewa, mieniąc się
kolorami począwszy od wiecznej zieleni, po fiolety i brązy. Trawnik , na którym
właśnie stała, był idealnie przycięty a
w odpowiednio dobranych rabatkach, kwitły cudowne kwiaty. Ich zapach
unosił się w całym ogrodzie, wprowadzając każdego mieszkańca w euforię i
szczęście. Sakura zawsze marzyła o takim pięknym miejscu, jednak nigdy owe
pragnienie się nie spełniło, dlatego stojąc tu teraz, napawa oczy widokiem tak
wspaniałym, który mógł istnieć jedynie w bajkach. Gdy tak stała, usłyszała szelest, który
obudził ją z letargu. To była Mikoto.
- Sakura,
naprawdę chcesz odejść ? Nawet nie zaczęłaś. Ja przepraszam Cię za mojego syna.
On …
- Spokojnie
Pani Mikoto. Niczego takiego nie mam zamiaru zrobić. Po za tym, Tsunade by mnie
zabiła, gdyby się dowiedziała, co zrobiłam.
- Czyli to, co
przed chwilą powiedziałaś ….
- Nie było na
poważnie. Chciałam aby Sasuke zrozumiał, że nie jest pępkiem świata i są też
inne osoby, które potrzebują pomocy. Myślałam, żeby zapisać Sasuke na terapię
do psychologa.
- Czy to
konieczne ?
- Zależy od
niego. Jeśli nadal będzie się tak zachowywał, to siłą go tam zaprowadzę. Proszę
się nie martwić. Wszystko będzie dobrze a takie sytuacje jak te z rana, zapewne
nie raz się powtórzą, dlatego proszę nie zwracać na to uwagi – odparła Sakura,
pocieszając i uspokajając Mikoto.
- Dziękuję Ci
bardzo
- Nie ma za co
– uśmiechnęła się delikatnie.
W tym samym
czasie Itachi rozmawia a raczej próbuje tego dokonać z Sasuke , który albo nie
słucha i ignoruje albo wchodzi wpół zdania, nie dając dokończyć.
- Posłuchaj
braciszku ….
- Nie ! To Ty posłuchaj ! Nie mam zamiaru być
pouczony przez małolatę bez doświadczenia.
- Ona jest w Twoim wieku i też skończyła studia –
zauważył Itachi.
- Nie obracaj kota
ogonem – odparł Sasuke – Już ja dopilnuje , żeby miała mnie dość. Zobaczymy
kto wyjdzie z tego zwycięsko.
- Na pewno Sakura – wypalił bez zastanowienia.
- Coś Ty taki pewien ? W ogóle odkąd ją poznałeś,
trzymasz jej stronę. Zabujałeś się ?
- No cóż, jest na
czym oko zawiesić, gdyby nie jeden szczegół – wiek – jestem dla niej za stary a szkoda – zażartował Itachi
- Może lubi starszych ? – zaczepił
- Zamiast
gdybać w jakich gustuję facetach, może ruszyłbyś tu swoje leniwe dupsko i wziął
się do roboty. To, że tu jestem , nie oznacza, że możesz marnować mój czas –
zrugała go Sakura, gdy usłyszała rozmowę braci.
- Mocne –
odezwał się Itachi a napotykając wzrok brata, tylko wzruszył ramionami i
zwrócił się do obojga – To ja nie będę Wam już przeszkadzał. Sakura, życzę Ci
powodzenia z moim uroczym braciszkiem.
- Dam
sobie radę – uśmiechnęła się i wyszła , kątem oka spoglądając za siebie, jednak
widząc Sasuke bez ruchu, zmarszczyła brwi , odwróciła się i warknęła do niego –
Idziesz ?!
- Nie
drzyj się. Głuchy nie jestem i jakbyś nie zauważyła, chodzić też nie mogę.
- To w
takim razie jedziesz czy będziesz tkwił tu, przy tym stole cały dzień ?
Sasuke nie
chcąc słuchać więcej jej gadania, udał się za nią wprost do ogrodu, gdzie za
chwilę zacznie rehabilitację nóg.
Pierwsze
ćwiczenia nie przebiegły tak, jak Sakura sobie tego życzyła. Sasuke utrudniał
dokładnie wszystko. Chciał ją złamać , pragnął zobaczyć jak po jednym dniu
dziewczyna się poddaje. Zamiast tego, Haruno stawała się co raz bardziej uparta
a jej zacięty wzrok mówił „Nie z takimi
miałam do czynienia na praktykach u Tsunade”. To wkurzało Sasuke , zaś
Sakura czerpała satysfakcję, jednocześnie wyciskając z chłopaka coraz więcej,
choć nie powinna tego robić , ale chciała pokazać , że z nią nie będzie mu tak
łatwo i doprowadzi z nim sprawy do końca. Zrobi wszystko aby ten zarozumiały
arogant, działający wszystkim na nerwach, książę od siedmiu boleści i wrzód na
tyłku, zacznie ostatecznie chodzić i ona mu to udowodni. Tak minęło
przedpołudnie. Zrobili przerwę dopiero w porze obiadowej.
- Jak tam
ćwiczenia ? – zapytał Fugaku, gdy tylko zasiedli do stołu. Przez chwilę
panowała cisza, gdy Sakura otwarła usta :
- Początki
zawsze są trudne i przez następne klika dni, również tak będzie, ale jeśli
Sasuke zacznie ładnie współpracować, powinno się udać – odpowiedziała.
- Sasuke,
mam nadzieję, że się starasz i nie sprawiasz kłopotów już pierwszego dnia.
- Nie –
odparł krótko – Tak, daje z siebie wszystko – dodał. Sakura parsknęła pod nosem,
czego skutkiem było kopnięcie w kostkę przez młodszego Uchihę.
- Cieszę
się. Najważniejsza jest współpraca i wzajemna pomoc – rzekł, zabierając się za
drugie danie.
Po posiłku
domownicy udali się na odpoczynek, aby pozwolić żołądkowi strawić resztę pokarmu.
Sasuke oraz Sakura również poszli do swych pokoi, lecz dziewczyna zastrzegła ,
że za dwie godziny do niego przyjdzie, by kontynuować rehabilitację. Ten czas
wolny Sasuke wykorzystał na słuchanie muzyki i drzemce. Od dzisiaj to jego
jedyna wolna chwila, nie licząc ciszy nocnej.
Sakura
leżała na łóżku, czytając książkę medyczną, którą miała zacząć jakiś czas temu.
Wolumin wypożyczyła ze szpitalnej biblioteki około dwóch tygodni temu. Właśnie
doszła do rozdziału o krwioobiegu, gdy ktoś zapukał. Zeszła z łóżka i otworzyła
drzwi, w których stał Itachi.
- Mogę ? –
zapytał.
- Jasne,
wejdź – zaprosiła go do środka.
- Chciałem
Cię przeprosić za brata.
- Nie ma
sprawy.
- Sasuke
był kiedyś zupełnie inny. Szkoda , że nie widziałaś z jaką pasją dążył do
spełnienia marzeń.
- Mówisz o
samochodach ?
- Skąd
wiesz ?
- Wasza
mama opowiedziała mi jego historię w szpitalu, gdy leżał w śpiączce. To cudowne
marzenie. Szkoda, że teraźniejszym
zachowaniem wszystko niszczy.
- Na jego
szczęście, każdy jego przyjaciel nadal pracuje i rozwija firmę, którą założył
wraz z Naruto.
- No
właśnie, co u niego ? – zapytała, gdyż ostatnim razem widziała go w szpitalu.
- To złoty
chłopak. Nie wiem jak udaje mu się wytrzymać humory mojego brata. Od zawsze
byli nierozłączni, uzupełniali się wzajemnie, wnosząc coraz to nowsze pomysły
do swoich projektów. Nigdy bym nie przypuszczał, że wypadek tak zmieni Sasuke.
Nadal obwinia Naruto o wszystko, choć wiadomo, że winnym całej tej sytuacji był
kierowca tamtej ciężarówki.
- Wybacz,
że to mówię, ale Twój brat powinien się opamiętać, póki nie jest za późno.
Swoim zachowaniem w końcu odepchnie wszystkich przyjaciół i zostanie sam jak
palec.
- Wiem co
myślisz, ale pamiętaj, że nie był taki, chociaż masz rację. Nie powinien winić
i karać całego świata za wypadek. Mam nadzieję, że gdy zobaczy postępy w
rehabilitacji, wszystko będzie wracać do normy.
- Jeśli
zacznie podchodzić do niej poważnie, bo jak na razie to skutecznie mi to
utrudnia.
- Czyli od
rana nic nie zrobiliście ?
-
Oczywiście, że tak. Nie myśl sobie, że odpuszczę. Wiem, że Sasuke zrobi
wszystko by mnie wkurzyć, ale jego niedoczekanie. Tym bardziej będę naciskać.
-
Zapowiada się gorąco w tym domu.
- Wszystko
zależy od Twojego brata. Jaki on dla mnie, taka ja dla niego.
- Ostra
jesteś – zażartował Itachi. Sakura pokazała mu język.
- Czas iść
na spotkanie z bestią – rzekła, spoglądając na zegar. Dwie godziny właśnie
minęły.
- Sakura …
-
Przepraszam. Już nic nie mówię – rzekła i razem z długowłosym opuściła pokój.
Itachi nie
miał żalu do dziewczyny, kiedy tak mówiła o jego bracie. Sasuke w pełni na to
zasłużył. Wypadek wypadkiem, depresja depresją ale nie można tak długo źle
traktować ludzi. Na szczęście zielonooka ma charakterek i nie daje sobą
pomiatać. Ba. Nawet jest gotowa porządnie przyłożyć, gdy będzie trzeba. Oby
tylko Sasuke nie wyprowadził jej z równowagi. Z drugiej strony kto się czubi,
ten się lubi.
Sakura
stała przed drzwiami młodszego Uchihy z zamiarem zapukania. Ostatnim razem
weszła niczym huragan, więc teraz zachowa się jak człowiek dobrze wychowany.
Uniosła dłoń i lekko uderzyła w drewno, odczekała aż usłyszy zaproszenie do środka, jednak nic takiego nie
nastąpiło. Powtórzyła dwa razy i nic.
- Sasuke,
otwórz – odpowiedziała jej cisza – Sasuke ! – zawołała głośniej. Ciemnooki nie
wydał z siebie ani jednej samogłoski. Postanowiła wejść do środka, bez
zaproszenia. Zobaczyła chłopaka leżącego na łóżku z słuchawkami na uszach. To
dlatego jej nie słyszał. Podeszła do niego i szturchnęła w ramię. Szybko
otworzył oczy.
- Czego ?
– warknął.
- Koniec
relaksu. Czas kontynuować to, co zaczęliśmy rano.
- Słucham
muzyki, nie widzisz ?
- Bardzo
dobrze a teraz patrz na moje usta – Ćwi- czy – my- zrozumiałeś ?
- Co
mówiłaś ? – zagrał jej na nerwach
- Hej ! Co
robisz ?! – krzyknął, gdy Sakura wyciągnęła wtyczkę z odtwarzacza.
- Jak się
z kimś rozmawia, to …
- Za dużo
gadasz – wtrącił w pół zdania. Sakura westchnęła.
-
Posłuchaj. Wiem, że bardzo zależy Ci na odzyskaniu władz w nogach ale z takim
podejściem niczego nie osiągniemy. Ani Ty ani ja a tylko napsujemy sobie krwi.
Przyjdę za dwadzieścia minut a Ty zastanów się czy chcesz robić postępy czy też
wolisz zostać do końca życia na wózku, rezygnując z tak pięknych marzeń –
rzekła, wychodząc z pokoju.
- Skąd Ty
?! – nie zdążył dokończyć.. Zielonookiej już nie było. Mimo, że nie otrzymał
odpowiedzi od dziewczyny, doskonale wiedział skąd poznała jego historię. Miał
dużo osób do wyboru, które rozwiązały język.
Sakura
siedziała na schodach, czekając aż minie dwadzieścia minut, by móc wejść
ponownie do pokoju Sasuke. Po rozmowie z Itachi’m doszła do wniosku , że nie
będzie robiła nic na siłę ale obchodzić się jak z jajkiem, również nie. Małymi
kroczkami zacznie próbować do niego dotrzeć i albo się uda albo … Nie ! Musi
dać radę. Tsunade i wszyscy wokół (
oprócz Sasuke ) w nią wierzą i na nią liczą. Na razie odczeka tu swoje minuty
dając chłopakowi czas na przemyślenie. Może coś z tego wyjdzie i pierwszy dzień
zacznie przynosić efekty.
-
Posłuchaj tej dziewczyny i nie bądź taki uparty.
- Co Ty tu
robisz ? Nie masz własnego pokoju ? Zrobię to, co będę chciał a Ty wracaj do
swoich własnych spraw – rzucił poduszką w stronę okna.
- Jesteś
uparty jak dziecko. Choć teraz nawet bardziej, no ale ok., Twoja decyzja –
rzekł Itachi, przeskakując przez balustradę dzielącą dwa pokoje.
Czas
powoli się kończył i za chwilę Sakura ponownie miała wejść do pokoju. Ku
zdziwieniu chłopaka , dziewczyna nie pojawiła się. Najpierw zignorował fakt,
ciesząc się, że nie musi jej oglądać ani z nią gadać, jednak na kolacji również
była nieobecna. Oczywiście nie miał zamiaru o nią pytać, niby po co? Pewnie
gdzieś poszła i zapomniała o nim. Nie. To nie w stylu Sakury. Na pewno by nie
odpuściła, zwłaszcza po dwóch awanturach, jakie urządziła.
- Sakura
nie zejdzie na kolację ? – zapytał Fugaku, który wrócił właśnie do domu. Sasuke
nadstawił uszu.
-Znowu
byłeś dla niej nie miły? – zapytała Mikoto , która była świadkiem ich rozmowy
przy śniadaniu.
- Nic nie
zrobiłem – odparł, dłubiąc w talerzu.
- Itachi’ego
też nie ma – zauważył pan domu, lecz w tym momencie na podjeździe usłyszeli ryk
silnika, a chwilę później do jadalni wszedł obiekt zainteresowania – Gdzie
byłeś ? Kolacja stygnie.
- Gołąbki
poszły na randkę. Oto całe halo – rzucił Sasuke.
- Co Ty
bredzisz ?
- Po
prostu Sakury nie ma i zastanawiamy się …
-
Widziałam ją wybiegającą z domu. Chyba się dokądś spieszyła. Nawet mnie nie
zauważyła.
-
Zadzwonię do niej – powiedział Fugaku, lecz zdał sobie sprawę , że nie ma jej
numeru. Nikt oprócz Tsunade.
- Robicie
z igły widły – wtrącił Sasuke – Jest tak samo dorosła jak każdy z nas i może
chodzić gdzie chce – zakończył i wrócił do pokoju. Swoją drogą, zastanawiało go
zachowanie dziewczyny – Co Cię to w ogóle obchodzi ? – skarcił siebie w duchu,
włączył muzykę i poszedł spać.
PARĘ GODZIN WCZEŚNIEJ :
Sakura
siedziała na schodach, czekając aż minie dwadzieścia minut, po których wejdzie
ponownie do pokoju Sasuke. Na parę minut przed upływem czasu zadzwoniła
komórka.
- Sakura !
Gdziekolwiek teraz jesteś, wracaj natychmiast do domu! – usłyszała władczy ton
matki.
- Pracuję –
odpowiedziała i gdy miała się rozłączyć usłyszała :
- Twój
tata gorzej się poczuł i czekamy na karetkę.
- Już raz
mnie na to nabrałaś, nie dam się po raz drugi.
- Jak
chcesz, ale pamiętaj co mówiłam, żebyś potem nie miała wyrzutów sumienia –
telefon rozłączył się a Sakura … zastanawiała
czy to prawda. Dopiero po kolejnym telefonie zerwała się na równe nogi i
wybiegła z posiadłości Uchiha najprędzej jak potrafiła.
Już na
zakręcie zobaczyła biały samochód z migającymi światłami. Karetka pogotowia
stała na podjeździe a dwóch sanitariuszy wynosiło jej ojca na noszach.
Mężczyzna miał założoną maskę tlenową, twarz była szara niczym stary papier a
gdy złapała go za ręce … poczuła nieprzyjemny chłód.
- Tato!
Tatusiu ! – wołała do niego, jednak mężczyzna nie odpowiedział. Leżał nieprzytomny.
Sakura postanowiła wsiąść do karetki i razem z ojcem jechać do szpitala –
Pozwólcie mi iść z Wami – poprosiła lekarza – Jestem praktykantką na stażu u
Pani Tsunade. Po za tym, to mój ojciec – mówiła tak szybko, że nie zdążyli jej przerwać. Miała nadzieję,
że nie odrzucą prośby. Na szczęście pozwolono i razem z ojcem pojechała do
szpitala. Na miejscu mężczyznę przenieśli do sali segregacji, gdzie przejdzie natychmiastowe
badania. Sakura musiała zostać za drzwiami, gdyż jej stan emocjonalny tylko by
przeszkadzał lekarzom. Zielonooka chodziła to w jedną, to w drugą stronę. Była
sama, dopóki nie pojawił się jej starszy brat. Tak, Haruno oprócz młodszego rodzeństwa
miała też kogoś, kto przewyższał ją wiekiem. To jemu żaliła się z wszystkich
kłopotów, to on pomagał, gdy tego potrzebowała. Zawsze był przy niej. Nawet gdy
musiała opuścić kochaną Japonię, aby spełnić marzenie o studiach za granicą.
Gdyby nie on, nie wyjechała by i została tu pod „skrzydłami” a raczej rządami
matki.
- Takumi !
Jak dobrze, że jesteś !
-
Przyjechałem, jak tylko się dowiedziałem. Jak on się czuje ?
- Trwają
badania. Nie mogłam do niego wejść. Za bardzo się denerwuję.
- Chodź,
kupię Ci kawę – oboje udali się do szpitalnego barku. Czas upływał im na
rozmowie, dopóki na korytarzu nie pojawił się lekarz prowadzący. Sakura od razu
do niego wybiegła.
- Dzień
dobry panie doktorze. Jak się czuje mój tata ? Wszystko z nim w porządku ?
- Ojciec
miał stan przed zawałowy, ale udało nam się opanować sytuację. Zostawimy go
parę dni na oddziale, żeby mieć pewność co do stanu jego zdrowia.
- Możemy
go zobaczyć ?
- Tylko
nie za długo.
-
Oczywiście – na tym rozmowa się skończyła. Rodzeństwo udało się do
pomieszczenia, w którym leżał pan Haruno. Wyglądał już znacznie lepiej, jednak
nadal musiał być podpięty do kardiomonitora. Takumi towarzyszył siostrze przez
te kilka minut a później wraz z nią opuścił szpital.
- Zawiozę
Cię do domu.
- Dobrze,
ale do mojego mieszkania. Nie chcę znowu widzieć się z tą kobietą. Pewnie ona
jest winna temu, co stało się tacie.
- Jak
sobie życzysz – odparł krótko. Ostatniego zdania nie skomentował. Dobrze
wiedział w jakich stosunkach żyje Sakura i druga żona ich ojca.
W drodze
powrotnej nie zamienili ze sobą ani słowa. Sakura milczała, błądząc gdzieś
myślami. Zapomniała również o drugiej pracy, którą miała u Państwa Uchiha i gdy
tylko sobie o tym przypomniała natychmiast tam zadzwoniła.
- Halo ?
Megumi ? To ja, Sakura. Powiedz Panu Fugaku , że przepraszam za swoje
zniknięcie i przekaż, że pojawię się jutro . Nie, wszystko w porządku. Dzięki –
po zakończonej rozmowie odetchnęła z ulgą. Teraz mogła spokojnie wracać do domu
a raczej pustego mieszkania , w którym nikt na nią nie czeka.
- Sakura,
wszystko w porządku ?
- Jasne,
martwię się stanem taty.
- Na pewno
tylko o to chodzi ? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Pamiętaj o tym.
- Wiem,
ale to naprawdę nic wielkiego – uśmiechnęła się lekko a gdy dotarła na miejsce,
pożegnała się z bratem i weszła do budynku. Takumi poczekał a później odjechał
w kierunku rodzinnego domu.
Następnego
ranka, Sakura po odwiedzinach u taty w szpitalu, pojawiła się w domu Uchiha.
Wytłumaczyła Fugaku i Mikoto swoją nieobecność, którą oni przyjęli ze
zrozumieniem i zapytali czy mogą jakoś pomóc. Zielonooka tylko podziękowała i
jeszcze raz przeprosiła, po czym ruszyła na górę do Sasuke. Weszła na piętro ,
lekko pukając w drzwi. Nie usłyszawszy „proszę” sama weszła do środka. Ku jej
zdziwieniu nikogo nie było.
- Sasuke
jest w jadalni – usłyszała znajomy głos – Powiedział, że nie będzie wiecznie na
Ciebie czekał w swoim pokoju.
- Co to
znaczy „wiecznie” ?
- Chodziło
mu o to, że …
- Dobrze
rozumiem znaczenie tego słowa..
- Wybacz.
A propos stało się coś wczoraj ? Prawie mnie staranowałaś, wybiegając przez
furtkę.
- Naprawdę
?! Przepraszam. Byłam myślami gdzie indziej –odparła – Lepiej pójdę do księcia
zanim i tam znudzi się czekaniem na mnie i zmuszona będę go znowu szukać – dodała z
sarkazmem.
- W razie
czego możesz na mnie liczyć. Pamiętaj.
- Dziwne.
W ciągu jednej doby usłyszałam to samo zdanie od dwóch osób. Nic , nic. Nie
ważne – dodała pospiesznie, widząc wyraz twarzy długowłosego – Widzimy się na
obiedzie – z uśmiechem pobiegła do jadalni. Od razu spotkała się ze wzrokiem Sasuke.
Zignorowała je – Gotowy ?
- Taa –
odpowiedział z niechęcią.
- Świetnie.
W takim razie idziemy do ogrodu . Świeże powietrze dobrze wpływa na
rehabilitację.
- Mogłabyś
nie wymawiać tego słowa ? Drażni mnie – Sakura tylko wzruszyła ramionami, nic
nie mówiąc.
Tego dnia
zielonooka była wciąż myślami gdzie indziej a dokładnie w szpitalu, do którego
wczoraj zawieźli jej ojca. Fizycznie ćwiczyła z Sasuke, jednak jej oczy
pokazywały, że duchowo jest nieobecna. Na szczęście Uchiha nie dostrzegł
niczego i bardzo dobrze, bo dzięki temu nie musiała się tłumaczyć.
- Dobra,
teraz zaczniemy zginać drugą nogę.
- Już to
robiliśmy.
- I
zrobimy jeszcze raz i kolejny i następny – odpowiedziała krótko.
- Mam już
dość.
- Dopiero
zaczęliśmy, więc nie grymaś jak dziecko, tylko weź się do roboty.
- Przecież
Ty odwalasz za mnie wszystko.
- Wiesz o
co mi chodzi. Jeśli będziesz do wszystkiego tak podchodził to … - rozmowę
przerwał dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pokazał się numer brata
zielonookiej. Od razu odebrała, próbując ukryć drżenie głosu, co słabo jej
wychodziło.
- Takumi !
Co się stało ?! Mów!
-
Spokojnie siostrzyczko. Z tatą wszystko w porządku. Dzwonię aby się zapytać jak
się czujesz. Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej.
- W
porządku. Dałam sobie radę. Jak zawsze.
- Czyżby
tradycyjne rytuały ?
-
Dokładnie. Wybacz Takumi, pogadamy później. Muszę wracać do pracy.
- Jasne.
Aha! Jeszcze jedno. Przyjedziesz do domu ?
- Nie ma
mowy. Nie postawię tam nogi, póki ona nie zrozumie, co zrobiła.
- Nie
zmienisz zdania nawet dla mnie ?
- Hej! To
jest szantaż !
- Wiem,
to o której będziesz ?
- Na
kolację. Pod warunkiem, że zrobisz popisowe danie, inaczej nie licz na mnie.
- To
szantaż !
- Wiem.
- Zgoda.
Wygrałaś. Do wieczora.. Kocham Cię.
- Też Cię
kocham. Papa.
Po
skończeniu rozmowy schowała telefon do kieszeni, uśmiechając się pod nosem.
Była to jednak krótka radość, gdy przypomniała sobie o swojej przybranej matce.
W tej chwili zatęskniła za biologiczną, która umarła dawno temu. Chwilowo
błyszczące oczy dziewczyny zgasły. Szybko jednak się ogarnęła, spychając
wspomnienia daleko w zakątek pamięci. Sasuke milczał, lecz cały czas
nasłuchiwał rozmowy, która wcześniej miała miejsce. Gdy Sakura skończyła, przybrał
obojętny wyraz twarzy, jakby nic go nie interesowało.
- Koniec
przerwy. Czas się brać do roboty – usłyszał nagle.
- Już
myślałem, że będę miał spokój.
- Lepiej
nie myśl, tylko ćwicz – odparła, zginając lewą nogę.
Rehabilitacja
nadal szła im opornie i choć Sakura starała się , Sasuke odmawiał współpracy.
Haruno wiedziała, że musi być cierpliwa i nie dać wyprowadzić z równowagi.
Późnym popołudniem opuściła dom Uchiha, by udać się do swojego rodzinnego na
kolację, do której namówił ją Takumi. Wychodząc z autobusu dostrzegła mały
domek, w którym paliły się światła. Kiedyś tak bardzo kochała to miejsce a
teraz…. Gdyby nie ojciec i rodzeństwo zapomniałaby o nim całkowicie. Teraz
musiała wziąć się w garść i przeżyć kolację, na którą obiecała przyjść. Wtedy nie przypuszczała ,
jak zakończy się ten wieczór.
**************************************************************************
TADAIMA!!! Koniec następnego rozdziału,
który obiecuję Wam od Kwietnia (?) Bijcie, zabijcie mnie. Niestety tak będzie
się działo częściej. Jedyne o co mogę prosić to o cierpliwość ( którą i tak
pewnie u was nadwyrężyłam). Jeśli ktoś chce zapytać, czy porzucam blogi itp. To
odpowiedź brzmi „nie”. Nadal piszę, tylko z rzadszą częstotliwością,
pomniejszoną do minimum. Jeśli chcecie podyskutować o rozdziałach i o tych
przyszyłych, to wiecie gdzie mnie szukać.
Teraz przystępuje do edukacji. Wreszcie
pojawił się termin, który był umieszczony w zupełnie innym miejscu niż
powinien. Odkryty dziś przeze mnie i wiecie co ? Termin mam już w następną
sobotę !! ZGROOOZA. No nic. Zobaczymy jak to będzie. Do zobaczenia :* :* :*