piątek, 28 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 17

Noc w domu Państwa Uchiha minęła spokojnie, no może jeśli pominiemy fakt dwójki młodych osób, które miały problem ze zmrużeniem oka.
Sakura cały czas zastanawiała się nad tym, jak zachęcić młodszego Uchichę do udziału w rehabilitacji oraz do zmiany zachowania względem najbliższych mu osób a także pozostałych. Zachowanie karookiego  doprowadzało ją do frustracji. Niejednokrotnie miała ochotę mu przyłożyć, ale ze względu na szacunek do jego rodziny, nie zrobiła tego, chociaż ręka świerzbiła ją niemiłosiernie. Będzie musiała znaleźć odpowiedni sposób na zachętę dla tego uparciucha i już ona się postara , aby codzienna rehabilitacja weszła mu krew. Wyciśnie z niego siódme poty.
Gdy spojrzała na zegarek, wskazówki wskazywały 5:30. Idealna godzina na pobudkę. Minutę później była już w łazience , planując dzisiejszy dzień.
Sasuke również nie spał tej nocy. Jego głowę zaprzątała zielonooka dziewczyna , która wprowadziła się do ich domu i chce zawracać mu głowę swoimi racjami na temat zdrowia . Jakby sam nie wiedział co mu dolega. Widok różowowłosej sprawiał,  że ciśnienie kilka razy przekraczało swoją normę i gdyby działo się tak jak w głupich kreskówkach dla dzieci, to wszyscy z pewnością ujrzeli by dymiące się uszy a także bujną parę wychodzącą z unoszącej się czaszki. Sasuke nie mógł znieść widoku tej dziewczyny a jej zachowanie w stosunku do niego działała niczym płachta na byka. Gdyby tylko mógł wstać i …. Na samą myśl kąciki ust uniosły się do góry. Już on się postara aby uprzykrzyć jej życie w tym domu. Nie pozwoli się tknąć ani jednym palcem. Miłym i uprzejmym również nie zamierza być. To będzie walka, którą wygra on.
Spotkali się na korytarzu  w tym samym momencie , wymieniając spojrzenia mówiące „ nie dam się tak łatwo”. Napięcie między nimi było tak gęste, że niemal namacalne i gdyby nie nagłe pojawienie się Itachi’ego ,  z pewnością doszło by do spięcia.
- Dzień dobry – przywitał się, spoglądając  na jednego i drugiego, wyczuwając ciężką atmosferę, jaka panowała na piętrze – Śniadanko ? – zapytał, próbując okiełznać sytuację.
- Umieram z głodu – odparła zielonooka, obdarzając starszego Uchihę, ciepłym uśmiechem.
- Świetnie a Ty braciszku ?
- Nie jestem głodny – rzekł, jednak w tym momencie jego brzuch „stwierdził coś innego”.
- Radzę Ci coś zjeść, bo następny Twój posiłek to dopiero obiad. Lepiej najedz się porządnie. Przerw na posiłek nie ma w moim harmonogramie – wtrąciła Haruno.
- Pilnuj swojego nosa –warknął. Oboje mierzyli się wzrokiem a napięcie wokół nich znów wzrosło.
- To ja idę przygotować śniadanie a Wy bądźcie gotowi za dwadzieścia minut.
- Pomogę Ci – rzekła Sakura, uśmiechając się diabelsko – Lepiej się pospiesz. Nie będziemy czekać wieki – odparła w stronę Sasuke, który zacisnął pięści.
W dwójkę zeszli do kuchni , po drodze witając się z Panem Uchiha, który właśnie szykował się do pracy.
- Dzień dobry – przywitała go zielonooka.
- Nie zjesz z nami śniadania ? – zapytał Itachi, widząc jak jego ojciec  otwiera drzwi do wyjścia.
- Przykro mi. Mam pilne spotkanie ale wpadnę na obiad – odparł – Sakuro, powodzenia z moim synem. Mam nadzieję, że zrobicie dziś pierwsze postępy.
- Dziękuję – uśmiechnęła się – Zrobię co w mojej mocy – dodała
- W takim razie do zobaczenia na obiedzie – odparł Fugaku i wyszedł. Dwadzieścia minut później, cała czwórka spotkała się na śniadaniu.
- Gdzie Fugaku ? – zapytała Mikoto, nie widząc męża przy stole.
- Wyszedł do pracy ale wróci na obiad – odparł Itachi.
- Rozumiem. Sasuke, jak się czujesz ?
- Zwyczajnie – rzekł, nie racząc matki spojrzeniem ani dobrym tonem.
-Książę wstał lewą nogą ? – stwierdziła niż zapytała. Uchiha uniósł wzrok, wpatrując się w Sakurę niczym dzikie zwierzę w ofiarę.
- Za to księżniczce zaszkodził groch pod materacem – zielonooka tylko prychnęła na tę uszczypliwość, która dla Sasuke była całkowicie normalna.
- Dziękuję za śniadanie. Było przepyszne.
- Sama w połowie je zrobiłaś – przypomniał Itachi.
- No tak – zachichotała, po czym spoglądając na Sasuke, rzekła – Zbieraj się książę. Czas zacząć rehabilitację.
- Jeszcze nie skończyłem – warknął. Nie lubił, gdy ktoś go poganiał.
- Dokończysz na zewnątrz a teraz rusz się – odparła.
- Nie jestem Twoim pieskiem, żebym za Tobą chodził.
- W takim razie siedź tu sobie przy stole, zajadając śniadanko i pozwól aby operacja , nad którą Tsunade spędziła tyle godzin poszła na marne tylko dlatego, że ślimaczysz się z jedzeniem. Ja tymczasem wrócę do szpitala, gdzie są osoby bardziej potrzebujące mojej pomocy i z całą pewnością wdzięczniejsze niż jakiś rozkapryszony książę, który wszystkich obwinia o swój los ale nie robi zupełnie nic, aby go odmienić – wypowiedziawszy swój monolog, opuściła jadalnię i teatralnie trzasnęła drzwiami. Mikoto od razu pobiegła za Sakurą, aby przekonać ją do zmiany zdania, zaś Itachi postanowił przemówić bratu do rozsądku.
Haruno stała z tyłu domu, zachwycając się pięknem ogrodu. Ktoś kto się tym zajmował, musiał włożyć w niego sporo serca. Dookoła rosły przeróżne drzewa, mieniąc się kolorami począwszy od wiecznej zieleni, po fiolety i brązy. Trawnik , na którym właśnie stała, był idealnie przycięty a  w odpowiednio dobranych rabatkach, kwitły cudowne kwiaty. Ich zapach unosił się w całym ogrodzie, wprowadzając każdego mieszkańca w euforię i szczęście. Sakura zawsze marzyła o takim pięknym miejscu, jednak nigdy owe pragnienie się nie spełniło, dlatego stojąc tu teraz, napawa oczy widokiem tak wspaniałym, który mógł istnieć jedynie w bajkach.  Gdy tak stała, usłyszała szelest, który obudził ją z letargu. To była Mikoto.
- Sakura, naprawdę chcesz odejść ? Nawet nie zaczęłaś. Ja przepraszam Cię za mojego syna. On …
- Spokojnie Pani Mikoto. Niczego takiego nie mam zamiaru zrobić. Po za tym, Tsunade by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, co zrobiłam.
- Czyli to, co przed chwilą powiedziałaś ….
- Nie było na poważnie. Chciałam aby Sasuke zrozumiał, że nie jest pępkiem świata i są też inne osoby, które potrzebują pomocy. Myślałam, żeby zapisać Sasuke na terapię do psychologa.
- Czy to konieczne ?
- Zależy od niego. Jeśli nadal będzie się tak zachowywał, to siłą go tam zaprowadzę. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze a takie sytuacje jak te z rana, zapewne nie raz się powtórzą, dlatego proszę nie zwracać na to uwagi – odparła Sakura, pocieszając i uspokajając Mikoto.
- Dziękuję Ci bardzo
- Nie ma za co – uśmiechnęła się delikatnie.
W tym samym czasie Itachi rozmawia a raczej próbuje tego dokonać z Sasuke , który albo nie słucha i ignoruje albo wchodzi wpół zdania, nie dając dokończyć.
- Posłuchaj braciszku ….
- Nie ! To Ty posłuchaj ! Nie mam zamiaru być pouczony przez małolatę bez doświadczenia.
- Ona jest w Twoim wieku i też skończyła studia – zauważył Itachi.
- Nie obracaj kota ogonem – odparł Sasuke – Już ja dopilnuje , żeby miała mnie dość. Zobaczymy kto wyjdzie z tego zwycięsko.
- Na pewno Sakura – wypalił bez zastanowienia.
- Coś Ty taki pewien ? W ogóle odkąd ją poznałeś, trzymasz jej stronę. Zabujałeś się ?
- No cóż, jest na czym oko zawiesić, gdyby nie jeden szczegół – wiek – jestem dla niej za stary a szkoda – zażartował Itachi
- Może lubi starszych  ? – zaczepił
- Zamiast gdybać w jakich gustuję facetach, może ruszyłbyś tu swoje leniwe dupsko i wziął się do roboty. To, że tu jestem , nie oznacza, że możesz marnować mój czas – zrugała go Sakura, gdy usłyszała rozmowę braci.
- Mocne – odezwał się Itachi a napotykając wzrok brata, tylko wzruszył ramionami i zwrócił się do obojga – To ja nie będę Wam już przeszkadzał. Sakura, życzę Ci powodzenia z moim uroczym braciszkiem.
- Dam sobie radę – uśmiechnęła się i wyszła , kątem oka spoglądając za siebie, jednak widząc Sasuke bez ruchu, zmarszczyła brwi , odwróciła się i warknęła do niego – Idziesz ?!
- Nie drzyj się. Głuchy nie jestem i jakbyś nie zauważyła, chodzić też nie mogę.
- To w takim razie jedziesz czy będziesz tkwił tu, przy tym stole cały dzień ?
Sasuke nie chcąc słuchać więcej jej gadania, udał się za nią wprost do ogrodu, gdzie za chwilę zacznie rehabilitację nóg.
Pierwsze ćwiczenia nie przebiegły tak, jak Sakura sobie tego życzyła. Sasuke utrudniał dokładnie wszystko. Chciał ją złamać , pragnął zobaczyć jak po jednym dniu dziewczyna się poddaje. Zamiast tego, Haruno stawała się co raz bardziej uparta a jej zacięty wzrok mówił „Nie z takimi miałam do czynienia na praktykach u Tsunade”. To wkurzało Sasuke , zaś Sakura czerpała satysfakcję, jednocześnie wyciskając z chłopaka coraz więcej, choć nie powinna tego robić , ale chciała pokazać , że z nią nie będzie mu tak łatwo i doprowadzi z nim sprawy do końca. Zrobi wszystko aby ten zarozumiały arogant, działający wszystkim na nerwach, książę od siedmiu boleści i wrzód na tyłku, zacznie ostatecznie chodzić i ona mu to udowodni. Tak minęło przedpołudnie. Zrobili przerwę dopiero w porze obiadowej.

- Jak tam ćwiczenia ? – zapytał Fugaku, gdy tylko zasiedli do stołu. Przez chwilę panowała cisza, gdy Sakura otwarła usta :
- Początki zawsze są trudne i przez następne klika dni, również tak będzie, ale jeśli Sasuke zacznie ładnie współpracować, powinno się udać – odpowiedziała.
- Sasuke, mam nadzieję, że się starasz i nie sprawiasz kłopotów już pierwszego dnia.
- Nie – odparł krótko – Tak, daje z siebie wszystko – dodał. Sakura parsknęła pod nosem, czego skutkiem było kopnięcie w kostkę przez młodszego Uchihę.
- Cieszę się. Najważniejsza jest współpraca i wzajemna pomoc – rzekł, zabierając się za drugie danie.
Po posiłku domownicy udali się na odpoczynek, aby pozwolić żołądkowi strawić resztę pokarmu. Sasuke oraz Sakura również poszli do swych pokoi, lecz dziewczyna zastrzegła , że za dwie godziny do niego przyjdzie, by kontynuować rehabilitację. Ten czas wolny Sasuke wykorzystał na słuchanie muzyki i drzemce. Od dzisiaj to jego jedyna wolna chwila, nie licząc ciszy nocnej.
Sakura leżała na łóżku, czytając książkę medyczną, którą miała zacząć jakiś czas temu. Wolumin wypożyczyła ze szpitalnej biblioteki około dwóch tygodni temu. Właśnie doszła do rozdziału o krwioobiegu, gdy ktoś zapukał. Zeszła z łóżka i otworzyła drzwi, w których stał Itachi.
- Mogę ? – zapytał.
- Jasne, wejdź – zaprosiła go do środka.
- Chciałem Cię przeprosić za brata.
- Nie ma sprawy.
- Sasuke był kiedyś zupełnie inny. Szkoda , że nie widziałaś z jaką pasją dążył do spełnienia marzeń.
- Mówisz o samochodach ?
- Skąd wiesz ?
- Wasza mama opowiedziała mi jego historię w szpitalu, gdy leżał w śpiączce. To cudowne marzenie. Szkoda,  że teraźniejszym zachowaniem wszystko niszczy.
- Na jego szczęście, każdy jego przyjaciel nadal pracuje i rozwija firmę, którą założył wraz z Naruto.
- No właśnie, co u niego ? – zapytała, gdyż ostatnim razem widziała go w szpitalu.
- To złoty chłopak. Nie wiem jak udaje mu się wytrzymać humory mojego brata. Od zawsze byli nierozłączni, uzupełniali się wzajemnie, wnosząc coraz to nowsze pomysły do swoich projektów. Nigdy bym nie przypuszczał, że wypadek tak zmieni Sasuke. Nadal obwinia Naruto o wszystko, choć wiadomo, że winnym całej tej sytuacji był kierowca tamtej ciężarówki.
- Wybacz, że to mówię, ale Twój brat powinien się opamiętać, póki nie jest za późno. Swoim zachowaniem w końcu odepchnie wszystkich przyjaciół i zostanie sam jak palec.
- Wiem co myślisz, ale pamiętaj, że nie był taki, chociaż masz rację. Nie powinien winić i karać całego świata za wypadek. Mam nadzieję, że gdy zobaczy postępy w rehabilitacji, wszystko będzie wracać do normy.
- Jeśli zacznie podchodzić do niej poważnie, bo jak na razie to skutecznie mi to utrudnia.
- Czyli od rana nic nie zrobiliście ?
- Oczywiście, że tak. Nie myśl sobie, że odpuszczę. Wiem, że Sasuke zrobi wszystko by mnie wkurzyć, ale jego niedoczekanie. Tym bardziej będę naciskać.
- Zapowiada się gorąco w tym domu.
- Wszystko zależy od Twojego brata. Jaki on dla mnie, taka ja dla niego.
- Ostra jesteś – zażartował Itachi. Sakura pokazała mu język.
- Czas iść na spotkanie z bestią – rzekła, spoglądając na zegar. Dwie godziny właśnie minęły.
- Sakura …
- Przepraszam. Już nic nie mówię – rzekła i razem z długowłosym opuściła pokój.
Itachi nie miał żalu do dziewczyny, kiedy tak mówiła o jego bracie. Sasuke w pełni na to zasłużył. Wypadek wypadkiem, depresja depresją ale nie można tak długo źle traktować ludzi. Na szczęście zielonooka ma charakterek i nie daje sobą pomiatać. Ba. Nawet jest gotowa porządnie przyłożyć, gdy będzie trzeba. Oby tylko Sasuke nie wyprowadził jej z równowagi. Z drugiej strony kto się czubi, ten się lubi.
Sakura stała przed drzwiami młodszego Uchihy z zamiarem zapukania. Ostatnim razem weszła niczym huragan, więc teraz zachowa się jak człowiek dobrze wychowany. Uniosła dłoń i lekko uderzyła w drewno, odczekała aż usłyszy zaproszenie do środka, jednak nic takiego nie nastąpiło. Powtórzyła dwa razy i nic.
- Sasuke, otwórz – odpowiedziała jej cisza – Sasuke ! – zawołała głośniej. Ciemnooki nie wydał z siebie ani jednej samogłoski. Postanowiła wejść do środka, bez zaproszenia. Zobaczyła chłopaka leżącego na łóżku z słuchawkami na uszach. To dlatego jej nie słyszał. Podeszła do niego i szturchnęła w ramię. Szybko otworzył oczy.
- Czego ? – warknął.
- Koniec relaksu. Czas kontynuować to, co zaczęliśmy rano.
- Słucham muzyki, nie widzisz ?
- Bardzo dobrze a teraz patrz na moje usta – Ćwi- czy – my- zrozumiałeś ?
- Co mówiłaś ? – zagrał jej na nerwach
- Hej ! Co robisz ?! – krzyknął, gdy Sakura wyciągnęła wtyczkę z odtwarzacza.
- Jak się z kimś rozmawia, to …
- Za dużo gadasz – wtrącił w pół zdania. Sakura westchnęła.
- Posłuchaj. Wiem, że bardzo zależy Ci na odzyskaniu władz w nogach ale z takim podejściem niczego nie osiągniemy. Ani Ty ani ja a tylko napsujemy sobie krwi. Przyjdę za dwadzieścia minut a Ty zastanów się czy chcesz robić postępy czy też wolisz zostać do końca życia na wózku, rezygnując z tak pięknych marzeń – rzekła, wychodząc z pokoju.
- Skąd Ty ?! – nie zdążył dokończyć.. Zielonookiej już nie było. Mimo, że nie otrzymał odpowiedzi od dziewczyny, doskonale wiedział skąd poznała jego historię. Miał dużo osób do wyboru, które rozwiązały język.
Sakura siedziała na schodach, czekając aż minie dwadzieścia minut, by móc wejść ponownie do pokoju Sasuke. Po rozmowie z Itachi’m doszła do wniosku , że nie będzie robiła nic na siłę ale obchodzić się jak z jajkiem, również nie. Małymi kroczkami zacznie próbować do niego dotrzeć i albo się uda albo … Nie ! Musi dać radę.  Tsunade i wszyscy wokół ( oprócz Sasuke ) w nią wierzą i na nią liczą. Na razie odczeka tu swoje minuty dając chłopakowi czas na przemyślenie. Może coś z tego wyjdzie i pierwszy dzień zacznie przynosić efekty.
- Posłuchaj tej dziewczyny i nie bądź taki uparty.
- Co Ty tu robisz ? Nie masz własnego pokoju ? Zrobię to, co będę chciał a Ty wracaj do swoich własnych spraw – rzucił poduszką w stronę okna.
- Jesteś uparty jak dziecko. Choć teraz nawet bardziej, no ale ok., Twoja decyzja – rzekł Itachi, przeskakując przez balustradę dzielącą dwa pokoje.
Czas powoli się kończył i za chwilę Sakura ponownie miała wejść do pokoju. Ku zdziwieniu chłopaka , dziewczyna nie pojawiła się. Najpierw zignorował fakt, ciesząc się, że nie musi jej oglądać ani z nią gadać, jednak na kolacji również była nieobecna. Oczywiście nie miał zamiaru o nią pytać, niby po co? Pewnie gdzieś poszła i zapomniała o nim. Nie. To nie w stylu Sakury. Na pewno by nie odpuściła, zwłaszcza po dwóch awanturach, jakie urządziła.
- Sakura nie zejdzie na kolację ? – zapytał Fugaku, który wrócił właśnie do domu. Sasuke nadstawił uszu.
-Znowu byłeś dla niej nie miły? – zapytała Mikoto , która była świadkiem ich rozmowy przy śniadaniu.
- Nic nie zrobiłem – odparł, dłubiąc w talerzu.
- Itachi’ego też nie ma – zauważył pan domu, lecz w tym momencie na podjeździe usłyszeli ryk silnika, a chwilę później do jadalni wszedł obiekt zainteresowania – Gdzie byłeś ? Kolacja stygnie.
- Gołąbki poszły na randkę. Oto całe halo – rzucił Sasuke.
- Co Ty bredzisz ?
- Po prostu Sakury nie ma i zastanawiamy się …
- Widziałam ją wybiegającą z domu. Chyba się dokądś spieszyła. Nawet mnie nie zauważyła.
- Zadzwonię do niej – powiedział Fugaku, lecz zdał sobie sprawę , że nie ma jej numeru. Nikt oprócz Tsunade.
- Robicie z igły widły – wtrącił Sasuke – Jest tak samo dorosła jak każdy z nas i może chodzić gdzie chce – zakończył i wrócił do pokoju. Swoją drogą, zastanawiało go zachowanie dziewczyny – Co Cię to w ogóle obchodzi ? – skarcił siebie w duchu, włączył muzykę i poszedł spać.

PARĘ GODZIN WCZEŚNIEJ :

Sakura siedziała na schodach, czekając aż minie dwadzieścia minut, po których wejdzie ponownie do pokoju Sasuke. Na parę minut przed upływem czasu zadzwoniła komórka.
- Sakura ! Gdziekolwiek teraz jesteś, wracaj natychmiast do domu! – usłyszała władczy ton matki.
- Pracuję – odpowiedziała i gdy miała się rozłączyć usłyszała :
- Twój tata gorzej się poczuł i czekamy na karetkę.
- Już raz mnie na to nabrałaś, nie dam się po raz drugi.
- Jak chcesz, ale pamiętaj co mówiłam, żebyś potem nie miała wyrzutów sumienia – telefon rozłączył się a Sakura … zastanawiała  czy to prawda. Dopiero po kolejnym telefonie zerwała się na równe nogi i wybiegła z posiadłości Uchiha najprędzej jak potrafiła.
Już na zakręcie zobaczyła biały samochód z migającymi światłami. Karetka pogotowia stała na podjeździe a dwóch sanitariuszy wynosiło jej ojca na noszach. Mężczyzna miał założoną maskę tlenową, twarz była szara niczym stary papier a gdy złapała go za ręce … poczuła nieprzyjemny chłód.
- Tato! Tatusiu ! – wołała do niego, jednak mężczyzna nie odpowiedział. Leżał nieprzytomny. Sakura postanowiła wsiąść do karetki i razem z ojcem jechać do szpitala – Pozwólcie mi iść z Wami – poprosiła lekarza – Jestem praktykantką na stażu u Pani Tsunade. Po za tym, to mój ojciec – mówiła tak szybko,  że nie zdążyli jej przerwać. Miała nadzieję, że nie odrzucą prośby. Na szczęście pozwolono i razem z ojcem pojechała do szpitala. Na miejscu mężczyznę przenieśli do sali segregacji, gdzie przejdzie natychmiastowe badania. Sakura musiała zostać za drzwiami, gdyż jej stan emocjonalny tylko by przeszkadzał lekarzom. Zielonooka chodziła to w jedną, to w drugą stronę. Była sama, dopóki nie pojawił się jej starszy brat. Tak, Haruno oprócz młodszego rodzeństwa miała też kogoś, kto przewyższał ją wiekiem. To jemu żaliła się z wszystkich kłopotów, to on pomagał, gdy tego potrzebowała. Zawsze był przy niej. Nawet gdy musiała opuścić kochaną Japonię, aby spełnić marzenie o studiach za granicą. Gdyby nie on, nie wyjechała by i została tu pod „skrzydłami” a raczej rządami matki.
- Takumi ! Jak dobrze, że jesteś !
- Przyjechałem, jak tylko się dowiedziałem. Jak on się czuje ?
- Trwają badania. Nie mogłam do niego wejść. Za bardzo się denerwuję.
- Chodź, kupię Ci kawę – oboje udali się do szpitalnego barku. Czas upływał im na rozmowie, dopóki na korytarzu nie pojawił się lekarz prowadzący. Sakura od razu do niego wybiegła.
- Dzień dobry panie doktorze. Jak się czuje mój tata ? Wszystko z nim w porządku ?
- Ojciec miał stan przed zawałowy, ale udało nam się opanować sytuację. Zostawimy go parę dni na oddziale, żeby mieć pewność co do stanu jego zdrowia.
- Możemy go zobaczyć ?
- Tylko nie za długo.
- Oczywiście – na tym rozmowa się skończyła. Rodzeństwo udało się do pomieszczenia, w którym leżał pan Haruno. Wyglądał już znacznie lepiej, jednak nadal musiał być podpięty do kardiomonitora. Takumi towarzyszył siostrze przez te kilka minut a później wraz z nią opuścił szpital.
- Zawiozę Cię do domu.
- Dobrze, ale do mojego mieszkania. Nie chcę znowu widzieć się z tą kobietą. Pewnie ona jest winna temu, co stało się tacie.
- Jak sobie życzysz – odparł krótko. Ostatniego zdania nie skomentował. Dobrze wiedział w jakich stosunkach żyje Sakura i druga żona ich ojca.
W drodze powrotnej nie zamienili ze sobą ani słowa. Sakura milczała, błądząc gdzieś myślami. Zapomniała również o drugiej pracy, którą miała u Państwa Uchiha i gdy tylko sobie o tym przypomniała natychmiast tam zadzwoniła.
- Halo ? Megumi ? To ja, Sakura. Powiedz Panu Fugaku , że przepraszam za swoje zniknięcie i przekaż, że pojawię się jutro . Nie, wszystko w porządku. Dzięki – po zakończonej rozmowie odetchnęła z ulgą. Teraz mogła spokojnie wracać do domu a raczej pustego mieszkania , w którym nikt na nią nie czeka.
- Sakura, wszystko w porządku ?
- Jasne, martwię się stanem taty.
- Na pewno tylko o to chodzi ? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Pamiętaj o tym.
- Wiem, ale to naprawdę nic wielkiego – uśmiechnęła się lekko a gdy dotarła na miejsce, pożegnała się z bratem i weszła do budynku. Takumi poczekał a później odjechał w kierunku rodzinnego domu.
Następnego ranka, Sakura po odwiedzinach u taty w szpitalu, pojawiła się w domu Uchiha. Wytłumaczyła Fugaku i Mikoto swoją nieobecność, którą oni przyjęli ze zrozumieniem i zapytali czy mogą jakoś pomóc. Zielonooka tylko podziękowała i jeszcze raz przeprosiła, po czym ruszyła na górę do Sasuke. Weszła na piętro , lekko pukając w drzwi. Nie usłyszawszy „proszę” sama weszła do środka. Ku jej zdziwieniu nikogo nie było.
- Sasuke jest w jadalni – usłyszała znajomy głos – Powiedział, że nie będzie wiecznie na Ciebie czekał w swoim pokoju.
- Co to znaczy „wiecznie” ?
- Chodziło mu o to, że …
- Dobrze rozumiem znaczenie tego słowa..
- Wybacz. A propos stało się coś wczoraj ? Prawie mnie staranowałaś, wybiegając przez furtkę.
- Naprawdę ?! Przepraszam. Byłam myślami gdzie indziej –odparła – Lepiej pójdę do księcia zanim i tam znudzi się czekaniem na mnie i zmuszona będę go znowu szukać – dodała z sarkazmem.
- W razie czego możesz na mnie liczyć. Pamiętaj.
- Dziwne. W ciągu jednej doby usłyszałam to samo zdanie od dwóch osób. Nic , nic. Nie ważne – dodała pospiesznie, widząc wyraz twarzy długowłosego – Widzimy się na obiedzie – z uśmiechem pobiegła do jadalni. Od razu spotkała się ze wzrokiem Sasuke. Zignorowała je – Gotowy ?
- Taa – odpowiedział z niechęcią.
- Świetnie. W takim razie idziemy do ogrodu . Świeże powietrze dobrze wpływa na rehabilitację.
- Mogłabyś nie wymawiać tego słowa ? Drażni mnie – Sakura tylko wzruszyła ramionami, nic nie mówiąc.
Tego dnia zielonooka była wciąż myślami gdzie indziej a dokładnie w szpitalu, do którego wczoraj zawieźli jej ojca. Fizycznie ćwiczyła z Sasuke, jednak jej oczy pokazywały, że duchowo jest nieobecna. Na szczęście Uchiha nie dostrzegł niczego i bardzo dobrze, bo dzięki temu nie musiała się tłumaczyć.
- Dobra, teraz zaczniemy zginać drugą nogę.
- Już to robiliśmy.
- I zrobimy jeszcze raz i kolejny i następny – odpowiedziała krótko.
- Mam już dość.
- Dopiero zaczęliśmy, więc nie grymaś jak dziecko, tylko weź się do roboty.
- Przecież Ty odwalasz za mnie wszystko.
- Wiesz o co mi chodzi. Jeśli będziesz do wszystkiego tak podchodził to … - rozmowę przerwał dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pokazał się numer brata zielonookiej. Od razu odebrała, próbując ukryć drżenie głosu, co słabo jej wychodziło.
- Takumi ! Co się stało ?! Mów!
- Spokojnie siostrzyczko. Z tatą wszystko w porządku. Dzwonię aby się zapytać jak się czujesz. Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej.
- W porządku. Dałam sobie radę. Jak zawsze.
- Czyżby tradycyjne rytuały ?
- Dokładnie. Wybacz Takumi, pogadamy później. Muszę wracać do pracy.
- Jasne. Aha! Jeszcze jedno. Przyjedziesz do domu ?
- Nie ma mowy. Nie postawię tam nogi, póki ona nie zrozumie, co zrobiła.
- Nie zmienisz zdania nawet dla mnie ?
- Hej! To jest szantaż !
- Wiem, to  o której będziesz ?
- Na kolację. Pod warunkiem, że zrobisz popisowe danie, inaczej nie licz na mnie.
- To szantaż !
- Wiem.
- Zgoda. Wygrałaś. Do wieczora.. Kocham Cię.
- Też Cię kocham. Papa.
Po skończeniu rozmowy schowała telefon do kieszeni, uśmiechając się pod nosem. Była to jednak krótka radość, gdy przypomniała sobie o swojej przybranej matce. W tej chwili zatęskniła za biologiczną, która umarła dawno temu. Chwilowo błyszczące oczy dziewczyny zgasły. Szybko jednak się ogarnęła, spychając wspomnienia daleko w zakątek pamięci. Sasuke milczał, lecz cały czas nasłuchiwał rozmowy, która wcześniej miała miejsce. Gdy Sakura skończyła, przybrał obojętny wyraz twarzy, jakby nic go nie interesowało.
- Koniec przerwy. Czas się brać do roboty – usłyszał nagle.
- Już myślałem, że będę miał spokój.
- Lepiej nie myśl, tylko ćwicz – odparła, zginając lewą nogę.
Rehabilitacja nadal szła im opornie i choć Sakura starała się , Sasuke odmawiał współpracy. Haruno wiedziała, że musi być cierpliwa i nie dać wyprowadzić z równowagi. Późnym popołudniem opuściła dom Uchiha, by udać się do swojego rodzinnego na kolację, do której namówił ją Takumi. Wychodząc z autobusu dostrzegła mały domek, w którym paliły się światła. Kiedyś tak bardzo kochała to miejsce a teraz…. Gdyby nie ojciec i rodzeństwo zapomniałaby o nim całkowicie. Teraz musiała wziąć się w garść i przeżyć kolację, na którą obiecała przyjść. Wtedy nie przypuszczała , jak zakończy się ten wieczór.
**************************************************************************
TADAIMA!!! Koniec następnego rozdziału, który obiecuję Wam od Kwietnia (?) Bijcie, zabijcie mnie. Niestety tak będzie się działo częściej. Jedyne o co mogę prosić to o cierpliwość ( którą i tak pewnie u was nadwyrężyłam). Jeśli ktoś chce zapytać, czy porzucam blogi itp. To odpowiedź brzmi „nie”. Nadal piszę, tylko z rzadszą częstotliwością, pomniejszoną do minimum. Jeśli chcecie podyskutować o rozdziałach i o tych przyszyłych, to wiecie gdzie mnie szukać.
Teraz przystępuje do edukacji. Wreszcie pojawił się termin, który był umieszczony w zupełnie innym miejscu niż powinien. Odkryty dziś przeze mnie i wiecie co ? Termin mam już w następną sobotę !! ZGROOOZA. No nic. Zobaczymy jak to będzie. Do zobaczenia :* :* :*